Pan Irons zapewne nie przypadkiem zawsze gra gentlemanów o bardzo rozbudowanej, ciekawej psychice. Ogromną przyjemnośćią byłoby go poznać, sprawia wrażenie nieprzeciętnego czlowieka. Szczególnie podziwiam go za rolę w "Lolicie". Tam musiał wywiązać się z roli tym trudniejszej, że była to ekranizacja doskonałej powieści i wcielił się w rolę bardzo skomplikowaną - rolę przyszywanego ojca i zarazem kochanka 12-letniej dziewczynki, starego profesora i przewodnika po USA. Szkoda że nie pojawia się on częściej na dużych ekranach.