Recenzja filmu

Szepczący w ciemności (2011)
Sean Branney
Matt Foyer
Barry Lynch

Samotnik odnalazł towarzyszy

Myślę, że nie da się ukryć, iż twórczość H. P. Lovecrafta przeżywa właśnie swój renesans. Jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe wydawnictwa z jego opowiadaniami, komiksy oparte na mitologii
Myślę, że nie da się ukryć, iż twórczość H. P. Lovecrafta przeżywa właśnie swój renesans. Jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe wydawnictwa z jego opowiadaniami, komiksy oparte na mitologii Cthulhu oraz liczne gadżety dla kolekcjonerów. Pomimo tego, że styl ekscentrycznego pisarza jest niezwykle trudny do przeniesienia na ekran, to wciąż rodzą się kolejne niezależne produkcje filmowe, głównie w formie krótkometrażowej lub animowanej. Otwarta forma opowieści Lovecrafta pozostawia duże pole do popisu młodym i ambitnym twórcom, którzy prezentują swe dokonania na licznych festiwalach (m.in. H.P. Lovecraft Film Festival & CthulhuCon) poświęconych pamięci Samotnika z Providence.

Jednym z bardziej znaczących stowarzyszeń gromadzących miłośników tegoż pisarza jest The H. P. Lovecraft Historical Society. To właśnie dwójka twórców (Andrew Leman i Sean Branney) związanych z tą grupą nakręciła w 2005 roku "Zew Cthulhu" – film, który udowodnił, iż adaptacje dzieł Lovecrafta wcale nie muszą być kiepskimi horrorami gore klasy B. Nic więc dziwnego, iż fani z niesłabnącym napięciem wypatrywali kolejnej ekranizacji opowiadania swego mistrza, pomimo tego że finalizacja "Szepczącego w ciemności" kilkukrotnie stawała pod znakiem zapytania.

Fabuła filmu odbiega nieco od akcji opowiadania, w którym o przebiegu wydarzeń czytelnik dowiaduje się z licznych zagadkowych i enigmatycznych listów. Twórcy zrezygnowali z opisowego wstępu na rzecz kilku dodatkowych scen i wątków niewystępujących w książce. Dzieło nawiązuje klimatem do hollywoodzkich horrorów z lat 30., dlatego też mamy tutaj zarówno dreszcz grozy i tajemniczość, ale również wartką akcję.

Po wiosennych powodziach mieszkańcy północnych terenów Nowej Anglii odnajdują szczątki zagadkowych krabopodobnych stworzeń. Pogłoski o tych znaleziskach szybko się roznoszą i stają się przedmiotem publicznej debaty oraz tematem licznych sporów w kołach naukowych. Profesor folklorystyki na Uniwersytecie Miskatonic – Albert Wilmarth jest sceptycznie zastawiony do tych plotek, tłumacząc je pozostałościami po starych legendach. Wkrótce jednak trafia na ślad dowodów, które zmieniają jego zapatrywania i sprawiają, że postanawia wyruszyć na farmę swego korespondencyjnego przyjaciela Henryka Akeleya, leżącą w samym centrum tajemniczych wydarzeń.

Już od pierwszych scen filmu zaskoczyło mnie to, z jaką łatwością reżyser Sean Branney przy pomocy czarno-białych ujęć, sugestywnej ścieżki dźwiękowej i starannej pracy kamery przywołuje atmosferę horrorów sprzed ponad pół wieku. Urzekające jest, iż w epoce filmu 3D wciąż znajdują się twórcy, którzy potrafią oczarować widza techniką i magią starego ekranu. Podczas seansu nieraz miałem wrażenie, iż za moment w rolę narratora wcieli się sam Vincent Price.

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem okazała się również gra aktorska. Każdy członek obsady wydawał się być idealnie dopasowany do swej roli, postacie w filmie są wyraźnie zarysowane, każda ma swój własny charakter.

Nie obyło się jednak bez minusów. Zastrzeżenia budzić może realizacja niektórych pomysłów pisarza. Nie przypadł mi zbytnio do gustu pomysł przedstawienia maszyny do komunikacji oraz scenografia pracowni kosmitów, która zakrawa zbytnio o tanie filmy sci-fi. Również pomysł komputerowego wygenerowania sylwetek przybyszów spoza galaktyki był chyba nie do końca trafiony. Filmowi obcy dużo bardziej przerażający byli, gdy przewijali się jako zagadkowe cienie niż kiedy pojawili się w całej swej okazałości.

Pewien niedosyt może budzić również zakończenie, które nie powala typowo lovecraftowskim suspensem, chociaż nie jest pozbawione pewnej dawki grozy.

Mimo, że "Szepczący w ciemności" nie dorównuje klimatem "Zewowi Cthulhu", to nie ma wątpliwości, iż jest do nadal ścisła czołówka adaptacja prozy Samotnika. Rodzi się pytanie, za ekranizację którego opowiadania tym razem weźmie się HPLHS? Może będzie to "Kolor z przestworzy" lub "Widmo nad Innsmouth"? Wszak, kto raz już wpadnie w szpony Cthulhu, ten nie wyrwie się z nich tak łatwo.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Howard Phillips Lovecraft nigdy nie miał wielkiego szczęścia do filmowców. Z pewnością wynika to z faktu,... czytaj więcej
W 2005 na rynku zawitał "Zew Cthulhu", wystylizowana na obraz epoki kina niemego adaptacja opowiadania... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones