Recenzja filmu

Incydent (1990)
Joseph Sargent
William Schallert
Barnard Hughes

Piekło Camp Bremen

Film „Incydent” (emitowany w kanale „Hallmark” pod tytułem „Sprawa”) to dramat sądowy. Akcja toczy się w środowisku wojskowym, działania prawnika ujawniają skrzętnie skrywaną tajemnicę, z braku
Film „Incydent” (emitowany w kanale „Hallmark” pod tytułem „Sprawa”) to dramat sądowy. Akcja toczy się w środowisku wojskowym, działania prawnika ujawniają skrzętnie skrywaną tajemnicę, z braku dowodów bezpośrednich trzeba na sali sądowej złamać świadka (który jest faktycznym winowajcą), co w finale ratuje człowieka wyznaczonego na kozła ofiarnego. Cóż to przypomina – „Ludzi honoru”. Jednak „Incydent”, mimo że nie jest filmem tej klasy, potrafi zainteresować i wcale nie jest wtórny. W miasteczku Bremen w stanie Kolorado w czasie II wojny światowej funkcjonuje obóz dla jeńców niemieckich. Doszło w nim do zabójstwa cywilnego lekarza Hansena. Komendant obozu ustalił sprawcę - sierżanta Africa Corps Geigera (Peter Firth), który ma stanąć przed sądem federalnym. Władze potrzebują bowiem  niemieckiego bohatera wojennego skazanego w USA na śmierć, aby wymienić go na sądzonych w hitlerowskich Niemczech amerykańskich lotników. Główny bohater filmu Harmon Cobb (Walter Matthau) to prowincjonalny prawnik-samouk, który dotąd prowadził sprawy farmerów i brak mu doświadczenia w tak poważnych procesach. Z tego powodu sędzia (Harry Morgan - niezapomniany płk.Potter z serialu M*A*S*H)) wybrał go na adwokata, bo proces jest formalnością, a prokuratorem ma być błyskotliwy prawnik po Harvardzie (Robert Carradine). Jak później powie sędzia, to oskarżyciel miał być „rycerzem na białym koniu”, obrońcy w tym przedstawieniu wyznaczono rolę błazna. Opór Cobba (przyjaciela zamordowanego doktora Hansena) złamano szantażem, bo odmowa miała mu utrudnić życie. Przyjęcie sprawy spowodowało jednak ostracyzm ze strony mieszkańców miasteczka i adwokat wraz z rodziną jest szykanowany. Ulica bowiem osądziła już Niemca i wielu chciałoby pociągnąć za dźwignię zapadni szubienicy. Na początku Cobb, przekonany o winie „klienta”, nie jest wcale ciekaw jego wersji wydarzeń i chce jedynie nie wyjść na głupca. Jednak rozwój wypadków powoduje podjęcie przez adwokata wraz z szeryfem Wallacem niezależnego śledztwa. Ustalona prawda jest przerażająca, w obozie doszło do zmowy komendanta z częścią więźniów – najgorszych nazistów. W zamian za swobodę w doborze metod rządzenia współwięźniami zapewnili paraliżowanie prób ucieczek. Uzbrojone w kije baseballowe „lager gestapo” nocami mordowało wątpiących w końcowe zwycięstwo III Rzeszy jeńców. Uczestniczący w spisku Hansen fałszował dokumentację medyczną, aby zacierać ślady mordów. Przedsiębiorca pogrzebowy też nie puszczał pary z gęby, bo miała to być „tajemnica wojskowa”. Strażnicy bali się meldować o nieprawidłowościach nauczeni przykładem kolegi, którego po sfałszowanym dochodzeniu wysłano do obozu karnego. Wszystko funkcjonowało świetnie, komendant czekał już na medal, ale Hansen nie wytrzymał kolejnej mistyfikacji. Dlatego zginął, a komendant czynnie uczestniczył w zacieraniu śladów zbrodni. Potężny kraj, jakim są Stany Zjednoczone, mimo braku działań wojennych na swoim terytorium nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa jeńcom (do czego zobowiązywała konwencja genewska). Wbrew typowemu tekstowi wygłaszanemu branym do niewoli, że „dla nich wojna się skończyła”, Niemców wysyłano na nową, również krwawą. Aby położyć temu kres Cobb musi zmusić komendanta Camp Bremen do samooskarżenia się przed sądem... Dwie sceny z filmu szczególnie zwracają uwagę. W jednej (kluczowej dla filmu) złapany na krzywoprzysięstwie komendant obozu krzyczy: „Co was obchodzi, że Niemcy wyrzynają się nawzajem?”. Rzecz w tym, że istotnie większości Amerykanów nic to nie obchodziło. Propaganda wojenna obudziła bowiem nienawiść do Niemców, konsekwentnie nazywanych nazistami i dla wielu mieszkańców Bremen przestali być ludźmi. W drugiej Cobb wraz z prokuratorem spotykają w obozie już uwolnionego Geigera, który dziękuje adwokatowi za uratowanie życia. Słyszy w odpowiedzi „nie zrobiłem tego dla ciebie, tylko z innych przyczyn”. Istotnie bowiem Cobb uratował siebie (odzyskując sens życia, bo w trakcie procesu jego syn zginął na froncie w Europie) i swoich sąsiadów zżeranych przez robaka nienawiści, dając im szansę opamiętania się. „Incydent” wbrew pozorom to film dobry. Sprawnie zrobiony, z dobrą obsadą, wciąga widza (niestety dramatyzm w niektórych kanałach psują przerwy reklamowe). Wprawdzie Walter Matthau jako Cobb do złudzenia przypomina swoją rolę z cyklu o tetrykach, jednak dla miłośników jego talentu może to być dodatkową zachętą.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones