W Zmowie Robet Ryan wciela się w rolę podstarzałego (jak na swoją profesję) pięściarza, który uczestniczyć ma w swojej ostatniej walce na ringu. Stoker Thompson, bo tak nazywa się postać grana przez Ryan'a ma zmierzyć się z debiutującym w profesjonalnej walce o 12 młodszym Tygrysem Nelsonem. Stoker, będący w kiepskiej formie, wygraną w tej walce chce z godnością odejść na sportową emeryturę. Jednak ani bukmacherzy, ani przyjaciele, ani jego dziewczyna nie wierzą w jego zwycięstwo. Aby przypieczętować zwycięstwo Tygrysa Nelsona gangster Little Boy ustawia walkę i w tym celu przekupuje menadżera i trenera Stokera. Ci jednak są na tyle pewni porażki swojego podopiecznego, że nawet nie informują go o tym, że walka została sprzedana.
Z perspektywy XXI wieku nie trudno domyślić się przebiegu akcji filmu, ale nie jest to wyłącznie ramota sprzed 70 lat, a obraz jest dostatecznie emocjonujący. Zacznę nietypowo bo od technicznej strony filmu. Dobra reżyseria wciąż będącego na początku jakże owocnej kariery Roberta Wise, ładne zdjęcia nagrodzonego za ten film w Cannes operatora Miltona R. Krasnera oraz sprawnie zrealizowany oraz emocjonujące w konstrukcji pojedynek bokserski pozwoliły Zmowie zestarzeć się z dużą godnością. Do tego jeszcze dostajemy duszny klimat hali i szatni bokserskiej oraz świetnego, zwłaszcza w drugiej połowie Roberta Ryan'a.
Pełna recenzja na moim fejsbukowym blogu Wieczorny Seans Filmowy. Link do fanpage'a na moim profilu. Zapraszam!