Jestem z pokolenia tych dziewczynek. Rodzice zabierali mnie do Bułgarii, gdzie najlepiej szły dżinsy, okulary pilotki, kasprzaki i papierosy Kenty. Stałem w kolejce po meblościankę. Pomarańcze były tylko przed świętami a złodzieje kradli koła w maluchach i syrenkach. Moje pokolenie wspomina te lata jako czas beztroski, gdzie wycieczki rowerowe, gra w kapsle, oranżada w woreczkach i guma Donald były esencją życia. Nasi rodzice widzieli to inaczej, ale my wspominamy ten czas jak najlepiej, bo innych czasów nie mieliśmy. Dlatego uważam ten film za jeden z lepszych o tamtych czasach, bez martyrologii, bez rozliczania, bez polityki.