Recenzja filmu

Kiedy ją spotkałem (2007)
Imtiaz Ali
Shahid Kapoor
Kareena Kapoor

Pan poznał panią

Komedia romantyczna w wykonaniu hinduskim. "Komedia" – uśmiać się można ogromnie, tym bardziej jeśli nie będzie się serio traktować tego filmu. "Romantyczna" – jak najbardziej, gdyż o tym właśnie
Komedia romantyczna w wykonaniu hinduskim. "Komedia" – uśmiać się można ogromnie, tym bardziej jeśli nie będzie się serio traktować tego filmu. "Romantyczna" – jak najbardziej, gdyż o tym właśnie jest fabuła, o miłości. "W wykonaniu" – całkiem dobre, ładne krajobrazy, mnóstwo kolorów, ale o dziwo, bez charakterystycznej kiczowatości, jedynie efekty specjalne podczas wyścigu taksówki z pociągiem są komicznie zrealizowane. "Hinduskim" - jest to film bollywoodzki, więc już z samej nazwy nie powinniśmy się spodziewać wielkich fabularnych ambicji. Ogólnie akcja rysuje się w ten sposób. Aditya (Shahid Kapoor) po ślubie swej ukochanej popada w depresję. Wędruje bezcelowo przed siebie, ciągle zamyślony, małomówny, żyjący w swoim świecie (trochę to naiwne) wsiada do jakiegoś pociągu i przypadkiem zajmuje miejsce gadatliwej, przebojowej, irracjonalnej Geety (Kareena Kapoor). Ich znajomość zakończyłaby się bardzo szybko, gdyby nie nadpobudliwa dziewczyna, która postanawia wysiąść z pociągu za Adityą. Z jakiego powodu? Cóż, impuls, niepotrzebny jest powód. Od tej pory Geeta wykorzystuje obrzydliwie bogatego mężczyznę, podróżując razem z nim za jego pieniądze. Najgorszym atutem filmu jest, niestety, fabuła. Niektóre pomysły wykorzystane w niej, jak choćby sprawienie, że Aditya staje się jeszcze bardziej obrzydliwie bogaty, dlatego że nowo poznana miłość jego życia nauczyła go optymizmu (w ciągu paru dni), kreatywności, spontaniczności i nieprzejmowania się niczym, rażą swoją banalnością. Pretensjonalność historii czasami przyprawia o mdłości. Wszystko to się już gdzieś widziało, nie ma żadnej innowacji, niczego chwytliwego w niej, a wręcz przeciwnie. Aczkolwiek sympatyczność obydwu postaci przykuwa do ostatnich minut. Dodatkowo aparycja pana Shahida... Mmm... Warto obejrzeć film, chociażby dlatego, by móc nacieszyć nim oczy (uwagę tę kieruję głównie do żeńskiej części widowni). Ta łagodna twarzyczka, ta koszula wyciągnięta ze spodni, ten czuły głos – po prostu miodek. Piosenki, jak i cały film, są spokojne, melodyjne. Nie ma wielkich fajerwerków i choreografii z wykorzystaniem połowy ludności Indii. Jednak właśnie kameralność tych utworów zapewnia przyjemne doznania słuchowo-wizualne. Nie ma w nich niczego za dużo. Jest tyle ile powinno być, czyli niewiele, bo z zasady główni bohaterowie i urokliwe zdjęcia.  Chyba najbardziej znany utwór "Mauja Hi Mauja" jest pełen witalności i najbardziej odpowiadający wytycznym tańców bollywoodzkich i oczywiście opiewający kobiece piękno. Jest to miłe dopełnienie całości filmu. Natomiast "Aao Milo Chalo" jest moją ulubioną piosenka z "Kiedy ją spotkałem", ponieważ romantyczny głos Shahida i hinduska muzyka wprowadzają w nastrojowy, rozmarzony nastrój. Nie mogę powiedzieć, bym źle spędziła czas przy tym filmie. Bynajmniej, bawiłam się wyśmienicie. Melodie zachęcają do tańca, wszechobecny uśmiech bohaterów sprawia, że sami się uśmiechamy, fabuła jest nieskomplikowana i trywialna, lecz daje powody do śmiechu. Film doskonały na romantyczny wieczór we dwoje. Zapewni radosny, miłosny nastrój i z pewnością z większą uczuciowością spojrzymy na siedzącą koło nas osobę. Polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Komedia romantyczna to gatunek, co tu ukrywać, dość wyeksploatowany. Ciągle zalewają nas nowe filmy tego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones