Recenzja wyd. DVD filmu

David i Liza (1962)
Frank Perry
Clifton James
Janet Margolin

Świrusy

Obraz był reklamowany jako historia miłosna, lecz jest to mylące, ponieważ relacja dwójki głównych bohaterów nie nosi takiego zabarwienia. Nie jest to również przyjaźń w tradycyjnym znaczeniu.
"David i Liza" z 1962 roku to klasyczny dramat, za kanwę którego posłużyło opowiadanie Theodora Isaaca Rubina. Mężczyzna ten był cenionym autorem oraz przede wszystkim zasłużonym amerykańskim psychiatrą. Nie można mu zatem odmówić wiedzy na temat schorzeń natury psychicznej. Wiedzę tę wykorzystał właśnie do stworzenia omawianej opowieści w taki sposób, by była możliwie jak najbardziej wiarygodna oraz autentyczna. Za przeniesienie noweli na filmowy ekran odpowiedzialność wziął Frank Perry, znany między innymi z reżyserii "Pływaka" bądź też "Pamiętnika szalonej gospodyni". Realizacja "Davida i Lizy" była można rzec rodzinną sprawą, ponieważ scenariusz był autorstwa żony Franka Perry'ego, Eleanor Perry.

Akcja "Davida i Lizy" ma miejsce w pewnym odosobnionym ośrodku dla młodych ludzi z różnej maści problemami emocjonalno-psychicznymi. Siedemnastoletni David (Keir Dullea) jest nowym pacjentem tego przybytku. Chłopak cierpi na hafefobię, czyli lęk przed dotykiem. Boi się, że może on spowodować śmierć. Pochodzi on z dobrej rodziny, ma zamożnych rodziców. Niczego mu nie brakuje w sensie materialnym. Przyczyną jego kłopotów są jednak relacje panujące w domu. Ma apodyktyczną matkę, która narzuca mu swoje zdanie nawet w najmniejszych sprawach, próbuje organizować mu życie i oczekuje posłuszeństwa oraz realizowania jej oczekiwań. Ojciec ma za to niewątpliwie dobre intencje, lecz jest poniekąd zdominowany przez żonę, która nie traktuje go z należytym szacunkiem. Jego rola jest ograniczona do bycia statystą i niemym świadkiem domowych wydarzeń. Padł ofiarą pracoholizmu, co kosztowało go dobry kontakt z synem. Przebywając w ośrodku, David poznaje między innymi swojego terapeutę. Bohater podchodzi do terapii sceptycznie, okazując jasną wrogość oraz brak zaufania. Z czasem jednak powoli przekonuje się do swojego lekarza prowadzącego. Tocząc rozmowy, obaj mężczyźni otwierają się i zbliżają stopniowo do siebie. Davidem, który jest bardzo systematyczny oraz skrupulatny, kieruje silna potrzeba zrozumienia siebie oraz swoich problemów i obsesji dotyczących upływu czasu, przemijania i śmierci. Inną ważną osobą poznaną w ośrodku staje się dla Davida młoda kuracjuszka imieniem Lisa. Dziewczyna cierpi na schizofrenię i rozdwojenie jaźni. Jej jedyną metodą porozumiewania się z otoczeniem są krótkie, rymowane formułki. Nie wiadomo nic na temat jej bliskich czy tła rodzinnego. Jest po prostu jedną z pacjentek, która z jakichś względów nawiązuje kontakt z nowo przybyłym Davidem.

Film rozpoczyna się mrocznie. Początkowe sekwencje to widok na szare niebo i powyginane niczym w spazmatycznym ataku konary i gałęzie drzew. Obrazowi temu towarzyszy niepokojąca, chłodna muzyka. Jest to otwarcie godne ponurego, gotyckiego horroru. Koniec filmu ma jednak całkiem odwrotną charakterystykę. Dźwięki są o wiele łagodniejsze, a samo zakończenie nosi znamiona happy endu. Ton filmu jest bardzo spokojny i wyważony. W głównych rolach możemy zobaczyć Janet Margolin oraz Keira Dulleę. Margolin to mało znana dziś aktorka. Jej występ jest adekwatny do małej ilości tekstu, jaki miała do wypowiedzenia. Partnerujący jej Keir Dullea natomiast również bazuje na skromności środków wyrazu. Jest to w dużej mierze uzależnione od charakteru postaci, lecz trzeba przyznać, że Dullea z reguły grał oszczędnie, czego najlepszym przykładem może być jego sztandarowa rola Davida Bowmana w "2001: Odysei kosmicznej". Trzecią osobą, o której warto wspomnieć, jeśli mówimy o grze aktorskiej w filmie, jest Howard Da Silva, wcielający się w rolę terapeuty. Doktor Swinford w jego wykonaniu jest osobnikiem opanowanym, dobrodusznym i szczerym.

"Dawid i Lisa" oferuje nam niejednokrotnie tak zwany efekt "gębowania", czyli bardzo bliskiego i ciasnego skadrowania twarzy postaci. Wypełniają wtedy one cały ekran. I w tym przypadku manewr ten odnosi odpowiedni efekt. Można dzięki niemu lepiej doświadczyć emocji doznawanych przez postacie. Można innymi słowy "przeżywać" obraz z jego protagonistami. Dzięki skupieniu na detalach oraz analitycznemu ukazaniu świata oczami bohaterów widz może z łatwością się z nimi identyfikować. Muzyka autorstwa Marka Lawrence'a stanowi idealne tło ilustrujące wydarzenia ukazane w filmie, nie przeszkadzając, ale też nie pozostawiając obojętnym.

Obraz był reklamowany jako historia miłosna, lecz jest to mylące, ponieważ relacja dwójki głównych bohaterów nie nosi takiego zabarwienia. Nie jest to również przyjaźń w tradycyjnym znaczeniu. Łączy ich coś innego. Jest to rodzaj porozumienia i sympatii, który obojgu im pozwala na przezwyciężenie własnych lęków i barier psychicznych. Chociaż sama końcówka filmu wydaje się nieco uproszczona, to jednak nie wpływa ona w żaden sposób na negatywną ocenę całości. Jako dowód na pozytywny odbiór produkcji posłużyć mogą opinie krytyków oraz nominacje do prestiżowych nagród dla twórców. "David i Liza" ujmuje swoim minimalizmem. Jest to kawałek porządnego kina psychologicznego.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones