Widać skok technologiczny w porównaniu z innymi noirami... Bardziej żywe ujęcia, praca kamery, trochę plenerów, śmierci wprawdzie dalej nierealistyczne ale przynajmniej jakaś krew i rany się pojawiają...
Ogólnie film jest poprawny, nie tak trzymający pod napięciem i fascynujący jak 'Biały żar' albo 'Asfaltowa dżungla' ale przyjemnie się ogląda.
Zakończenie to oczywiście partactwo totalne, wymyślone na siłę głupoty bo kodeks Haysa nie mógł pozostawić bandyty na wolności i z forsą. Rozpadająca się walizka to śmiech na sali podobnie jak dumnie kroczący polismeni ze spluwami. Ostatnie 3 minuty można sobie podarować.
Pozwolę sobie zacytować fragment recenzji z KMF dotyczący zakończenia:
"W tym momencie reżyser ukazuje nam swój sceptyzm (który będzie z filmu na film miarowo rósł), względem życia, względem człowieka jako nieporadnej jednostki społecznej, biologicznej i wszelkich jego poczynań. Pokazuje, iż w nawet najściślejszych, najdokładniejszych kalkulacjach nie można przewidzieć czy uniknąć błędu, wyzbyć się przypadkowości. I choćby byłby to błahy, niepozorny szczegół, to może doprowadzić do porażki (jak chociażby zbytnio rozgadana panienka lub nadpobudliwy pudelek ;)"
A ja za samo zakończenie podniosłem ocenę o jeden punkt... Rozłożyło mnie na łopatki, świetnie, ironicznie, w przemyślany sposób podsumowuje całość. A widok fruwających dolarów - bezcenny :D