Mogłoby być, gdyby nie ten sowiecki patos. Niby film rosyjski, a oglądając go (wytrzymałem tylko jakieś pół godziny) miałem wrażenie, że oglądam "arcydzieło" sowieckiej "kinomatografii". Jak mówią ruscy - "zadołbali"! Rozumiem, że dałeś się nabrać na teaser (czy trailer)... Ja, niestety, nie oglądałem, inaczej bym nie próbował nawet oglądać tego gniota. A przecież to taki zayebisty temat. Rosjanie przecież umieją współcześnie robić świetne filmy, choć można je policzyć na palcach jednej ręki. I od razu zastrzegam - nie pieprz mi tu (bo nie odpowiem, nawet nie przeczytam twojej "riposty"), że nie wiem, o czym ględzę, bo obejrzałem ich co najmniej setki (jeśli nie tysiące)!

Sam filmu nie widziałem, jedynie zaciekawiła mnie nowość gatunkowa w rosyjskim kinie. Film był ponoć kandydatem do Oscara...Armenii, ale go zdyskwalifikowano, więc to pewnie dlatego miałeś wrażenie obcowania z "arcydziełem".
Natomiast może i obejrzałeś takie liczby filmów i faktycznie jesteś ekspertem, ale twoja wypowiedź jest bardzo ogólnikowa, a na koniec okazałeś się po prostu chamem.