Ciekawa, pełna psychologicznych niuansów fabuła. Poprowadzona z kilku punktów widzenia i trzymajaca w napięciu. Historia wcale nie taka prosta, jakby się wydawało, bo lekko podszyta refleksją filozoficzną dot. ludzkiego życia, jego początku, końca no i ścieżek, które wybieramy. Postać 'socjopaty' świetna, lekko groteskowa i ironią opleciona, a podczas samej końcówki nie zsikałem się ze strachu w majty aż tak, jak tu piszecie, ale na pewno mocna. Jedynym minusem, którego się doszukałem jest muzyka; rozumiem, że klimat lat 80 i w ogóle, ale jak dla mnie to była ona po prostu słaba.
No i cały czas w trakcie seansu uporczywie powracało wrażenie zwiazane z panem Haneke i jego obrazami "Ukryte" i "Funny Games". Orientuje się ktoś czy on wspominał coś o tym filmie kiedyś w wywiadach?