W otchłani pseudo aktorów którzy mają tylko dawać gębę takie brylanty jak Pan Benedict uwidoczniają kryzys kinematografii. A w zasadzie nie kryzys a celową politykę przemysłową. Wolę gdy aktor to artysta a nie robotnik z fabryki. Dlatego pomijając kilka perełek wolę kino z lat 50, 60. U wytrawnego artysty nie dostrzegam urody, tylko grę tak jak u ww Londyńczyka.