jestem zaskoczony tak wysokimi ocenami. Przecież w tym filmie tyle rzeczy nie trzyma się kupy. Przede wszystkim:
1. Jak można porywać kogoś na tak zatłoczonej stacji benzynowej??? Zrezygnował z porywania autostopowiczki, która była z kolegą i z tego powodu zarzucił ten pomysł? Totalna głupota.
2. Zakończenie, kompletny bezsens. Rex wsiada z porywaczem do samochodu i jeszcze na jego prośbę wypija środki usypiające... A potem zdziwiony, że go Raymond zakopał żywcem...
Dziwne, że nie zrozumiałeś tego psychologicznego wątku. Właśnie po to Rex wsiadł do samochodu i wypił środki usypiające, żeby dowiedzieć się co się stało z Saskią... Inaczej prawda nigdy nie wyszłaby na jaw, a jeżeli już to pewnie nie za życia Rexa. A że Raymond był aż takim psycholem, to nawet widzowi trudno się domyślać i jest na końcu zaskoczony.
Ja to rozumiem, po prostu podtrzymuję, że to nie ma sensu. Morderca Twojej byłej sam Cię odnajduje, mówi o tym, że ją zabił i obiecuje, że się dowiesz jak zginęła pod warunkiem, że wypijesz środki usypiające. Przecież to oczywiste, że jak się zgodzisz to po Tobie. Na co innego można liczyć? Każdy w tej sytuacji zrobiłby wszystko żeby mordercę unieszkodliwić, dowiedzieć się kim jest. Ale nie, nasz główny bohater liczy na to, że morderca-psychopata zawiezie go do jego byłej i będą żyli długo i szczęśliwie.
Rex był w desperacji, a ludzie zdesperowani często popełniają głupoty.
Sprawca porwania Saskii chciał się po prostu Rexem pobawić. Dla niego było to rozrywką, a dla Rexa nieszczęściem.
Cały sens tego filmu polega na tym, że Rex okazuje się większym psycholem od porywacza. Jego obsesją i jedyną motywacją jest CIEKAWOŚĆ a nie miłość. Nie chce odnaleźć Saskii tylko dowiedzieć się co się z nią stało!!! To nie jest holywoodzka produkcja.
Pytanie numer 2 wyjaśnia sens filmu. Chodzi po prostu o ciekawość, o istotę życia, o istotę śmierci. Ten film to w gruncie rzeczy odzwierciedlenie refleksji każdego z nas na temat tej uję to "drugiej strony". W dodatku klimat, aktorstwo dopełniają już i tak genialny całokształt sprawiając, że "Zniknięcie" to arcydzieło.