Recenzja wyd. DVD filmu

Aleja potępionych (1977)
Jack Smight
Jackie Earle Haley
George Peppard

Długa droga przez piekło

Zanim Mel Gibson bronił prawa w zdziczałej Australii ("Mad Max"), a Patrick Swayze walczył o wodę na niekończącej się pustyni ("Stalowy świt"), swoją wizję świata po wojnie nuklearnej przedstawił
Zanim Mel Gibson bronił prawa w zdziczałej Australii ("Mad Max"), a Patrick Swayze walczył o wodę na niekończącej się pustyni ("Stalowy świt"), swoją wizję świata po wojnie nuklearnej przedstawił Jack Smight, opierając ją na powieści Rogera Zelaznego. W ten sposób dał podstawy do rozwoju podgatunku scence fiction, który święcił triumfy kilka lat po swojej premierze. Czy tytuł prekursora jest jednak w stanie zagwarantować dobry seans?

W przeciwieństwie do książki, autorzy filmowej wersji "Alei potępionych" postanowili ukazać bardzo dokładnie, w jaki sposób doszło do zagłady Stanów Zjednoczonych. W drętwym epilogu obserwujemy przebieg wojny nuklearnej. Gdy już mija pierwsze 15 minut, świat staje się pustynią, a główni bohaterowie żyją tylko i wyłącznie dlatego, że część wojskowej bazy, w której służyli, znajduje się pod ziemią. Niestety wystarczy spora ilość czasopism pornograficznych i niedopałek papierosa, by ich bastion został zrównany z ziemią (sami musicie zobaczyć "o co chodzi"). Na szczęście w momencie eksplozji czterech żołnierzy znajdowało się poza głównym pomieszczeniem i udaje im się ocaleć. Po krótkiej naradzie dochodzą do wniosku, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest wyruszenie w stronę sygnału, jaki odbierają od kilku miesięcy z Albany. Dowódca Denton (George Peppard), narwaniec Tanner (Jan-Michael Vincent), rozważny Keegan (Paul Winfield) i naukowiec Haskins (Mark L. Taylor) zabierają wszystkie zapasy do wozu pancernego "Landmaster" i rozpoczynają ekspedycję po zrujnowanym kraju.

Nie lubię używać zwrotu "film się zestarzał", ale w tym wypadku jest on nieunikniony. Przynajmniej, jeżeli chodzi o sferę techniczną. Zważywszy, że technologia, jakiej użyto podczas kręcenia "Alei potępionych" była już w latach siedemdziesiątych przeżytkiem. Efekty specjalne wyglądają tragicznie- monstra zamieszkujące pustynie zostały zwyczajnie wklejone na taśmę filmową, tak jak to miało miejsce w "Tarantuli". Nasze oczy wciąż rażą animacje, słabo naniesione na rzeczywisty obraz. Od razu widzimy, które sceny były kręcone w studio, a które w plenerze. Budżet filmu, owszem, był niewielki, ale widziałem sporo tańszych dzieł klasy B, które wykonano przynajmniej z minimalną troską o szczegóły. Usunięcie "ataku skorpionów" na pewno wyszłoby twórcom na dobre, bo dawno tak słabo wykonanej pracy nie widziałem. Zarówno jeśli chodzi o montaż, jak i same efekty. Za to spory minus.

Pomijając techniczne niedostatki, całość to nadal niezłe kino rozrywkowe. "Aleja potępionych" zawiera mnóstwo elementów właściwych dla filmu post apokaliptycznego, tak chętnie wykorzystywanych kilka lat później przez rozmaitych twórców. Przeciwnikami bohaterów staną się anomalia pogodowe, zmutowane zwierzęta oraz owady, a także sami ludzie, którzy po wojnie zaczęli łączyć się w bezlitosne bandy. Brzmi znajomo, prawda? A prekursorem tego typu motywów w science fiction jest właśnie omawiany film. Przysypiać podczas seansu się nie da, bo akcja pędzi do przodu jak szalona, a obsada mimo niewielkich kosztów została nieźle dobra. Zastrzeżenia może budzić przesadnie pozytywna puenta. Zakończenie wyraźnie nie pasuje do tak pesymistycznego obrazu.

Mimo wielu słabych stron oceniam "Aleję potępionych" dobrze. Wniosła ona sporo od siebie do gatunku. Tym bardziej polecam, bo dziś ten obraz wydaje się zapomniany. Dla fanów klimatów post apokaliptycznych będzie to nie lada gratka.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones