PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698051}
6,8 115 353
oceny
6,8 10 1 115353
5,0 23
oceny krytyków
X Men: Apocalypse
powrót do forum filmu X-Men: Apocalypse

Drugi seans rozwiał wszelkie wątpliwości. Ten film jest "Miastem 44" kina komiksowego. Z tym, że tutaj był naprawdę duży potencjał. Były pomysły scenarzysty, które mogły się udać. To mogła być zdecydowanie najlepsza część ze wszystkich X-Menów. Nadzieje pogrzebał przesyt niepotrzebnych wątków, natłok kiczu przez wielkie "k", dziury scenariuszowe, brak logiki, brak wyczucia, brak realizmu i czasu dla postaci. To wyglądało jak sesja prowadzona przez niedoświadczonego mistrza gry, mającego parę dobrych pomysłów, ale jadącego zbyt wiele na improwizacji i popełniającego karygodne błędy. Najlepiej widać to w postaciach drugiego planu, będących niczym npce w rpgach albo starych crpgach: mające dokładnie JEDNĄ cechę, uproszczone do granicy możliwości, mające tylko stać w tle i puścić jeden oneliner. Postacie pozbawione jakiegokolwiek realizmu, sztuczne jak twarz Megan Fox i gra aktorska Paris Hilton. Ale po kolei.

1. Trochę śmiechu. Wszystkie "osobiste" sceny z Magneto są żywcem wzięte z filmu "The Rift":
https://youtu.be/wUoIX9-rdO0
https://youtu.be/0DHYvM_58B0
Tam był rzeźnik Henryk, tutaj Henryk - właściwie też rzeźnik. Tam Lidia, tu Nina. Tylko czekałem, aż w scenie z polską milicją powie "Nina, moowylem Chi, nie rozmawyay z uobcokrayovcamy". Potem jest piękny pokaz niszczenia dramatyzmu. Słynna scena w argentynie z "First Class" miała na papierze mniej siły przebicia, a mimo to była sto razy mocniejsza. Tam wystarczył jeden stół, trzy piwa, dwóch Niemców i krótka rozmowa. REALIZM. Tamta scena była realistyczna, pozbawiona kiczu, osadzona w rzeczywistym świecie, dlatego działała. Do tego wątek Aushwitz i rodziców Magneto - voila, mamy emocje. Tutaj dostaliśmy paru łuczników z prlowskiej milicji, których zaatakowały ptaki kontrolowane przez córkę Magneto, przez co jeden z łuczników zapuścił niesamowitą strzałę, której nie powstydziłby się nawet Legolas - zabił NATYCHMIASTOWO i córkę i matkę. Przypadkiem. No do kroćset fur beczek!.

Dalej jest nawet lepszy przykład, bo Magneto idzie się zemścić na polskich robotnikach, którzy na niego donieśli i AKURAT W TYM MOMENCIE pojawia się Apokalips ze swoją cyrkową grupą - nastoletnim aniołem z metalowymi skrzydłami, laską z laserowymi mieczami/pejczami, młodą Sztorm no i on sam - zły papa smerf. To tak jakby w scenie argentyńskiej jeden z Niemców miał czerwoną skórę i laserowy pejcz u boku, a drugi miał skrzydła i łuk na plecach, zaś w połowie ich rozmowy wparował smutny Apokalips ze swoją kolekcją mutantów. Trochę to rozpieprza dramatyzm i realizm sceny. Bo tam już równie dobrze mógł wpaść latający potwór spagetti.

Wracając do polskiego rzeźnika z The Rift. Apokalips dobiera się do telewizora i wyczytuje historię ludzkości - tu robi się naprawdę zabawnie. W czasie jego "epickiej" przemowy pada stwierdzenie o "fałszywych wodzach" i pokazuje się Jan Paweł II. Aż się cisnęło "ale papieża to ty szanuj".
Aż zaczynałem liczyć, że w finale Henryk zabije Apokalipsa ze słowami "w imye oyca i syna i duchya svientego AMEN! MASKA, DAJCIE MASKA!" (kto widział, ten wie o co chodzi - linki powyżej).

