Recenzja filmu

Avengers (2012)
Joss Whedon
Waldemar Modestowicz
Robert Downey Jr.
Chris Evans

Nowy poziom dla kina rozrywkowego

Wiecie, co jest najgorsze w oglądaniu premier w kinie? Nie, nie klimatyzacja ustawiona z jakiegoś powodu na temperaturę ujemną, podczas gdy widz ma na sobie cienki podkoszulek, bo na zewnątrz
Wiecie, co jest najgorsze w oglądaniu premier w kinie? Nie, nie klimatyzacja ustawiona z jakiegoś powodu na temperaturę ujemną, podczas gdy widz ma na sobie cienki podkoszulek, bo na zewnątrz jest prawie 30 stopni. Nie, nie są to też ceny lub konieczność oglądania w konwertowanym 3D tudzież wysiedzenia prawie 3 godzin bez przerwy na łazienkę.

Najgorszy jest ten moment, gdy siedząc w kinie zobaczymy scenę tak wspaniałą, że aż mamy ochotę płakać z radości i chcemy ją obejrzeć jeszcze raz... Ale niestety, na YouTubie jeszcze jej nie ma. I nie będzie jeszcze przez kilka miesięcy. A kolejny seans kosztuje... Na dodatek film wciąż trwa i za 5 minut widzę kolejną tego typu scenę. I znowu zgrzytam zębami z wściekłości, że nie mogę jej obejrzeć jeszcze raz. Ale film nie patrzy na mnie i na fakt, że robię się coraz większy i zielony, i nadal funduje mi do oglądania kolejne niesamowite sceny...

Przed seansem "Avengers" jak mało który film budził we mnie negatywne emocje (ustępując chyba tylko kolejnym projektom Hanekego). Jego idea polegała na zebraniu kilku najsłabszych superbohaterów, jakich wymyślono (mam na myśli filmy o nich, nie komiksy) i wrzuceniu ich do jednego filmu - efekt takiego działania był z góry wiadomy. Zanim można było nakręcić "Avengers", trzeba było zrobić oddzielne filmy o większości członków tej grupy, a wszystkie miały podobne wady: nie były efektowne, miały słabych antagonistów, superbohaterowie nie byli ani trochę super (częściej irytowali), a także nudziły. Thor przybył na Ziemię, by zakochać się w Natalie Portman i to tyle. Iron Man jeździł w Formule 1 i urządzał imprezy po pijaku. Hulk - jego filmy były tak dawno temu, że ich nie pamiętam. Czarna wdowa miała krótki epizod w "Iron Manie 2", stanowiący jedną z dwóch scen akcji w całym filmie. Hawkeye w ogóle się wcześniej nie pojawił. Kapitan Ameryka z kolei przez większość filmu był chuchrem, a gdy już go nadmuchali, to robił za maskotkę.

Żadna z tych postaci nie dokonała niczego heroicznego, nie stawała przeciw zagrożeniu, któremu tylko ona mogła stawić czoło. Filmy te nie były emocjonujące, nie były efektowne, po prostu nie były dobrą rozrywką. Czasami udawał się w nich dowcip, jak w "Kapitanie..." lub pierwszym "Iron Manie", ale to za mało jak na filmy o superbohaterach - przecież taki tytuł do czegoś zobowiązuje, prawda?

"Avengers" też sprawiał wrażenia, że nie będzie dobrym kinem akcji. Głównym przeciwnikiem jest tu Loki, który w pierwszym "Thorze" głównie był smutny, bo go ojciec nie kochał - nie za dobry materiał na antagonistę, prawda? Ale za to przynajmniej jest akcja za akcją - pościg, wybuch, dwie bójki. I to w ciągu 10 minut, czyli tak na oko było tego więcej niż w poprzednich 5 czy 6 filmach Marvela razem wziętych. Na dodatek sceny te są pomysłowe i efektowne, więc już po obejrzeniu początku można mieć całkowitą pewność, że "Avengers" będzie prezentować poziom wyższy od tamtych produkcji. I właściwie spełnia tę obietnicę.

Film fabularnie prezentuje się następująco: zagrożenie z kosmosu nadchodzi, wcześniej wykradając nam pewną technologię, którą gdy tylko się opanuje - nie będzie miała sobie równej na całej Ziemi. Nick Fury z ramienia S.H.I.E.L.D. postanowi aktywować grupę Avengers, by ci odzyskali skradzioną technologię.

Z innej polskiej recenzji tego filmu mogłem się dowiedzieć, że Avengersi to nie bohaterowie, tylko cienkie bolki, które bardziej od ratowania planety interesuje ustalenie, który z nich jest fajniejszy. Prawda jest taka, że ponad 2/3 filmu faktycznie jest poświęcone na rozwiązywanie konfliktów wewnątrz grupy, jednak te problemy są bardzo wiarygodne i dojrzałe, bo dotyczą natury bycia bohaterem lub zastanowienia się, czemu S.H.I.E.L.D. powołało ich akurat teraz...
Uprzedzając wątpliwości, półtorej godziny czasu ekranowego zajmuje połączenie grupy ludzi w drużynę będącą gotową zasłonić jeden drugiego niczym tarczą - ale to wcale nie oznacza, że w tym czasie nie będzie scen akcji - będą, i to tak wspaniale zainscenizowane, że nawet nie będę ich tutaj opisywał. Będą pościgi, wybuchy, bijatyki, eksplozje, strzelaniny, pojedynki - wszystkie na wysokim poziomie.

Wszystkie będą też uzasadnione fabularnie i konsekwentnie dążą do wielkiego finału w którym obejrzałem najwspanialsze sceny akcji jakie w życiu widziałem. A może należące tylko do czołówki, nie jestem pewny na 100%. W każdym razie: dwudniowa bitwa o Minas Tirith, szukanie horkruksów w Pokoju Życzeń, pościg na autostradzie z drugiego Matrixa, wybuch pociągu z "Super 8", końcówka "Szklanej pułapki"... I właśnie 40-minutowy finał "Avengers". Na takie sceny czekałem od zawsze, właściwie gdy tylko usłyszałem czym są efekty specjalne - dzięki nim wszystko można wysadzić lub zburzyć, można stworzyć nowe maszyny i gigantyczne statki, przez miasto może przelecieć cała armia, akcja może się dziać na ziemi i w powietrzu, na ścianach, wewnątrz budynków i na ich dachach. Wszystko to może się rozgrywać jednocześnie a skala działań może być tak ogromna, że żeby to ogarnąć pojedynczym spojrzeniem trzeba będzie spojrzeć z dużej odległości albo... pokazać wszystko w jednym, długim, markowanym ujęciu... Niestety, nie mogę pisać konkretniej. Ale wszystko co opisałem jest w tym filmie. Stworzono je z olbrzymią wyobraźnią i kreatywnością, a samo myślenie o nich sprawia, że mam dreszcze. Były wspaniałe, po prostu.

Każda z postaci zrobi w tym filmie coś heroicznego, dokona czegoś, i nawet jeśli chodzi o rozwój postaci lub relacji między nimi to też będzie się sprawa rozwijać. Takich rzeczy nie było w kinach chyba od "Spider-Mana 2" i sceny z pociągiem, w której Parker aż zemdlał z wysiłku - to było heroiczne, i czekałem 8 lat był zobaczyć kolejną taką scenę. Było warto, bo dostałem ich od groma. Również jeśli chodzi o samych bohaterów sytuacja uległa zdecydowanej poprawie względem filmów poświęconych tylko im - w "Avengers" zyskali na charakterze, są teraz bardziej ludzcy i ciekawi. Nieważne, czy obserwowałem ich na polu bitwy czy w dialogu - z każdą kolejną sceną lubiłem ich wszystkich coraz bardziej. A przypomnę, przed seansem gardziłem wszystkimi równo. Finalnie również Loki zyskał w moich oczach jako czarny charakter, który nawet zamknięty w szczelnym pomieszczeniu jest groźny i zdolny, by zranić, jeśli tylko się do niego zbliżyć.

Ostatnią główną zaletą jest humor - inteligentny, zróżnicowany i śmieszny niezależnie od sytuacji. Nieważne, czy objawi się w formie riposty, dialogu, żartu sytuacyjnego czy tekstu powiedzianego do samego siebie - zawsze wywoływał u mnie uśmiech. A to duża sztuka, szczególnie z uwagi na fakt, że nie ma tu 5 minut bez co najmniej kilku żartów!

Pewnie zauważyliście, że nie piszę o wadach - jakieś były, żeby była jasność. Jest też kilka rzeczy, które chciałbym, by zrobiono inaczej lub lepiej. Jednak ten tekst i tak jest długi, a ja wcale nie mam ochoty kończyć pochwał, a co dopiero pisać o jakichś detalach jak te pojedyncze błędy. Wolałbym napisać o podkładzie muzyki klasycznej w jednej ze scen lub wprowadzeniu postaci, lub wejście Thora do tej historii... Proszę państwa, dostaliśmy wspaniałe kino akcji, do którego teraz będziemy równać wszystkie następne. Nowy poziom kina rozrywkowego - napakowanego efektami, humorem, patetycznymi ideami o jednoczeniu się, nie poddawaniu się "tym złym", którzy chcą nami rządzić, ochranianiu bliskich, po obejrzeniu którego wszyscy mężczyźni gromadnie odwiedzą siłownię, a kobiety... Hm, w zasadzie to nie wiem, co one zrobią. Kogo to obchodzi - film rządzi, i jeśli przez następne 10 lat nie zobaczę kolejnego równie udanego filmu, a "Niesamowity Spider-Man" mnie zawiedzie, nie będzie mi smutno. Bo mam "Avengers".
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na najnowszy film Jossa Whedona czekał niemal każdy fan sci-fi. Ale nie dlatego że jest to jeden z... czytaj więcej
Szumnie zapowiadany hit "Avengers" w końcu wchodzi do kin. O nowej ekranizacji komiksu Marvela... czytaj więcej
Bonnie Taylor śpiewała kiedyś, że "potrzebuje bohatera". Tutaj mogłaby ich znaleźć. Dokładnie sześciu.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones