Nie wiem czy bardziej cieszyłam się z wygranej Joaquina czy wygranej tej artystki która stworzyła coś niesamowitego. Muzyka filmowa to chyba coś co zawsze traktowałam trochę po macoszemu (jest bo jest, czym się ekscytować). Przy Jokerze natomiast byłam w szoku bo nagle usłyszałam ją w taki sposób jakby to nie Arthur a ona była głównym bohaterem. A potem olśniło mnie że przecież coś podobnego czułam już oglądając Czarnobyl...Chapeau ba! Ta kobieta to wirtuoz.