Na tym nie koniec komedii. W scenie "wielkiej" przemowy Apokalipsa twórcy mieli czelność użyć tej samej muzyki, jaką użyto w "Jak zostać królem" podczas wielkiej (i historycznej) przemowy angielskiego króla granego przez Colina Firtha. Oglądałem przez palce. Nawet scena jest zrobiona w podobny sposób - w t f? Wisienką na torcie jest pokazywanie tam nachalnie kolejnego cameo Stana Lee. "Nie czas to, nie miejsce"

2. Postacie. Tu jest pies pogrzebany. Po pierwsze postaci jest za dużo - a szkoda. Bo te na pierwszym planie miały potencjał. Naprawdę miały. Ale o tym za chwilę.

Jak już napisałem, postacie drugiego planu są koszmarnie przerysowane i jednowymiarowe, sztuczne. Nie wpasowują się dobrze w tło, nie są realistyczne w przedstawionym świecie. Mało co mnie tak irytuje jak przy braku interakcji głupi uśmiech lub przytaknięcie głową, mające tę interakcję symulować z braku laku, w dramatycznych scenach. Angel, Sztorm i Psylocke idą za Apocalypsem jak małpki, robiące cokolwiek tylko wtedy, gdy zostaną zawołane przez scenarzystę. I tu dochodzi druga rzecz - Apocalypse ciągnie ich wszędzie za sobą, choć są mu potrzebni jak piąte koło u wozu. Gość, który potrafi się regenerować, zamieniać materię w proch, dowolnie zmieniać materię i siebie samego, będący praktycznie nieśmiertelny, kontrolujący energię, technologię i mający jeszcze z 50 innych mocy... on nie potrzebuje dzieciaka ze skrzydełkami i laseczki z laserowym pejczem.
http://www.gs.by/images/cms-image-000063672.jpg
A na pewno nie w scenie takiej jak ta z Magneto... i tu czas przejść do postaci pierwszego planu.

3. Historia. Tutaj partactwo jest najbardziej bolesne: bo właśnie na historii głównych postaci można było zrobić cholernie dobre kino. Tam był jakiś zamysł scenarzysty, zgodny z zasadami pisania scenariusza (częściowo), który jednak został pogrzebany z kretesem. Ale po kolei:

3.1. Magneto - większość osób powie, że i tak Fassbender był tu jednym z najjaśniejszych punktów. I będą mieli rację. Ale jaka szkoda, że jego wątek został tak bardzo zmarnowany! Początek był dobry, tylko oczywiście zgodnie z najnowszą modą poucinany w kilka kilkunastosekundowych scen. Bo widzom trzeba rzucać fajerwerki, trzeba zaspokoić fanów. "Chcecie Psylocke? To łapcie! Angela? Storm? Macie, macie, macie!" - i tak dalej. Po wycięciu wątków niepotrzebnych czas na te parę niezbędnych do opowiedzenia historii by się znalazł.

Więc jak to powinno wyglądać? Dostajemy więcej czasu na poznanie Eryka w nowym wcieleniu. Jako dobry ojciec, mąż i pracownik, który wreszcie odnalazł spokój i porzucił życie mutanta. Odrobinę mocniej rozbudowujemy znajomości w fabryce - przydałby się chociaż jeden kumpel - i przedłużamy dialog z żoną i dzieckiem. Dalej idzie tym samym torem: wypadek w fabryce, Eryk ratuje pracownika dzięki swojej mocy, czym przynosi zgubę swojej rodzinie. Scena z milicją powinna być dużo bardziej realistyczna, wzorem sceny argentyńskiej z "First Class". Metalu być nie może - w porządku, ale mogli chociaż wziąć kusze. No dobra, nawet te łuki, tylko żeby ich za bardzo nie eksponować (zachowanie "normalności" sceny na tyle na ile tylko się da) - jeden/dwóch milicjantów może celować do Eryka, kilku innych ma je przewieszone przez plecy, niezbyt widoczne w kadrze. Córka Magneto dostaje szału, jednak nie przywołuje ptaków - tu jakąś bardziej "przyziemną" moc dało się wymyślić. Może potężny krzyk, może wywoływanie bólu, albo lekkie trzęsienie ziemi - ot, prosta manifestacja mocy. Dowódca milicjantów ze strachu nakazuje zabić dziewczynkę, matka zasłania ją własnym ciałem - obie zostają zastrzelone mimo Eryka, który próbował je ochronić. Dalej tak samo - Eryk zabija milicjantów. Potem dostajemy choć chwilę czasu, by Eryk wrócił do domu, widzimy jego załamanie. Cierpienie. Musimy wyraźnie zobaczyć przyszłą motywację (to cholernie ważny element, który pomija się w większości dzisiejszych filmów...): to człowiek nie mający już nic więcej do stracenia. Zniszczony, właściwie wrak człowieka, którego wykończyli inni ludzie, zmieniając mu życie w piekło.

WTEDY idzie do fabryki. Tam rozmawia ze swoim kumplem, którego poznaliśmy wcześniej. Przez chwilę się waha, ale wspomnienia Auschwitz, rodziców, Sebastiana Shaw, zmarłej żony i córki - nie dają mu spokoju. Wpada w szał i zabija wszystkich w fabryce. Apokalips nie jest tu jeszcze potrzebny, na razie trzeba rozwinąć postać samego Eryka.

Bóg zniszczenia pojawi się później. Sam - do poważnej sceny nie potrzeba jego kolorowych przydupasów. I co dalej? O tym poniżej:
http://nerdist.com/wp-content/uploads/2015/07/rsz_apocalypse-comic-07052015.jpg
http://www.cosmicbooknews.com/sites/default/files/bryan-singer-x-men-apocalypse- reacts-ivan-ooze.jpg

3.2. Apokalips - trochę szkoda, że nie użyto linii fabularnej z bajek. Czyli "Days of future past" z podróżującym w czasie żołnierzem, chcącym uratować swego synka. Ale i tu był dobry pomysł scenarzysty. Tak, mówię poważnie: na czarny charakter w tym filmie był DOBRY pomysł. Niestety kompletnie zmarnowany.

Po pierwsze źle dobrano aktora. Tutaj kluczem jest "ojciec". Ojciec mutantów - on chce ZAOPIEKOWAĆ się swoimi dziećmi. Pomaga im, zwiększa im moce. Powrócił ze snu, przed którym był władcą świata i teraz chce władzę odzyskać i dzielić się nią tylko z dziećmi - czyli mutantami. Im potężniejszy, tym większą dostanie władzę. Apokalips w filmie wygląda jak smutny smerf, Oscar Isaac próbuje, ale nie ma z czego rzeźbić swej roli. Wypada żenująco słabo. Przydałby się tu starszy aktor, o dużej charyzmie, który faktycznie robiłby za dobrego "ojca". Paradoksalnie najlepiej ta postać wygląda na początku, gdy jest stara - wtedy czuć od niej jakiś majestat. Później zostaje już tylko młody i smutny papa smerf, chcący zniszczyć ziemię.

I tu wracam do Magneto: Apokalips przychodzi do Eryka, gdy ten jest wrakiem. Stracił żonę i córkę, zabił wszystkich w fabryce (w tym swojego kumpla)... nie chce już żyć i prześladuje go cierpienie. Apokalips przenosi go do Auschwitz i tam konfrontuje z lękami. Odbiera mu złe emocje: strach i cierpienie, pozostawia wewnętrzny spokój i... pragnienie zemsty. Jest jego ojcem, jest ojcem mutantów i się nimi zaopiekuje. Przecież o to walczył Magneto przez całe życie - o bezpieczeństwo mutantów. A sam nie poradzi sobie z ludźmi i z X-Menami, potrzebuje Apokalipsa. Razem zbudują nowy, lepszy świat (dla mutantów). Magneto się zgadza, otrzymuje większe moce i idzie za nim.

Przydupasy Apokalipsa... oni nie są czwórką jeźdźców, to tylko zwykli mutanci, przyjęci w szeregi armii Apokalipsa, ale nie podróżujący z nim bez przerwy. Widzimy ich sporadycznie, w tle widać, że jest między nimi interakcja.

3.3. Wielki finał - i tu był naprawdę niezły pomysł. Magneto wydobywa cały metal z ziemi, by zniszczyć cywilizację (jako jeden z nielicznych mutantów Omega - poza paroma wyjątkami najpotężniejszego rodzaju mutantów, byłby w stanie to zrobić wzmocniony przez Apokalipsa). Wtedy pojawia się Raven i mówi mu, że nie stracił wszystkiego i wszystkich, że ona jest jego przyjaciółką. Nachodzą go delikatne wątpliwości. To samo mówi Charles, ale Eryk nadal odmawia, choć z żalem. Proponuje im, by się przyłączyli, otrzymując oczywiście negatywną odpowiedź.

Wszyscy z najpotężniejszych mutantów po kolei próbują pokonać Apokalipsa. Najpierw Quicksilver, który przez chwilę go tłucze (tylko powinno to być mniej komiczne - nie zaburzające majestatyzmu antagonisty). I faktycznie przegrywa, ale w nieco bardziej błyskotliwy sposób (raczej psioniczny impuls, wyładowanie energii lub telekineza, niż złapanie jakąś piaskową macką). Potem Charles wchodzi mu w umysł i rozgrywa się między nimi pojedynek. Znowu przez chwilę wydaje się, że tym razem Apokalips przegra, ale ostatecznie obaj - i Charles i Quicksilver - dostają od niego jednocześnie ciężkie bęcki. Nadchodzi Mystique, w postaci jednego z mutantów służących Apokalipsowi, ma zabić Quicksilvera i wtedy rozcina Apokalipsowi gardło. Ten się regeneruje (mógłby nawet być taki myk z podniesieniem własnej głowy jak w dodatku do Wiedźmina 3 - lub coś w podobny deseń), chwyta Raven za gardło. Przed nim klęczy Quicksilver w kałuży własnej krwi, Charles również jest bliski śmierci.
Magneto przygląda się temu, mając coraz silniejsze wątpliwości. Wtedy ostatkiem sił Charles lub Raven mówi mu, że Quicksilver jest jego synem. To kropla, która przelewa czarę - Magneto z krążącą wokół niego nieskończoną ilością żelastwa atakuje Apokalipsa. Po raz kolejny wydaje się, że ten przegra, ale ostatecznie przeważa nad Charlesem, Raven, Quicksilverem, Magneto i pozostałymi mutantami jednocześnie - co pokazuje, jak niewiarygodnie jest potężny. I tu wchodzi ostatnia zmiana...

3.4. Jean Grey - kolejny wątek, który jest wspaniały w komiksie, a tutaj fatalny. Wątek Jean, a może raczej Feniksa, byłby zapowiedzią kolejnej części X-Menów (choć tak naprawdę Apocalypse można było spokojnie rozbić na dwa filmy).

Już na samym początku widzimy dziesięcioletnią, rudą Jean w swoim pokoiku, rozmawiającą/bawiącą się z przyjaciółką. Po chwili zabawy zbiegają na dół, krótka rozmowa z rodzicami i idą się bawić. Taka klasyczna rodzinna scenka, w której jednak zdążymy zauważyć drobne "sztuczki" używane przez Jean Grey: jakieś skromne zaczątki czytania myśli lub telepatycznej sugestii. Rodzice proszą, by nie odchodziły zbyt daleko, ale Jean nalega, by poszły w jakieś dalekie miejsce (wybrzeże/wzgórze, cokolwiek).
W następnym ujęciu bawią się Frisbee na jakimś zadupiu - np. na polanie przy pustej drodze. Jean rzuca Frisbee nieco zbyt wysoko, a jej przyjaciółka zapatrzona w górę, biegnie, by je złapać. Nagle zza zakrętu pojawia się rozpędzony samochód i wpada prosto na dziewczynkę. Jean biegnie ku niej, kierowca na chwilę wysiada i widząc, że ofiara jest niemal martwa, wsiada w samochód i ucieka z miejsca (przypadkowej) zbrodni - ot, albo idiota, albo pijany (czyli też idiota). Jean zdesperowana krzyczy o pomoc, biegnie kawałek, ale dookoła ani żywej duszy. Biegnie więc do przyjaciółki, która przytula się, patrząc na nią gasnącymi oczami.
http://s1270.photobucket.com/user/auggie1989/media/1347065779045.jpg.html
Wtedy Jean używa swojej mocy. Próbuje wejść do jej umysłu, by ją przy sobie zatrzymać. Tworzy więź. Płacze, krzyczy, że nie puści, że nie pozwoli jej odejść. Przyjaciółka powinna już umrzeć, ale Jean udaje się przez kilka sekund stworzyć więź tak silną, że utrzymującą ją sztucznie przy życiu. Rzeczywistość wokół zaczyna się rozmazywać, robi się ciemno, na niebie zaczynają widnieć gwiazdy, po podłożu przesuwają się cienie. Tutaj miejsce do popisu dla grafików i animatorów. Jean Grey tworzy więź utrzymującą przez bardzo krótki czas swoją przyjaciółkę przy życiu, ale sama zapada się w krainę zmarłych - czy będzie to czarna rzeka styksu, z gwiazdami kosmosu przesuwającymi się w oddali, czy jakaś inna wizja - widać, że dziewczynka oddala się coraz bardziej od świata żywych. Przez chwilę odwraca się za siebie - światełko w tunelu do jej rzeczywistości maleje coraz szybciej i po chwili zamyka się kompletnie, a ona wtulona w przyjaciółkę zapada się głębiej i głębiej i głębiej (tu robota grafików plus odpowiednia muzyka ma ogromne znaczenie).

Wtedy, gdy "nie ma już nadziei", dostrzega ją Phoenix Force. Jeden z bardziej tajemniczych bytów w kosmologii Marvela. Istota, będąca ślepiami w ciemnościach, lub kształtem wśród gwiazd, albo nawet tylko samym głosem - widz musi wiedzieć, że to coś dostrzegło Jean. I jest pod wrażeniem mocy dziewczynki, której jako jedynemu człowiekowi i jednej z niewielu istot w wszechświecie udało się zaburzyć granicę między życiem a śmiercią. Dlatego postanawia jej pomóc - odcina więź z przyjaciółką, odrywa ją od niej i przywraca do świata żywych. Jean jednak wykończona wpada w śpiączkę.
http://s1270.photobucket.com/user/auggie1989/media/1347066614403.jpg.html
http://3.bp.blogspot.com/-o_24hdWhWa4/U9AflnCdvdI/AAAAAAAAVwg/FOa9dsWEQBA/s1600/ Annie.jpg
To jest intro wprowadzające tę postać. Na pewno jednak wątek feniksa musi być jeszcze trochę rozwinięty. Może być nieco na zasadzie opętania: czyli widz nie do końca wie, czym jest to COŚ, co nawiązało kontakt z Jean i jakie ma motywacje. Mając tę bazę, w finale zupełnie logiczne staje się to, że Jean pokonuje Apokalipsa, jedną z najpotężniejszych istot na świecie. Staje się to bezpośrednią zapowiedzią sagi feniksa.
http://static4.comicvine.com/uploads/scale_small/1/10812/2363684-phoenixdone.jpg
Obrazki tak dla zaznaczenia, ile fajnego contentu jest w historii Jean Grey. Ma historię równie dobrą co Magneto, grana przez naprawdę dobrą aktorkę mogłaby być równie fajną postacią. A Sophie Turner chyba ma talent.

No i tyle z analizy. Dodam jeszcze parę wad / błędów / głupot scenariuszowych:
- pompatyczna jak u Baya praca kamery
- romans Xaviera i Moiry wzięty z 4 liter
- podteksty Hanka względem Mystique - strasznie mętne i sztuczne pozory relacji, które przecież w "First Class" wypadły naturalnie
- przesyt wątków, które są zbyt poucinane, brak spójności tonu (komedii i dramatu), przez co film sprawia wrażenie miszmaszu i zlepka scen
- tragicznie kiczowaty finał: Magneto strzelający dwoma prętami składającymi się w "X", Apokalips, który zamienił z nim kilka słów a i tak mówi "zdradziłeś mnie?!" - "nie, zdradziłem ich" (plus slow-motion i podniosła muzyka) - KICZ!
- Wolverine i tak został porwany przez Strykera, chociaż Mystique uratowała go na koniec DOFP - co sprawia, że tamto zakończenie jest bez sensu i cała nowa linia czasu też zbyt wielkiego sensu nie ma...
- między First Class a Apocalypse minęło DWADZIEŚCIA LAT a żaden z bohaterów w ogóle się nie zestarzał: coś pięknego. Mimo upływu dwudziestu lat wszyscy wyglądają dokładnie tak samo.
- potwarzanie tego samego motywu co zawsze: znowu konflikt Magneto i Xaviera na tle "mutanci vs ludzie" i tolerancji, znów ktoś chce wykorzystać moce Xaviera/Cerebro

Na plus wprost fenomenalna, nie z tej ziemi scena z Quicksilverem i dobre aktorstwo Fassbendera i McAvoya (podobał mi się też epizodyczny Stryker - miał charyzmę).

Wielka szkoda, jak bardzo zaprzepaszczono szansę na doskonały film komiksowy i zrobiono wielką mieszankę kiczu z kilkoma niezłymi scenami i garścią dobrych pomysłów, bardzo słabo wykorzystanych. Za takie zepsucie filmu Bryan Singer dostaje ode mnie 3/10 - oby oddał tę serię komu innemu. Najlepiej Matthew Vaughn, który nakręcił "First Class".

jakub_kowalik89

Nic dodać nic ująć, świetna recka. Sam film oceniłbym na 6/10. Może oczekiwałem zbyt wiele po zapoznaniu się z poprzednimi częściami, ale ta część zawiała tandetą jak na siłę robione kontynuacje innych filmów (np. Transformers), czy gier (Assassin's Creed). Film chaotyczny, wiele zmarnowanych wątków. Dark Phoenix wprowadzony bez żadnej historii, co śmieszniejsze - Jean Grey bez problemu go kontroluje... Wolverine również wrzucony na siłę, nawet słowa nie wypowiedział... Film ogląda się ciężko, parę razy robiłem przerwę mimo że jestem fanem całego uniwersum Marvela jak i części DC. Słabo.

ocenił(a) film na 6
jakub_kowalik89

Troche to wszystko zaczyna byc juz irytujace. X menów zawsze ocenialem wysoko, bo to bylo fajne, rozrywkowe kino. Tutaj...no juz niekoniecznie, bo mam wrazenie, ze za duzo kombinuja. Tutaj cos kreca, cos wywalaja, usuwaja caly jeden film.
Najbardziej denerwowalo to, ze dla kogos kto nie siedzi/siedzial w komiksach film byl mocno niezrozumialy. Ja osobiscie juz chyba widzialem ze 4 wersje tego jak Wolverine uciekal od Strykera. Nikt sie nie starzeje, Sztorm ktora we wczesniejszych filmach ewidentnie jest tylko troche starsza od Scotta, czy Jean tutaj jest w ich wieku. Wydarzenia ktore widzialem w innych filmach tutaj miejsca wlasciwie nie maja i rozumiem, ze to ma zwiazek z odwroceniem biegu wydarzen itd, ale jakos moglo to byc troche lepiej wytlumaczone wg mnie.
No coz...mam nadzieje, ze nastepny film z Wolverinem bedzie fajny, bo rezyser nie bedzie musial myslec jak tu go wcisnac, zeby koniecznie tworzyl jakas calosc z reszta filmow.

ocenił(a) film na 1
karimnaf

Zwiastun nowego "Wolverine'a" wygląda cudownie, jeśli pójdą w tą samą stronę w samym filmie... może być bardzo dobry film. Mam spore nadzieje - tylko niestety zwiastuny potrafią świetnei oszukiwać. :)

ocenił(a) film na 7
jakub_kowalik89

nie ma to jak uczciwa ocena... w porównaniu do codziennych dziesiątków filmów w TV to ten jest słaby... ubaw po pachy... ;]
notabene... ta seria nigdy nie będzie za mądra i pełna już sprzeczności więc skąd te oczekiwania, heh...
widowisko za to jest niezłe, warto obejrzeć... Twoje 3/10 sugerują coś innego, że warto pominąć...

ocenił(a) film na 1
VanKert

Film zły też może się dobrze oglądać. A "X-Men: Apokalipsa" jest filmem bardzo głupim i po prostu złym, nawet jeśli ogląda się nieźle.

Wyjaśniłem dokładnie, dlaczego zmarnowano spory potencjał.

ocenił(a) film na 7
jakub_kowalik89

a ja przeczytałem... i akurat w ocenie nie powinno brać się pod uwagę czegoś czego nie ma... ;]
wg mnie było tu kilka świetnych scen, kilka eeee... że tak powiem naciąganych czy zabawnych ale mimo tego co napisałeś to sam film (taki jaki jest) zasługuje przynajmniej na ciut więcej... 3 wygląda jak kara za pokładane i niespełnione nadzieje... :]
ok, ale skoro uważasz, że ten film jest po prostu słaby i nie warto go obejrzeć (bo TO SUGERUJE TA OCENA) to jak tam uważasz... dla mnie był dość widowiskowy i mimo sprzeczności, niedociągnięć itd. - 'fajnie' się go oglądało... nawet wyglądałem Songa czy się nie włączy do tej apokalipsy... ;]

VanKert

powinni skonczyc te serie na bastionie .Fabula nie trzyma sie kupy ,kasuja jedne wydarzenia dodaja drogie, zero logicznego myslenia -no ale przeciez trza kase zarobic poki lawrenc jest na topie wsrod placzacych emo (mysla ze to dalej katnis tylko taka niebieska )

ocenił(a) film na 7
avada_kadavra

a propos takich serii... no a co powiesz o new Kapitan Ameryka? Wojna bohaterów? tam to ja się dopiero zanudziłem z tą ich polityką przez pół filmu... i wg Ciebie to jest wiarygodne, tak traktować przyjaciół (więzienie 2m x 3m? i mogli teoretycznie się pozabijać) - to dla mnie bardziej bez sensu... a co to? nieśmiertelnych oglądam czy jak? :/
a ten film hmm, no cóż, może kilka cudów było (teleportacja na życzenie w dowolne miejsce, heh) i pomieszanie z czasem ale sam film się ładnie oglądało i Egipt był :] i Fenix nam przybył... ;]

VanKert

skonczylo sie przewidywalnie wszyscy zyli dlugo i szczesliwie ,nikt nie umarl ,film zrobiony chyba tylko po to zeby pokazac sile przyjaz...ee sorry cycki scarletch bitc...witch w kusym stroju (to akurat byl jeden z + filmu) mam nadzieje ze chociaz assasina nie zepsuja

avada_kadavra

w sumie co do feniks to nie mam jakichs wielkich zastrzezen poza tym ze wyglada w tym jak wykastrowana wersja famke

ocenił(a) film na 7
avada_kadavra

troszkę na początku zawiało Gwiezdnymi Wrotami - fajna atmosferka, koniecznie muszą wpleść ten wątek... ale... ja tam czekam aż Songo się do nich przyłączy... tylko nie wiem jak nazwać taki odcinek... wypadałoby WOJNA ŚWIATÓW? ;D ;]

ocenił(a) film na 8
avada_kadavra

Ale bastion to szambo

ocenił(a) film na 1
VanKert

Ale to zależy jak ktoś ocenia film. Dla mnie idiotyzmy które się tam działy, fatalne budowanie relacji między postaciami, dziury logiczne, złe przedstawienie postaci, kicz... to mi zepsuło seans.

Ktoś inny mimo tego będzie się bawił dobrze i oceni film wyżej. Najważniejsza jest sama treść tekstu, ocena jest tylko liczbą. :)

ocenił(a) film na 1
jakub_kowalik89

kurcze nawet nie mam czasu czytać Twojej recenzji, ale za taki kawał pracy należy się pochwała, nie szkoda Ci czasu rozpisywać się na temat gniota?

ocenił(a) film na 1
wingtsun

Temat jest dość ciekawy a w scenariuszu był naprawdę spory potencjał - stąd uznałem, że warto napisać analizę. :)

ocenił(a) film na 1
jakub_kowalik89

no cóż, moim zdaniem człowiek, który ma potrzebę rozwoju, nie da się złapać na kolejne przygody o niczym, dla mnie X-men się skończył i następnej części na pewno nie obejrzę, ile można oglądać to samo... problem jest niestety z napisami do naprawdę ciekawych filmów w sieci choćby kino koreańskie czy japońskie - nie do wszystkiego da się znaleźć napisy w j. polskim a angielski człowiek musi przemielić w głowie zanim do niego dotrze, a tu kolejne sceny i kolejne napisy...:)
wszystkiego dobrego

jakub_kowalik89

Cóż... Na takie dictum wypada się jedynie zgodzić... niestety. I zgadzam się z tym, że Apocalipse to złoczyńca na co najmniej dwa filmy a nie jeden i to słaby w dodatku. W kolejnym powinien być przynajmniej postacią drugoplanową, takim master-of-puppets ciągnącym za sznurki ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones