Bo wiesz, samo w sobie to, że Meryl wygłosiła takie przemówienie na stricte kulturalnym wydarzeniu nie jest przeze mnie najlepiej traktowane. Ale samo to, co mówiła, uważam, że było słuszne. A Trump mógł się albo do tego nie ustosunkowywać w ogóle albo zrobić to taktownie, a nie narażając się opinii publicznej tekstami w stylu, że jest ,,Przeceniana''. Stosunek do tej aktorki jest powszechnie znany i mówiąc to, a nie coś innego, powinien był o tym pomyśleć.
myślisz że trumpowi zależy na opinii publicznej? i że to on naraził się jej (opinii) bardziej niż streep krytykując najpopularniejszy sport w usa oraz mma, które ogląda tam kilka milionów ludzi?
Ale ja mówię o samej konfrontacji tej dwójki, ta krytyka to inna sprawa, według mnie bardzo niefortunne porównanie. Poza tym, tu też można by się spierać co do tego, czy faktycznie sztuką jest uprawianie sportu, bo nie dla wszystkich to jest jakimś kunsztem (tylko teraz nie jedź po mnie, bronię jej, ale jak najbardziej uważam, że sporty to też sztuka). A Trumpowi powinno zależeć, skoro zajmuje taką pozycję, a nie inną.
wiesz, podważyć umiejętności jednej aktorki, a obrazić te dwa, bardzo popularne, sporty to jednak różnica i to zdecydowanie na korzyść trumpa.
tak na prawdę to sam zastanawiam się nad celowością wystąpienia pani streep. podczas kampanii wyborczej jednak większość hollywood oraz celebrytów opowiedziało się po stronie pani hilary clinton, i co? niewiele to dało - wygrał trump. więc po jaką cholerę, teraz, w przeddzień zaprzysiężenia atakować go i pozować na wielki autorytet? ciekawe czy to ona sama wpadła na ten pomysł, czy może ktoś jej go podsunął.
"Powszechnie znany stosunek"? Sugeruję myśleć samodzielnie i nie myśleć o "powszechnie znanych stosunkach".
Ona to już niestety wcześniej się pogrążyła strzelając sobie wspólne selfie z Clintonową. Co do reakcji Trumpa, to z tym nazywaniem ją "jedną z najbardziej przecenianych aktorek" rzeczywiście zabrzmiał jakby pisał to z czystej złośliwości. Nie zmienia to faktu, że poza tym zdaniem w swoim wpisie zawarł całą prawdę, szczególnie w nazwaniu Streep "sługuską Clinton", do których należy 99% celebrytów z Hollywood.
Prawda jest taka, że opinie polityczne celebrytów nikogo tak naprawdę nie obchodzą. To, że oni sami już tego nie dostrzegają to prawdziwy problem. Streep ze swoją przemową z gali filmowej zrobiła galę lamentów politycznych.
Zgadzam się, nigdy Streep nie lubiłem ani jako osoby ani jako aktorki i też wydaję mi się ona mocno przeceniona, a po takich wypowiedziach jeszcze bardziej tylko traci w moich oczach. Szkoda, że te wszystkie Akademie od nagród znalazły sobie takie pupilki i praktycznie co roku muszą je nagradzać, a prawdziwych aktorów, którzy od lat zachwycają jak Pacino, Norton, Pitt, Oldman i wielu, wielu innych nie potrafią należycie docenić.
ja przestałem kilka lat temu śledzić oscarowy wyścig, gwoździem do trumny była zeszłoroczna decyzja o zwiększeniu ilości czarnoskórych członków akademii.
Jak widać przemówienie na Globach się opłaciło. Chyba że nominacja do Oscara za Boska Florence to jakiś ponury żart Akademii.
No jak widać opłaciło się brać czynny udział w kampani Hilary Clinton i potem na jednej z najważniejszych imprez skrytykować Trumpa. Nominacja do Oscara jest ;) Żenada
Ból dupy po sromotnej porażce liberalno-lewackiego światka trzeba odreagować, a że ichniej Krysi Jandzie doskwiera on szczególnie, to powiedziała co powiedziała. To znaczy wybełkotała co wybełkotała.