Aktor technicznie poprawny. Z tym że kompletnie sztuczny, bez charyzmy. Coś jak Olivier. Nie mógł pogodzić się z wielkością żony.
Zgadzam się. Uważam, że Ferrer był bardzo sztywny, sztuczny i drewniany.
W tylu filmach, gdzie go oglądałam, nigdy nie był gwiazdą i nigdy nie przykuwał uwagi. W "Wojnie i pokoju" został jak zwykle przyćmiony przez żonę i Henry Fondę.
A ja się nie zgadzam. A jak miał zagrać syna takiego strasznego ojca.
Dlatego grał takiego sztywnego i drewnianego, pozbawionego uczuć w dzieciństwie i niezrozumianego w dorosłości. Dopiero w scenie śmierci pozbył się nabytej sztuczności. Sądzę, że doskonale wczuł się w rolę. A w Lili byl wzruszający w swym kalectwie i pragnieniu miłości.
Po latach obejrzałam ponownie Wojnę i Pokój i tak to zobaczyłam.
Ale może się mylę.
Pozdrawiam
Także się zgadzam .Według mnie był słabym aktorem .Zawsze grał tak samo , jego kreakcje nie zmieniał się . Był monotonny i drewniany.
W końcu ktoś krytykuje Oliviera. I słusznie. Owszem, w przypadku obu par to kobiety górowały w aktorstwie i przekonają mnie żadne frazesy o wielkości Pana Laurenca.