Byłem ostatnio na spektaklu "Boska!" w Teatrze Polonia, gdzie Maciej Stuhr gra jedną z głównych ról. Zawsze mówiłem, że Maciej Stuhr jest idealnym przykładem osoby, która talentem ucisza wszelkie zarzuty o nepotyzm. Niestety w tym spektaklu był po prostu beznadziejny.

Takiego mizdrzenia się dawno nie widziałem. Stuhr gra tam geja o stereotypowym głosiku i nawet tego nie potrafił obronić. Ten jego głos raz był tęczowy, a raz zwyczajny. Poza tym miałem wrażenie, że nie daje rady głosowo, bo często musiałem się wsłuchiwać co mówi, mimo że siedziałem z przodu. Jedyne co mi się podobało to jak grał na pianinie, tutaj zaskoczenie.

"Boska!" to ogółem bardzo słaby spektakl moim zdaniem i aż dziw, że grają go już kilkanaście (!) lat. Humor jest czerstwy, schlebiający bardzo niewymagającemu widzowi. Niestety publiczność momentami ryczała ze śmiechu z tych głupawych żartów, więc jak widać opłaca się grać żenadę.

Z całego spektaklu najmniej podobał mi się właśnie Stuhr i... Janda. Na tle Zborowskiego czy Ewy Telegi wypadają naprawdę blado, ale Stuhr to już kosmiczna wręcz przepaść. Miałem wrażenie, że zatrudnili jakiegoś studenciaka na zastępstwo prawdziwego aktora.