Grał przeróżne role. Te z ojca chrzestnego mimo że małe wgniatały w fotel. Zauważcie że umiał wykorzystać każdą sekundę jaką mu dano na ukazanie prawdziwej gry aktorskiej. Myślę że scena kiedy postrzelono Marlona Brando jest kapitalna, jego emocje, zachowanie, gesty ... tego nie można opisać. Facet miał potencjał. Świadczy o tym choć sam fakt że zagrał w ojcu chrzestnym gdzie grali aktorzy grubego kalibru (jako ciekawostkę powiem, że Brando skrytykował pomysł włączenia do obsady Burta Reynoldsa który bądź co bądź dysponował większym doświadczeniem niż Cazale).

Chciałbym by dzisiejsze kino uczyło się czegoś od takich ludzi jak niestety nie żyjący dziś John Cazale. Wole takiego człowieka, o którym czasami pomyślę, zadziwię się tym co osiągnął i będę oglądał filmy w których zagrał podziwiając go niż aktorów którzy poza kasą nie myślą o niczym - zero ambicji.

Nie sposób nie pamiętać o takim człowieku, który mimo choroby był do końca swoich możliwości na planie filmowym i proszę zauważyć, że sprytnie ukrywał emocje uchodzącego z niego życia. Grając w filmie i mając świadomość, że to ostatnie dni życia, kto tak umie, pytam się kto?

Za to respekt, za ambicje i za grę aktorską.

John powinien być autorytetem dla nowicjusz z Hollywood, ale no tak wiem kasa i kasa....

Spoczywaj w pokoju John [*]