Recenzja filmu

Thor: Ragnarok (2017)
Taika Waititi
Waldemar Modestowicz
Chris Hemsworth
Tom Hiddleston

Jesteś bogiem młotków?

"Thor: Ragnarok" to z całą pewnością jeden z lepszych filmów wykreowanych przez Marvel Studios. Szalenie zabawny, niezwykle dynamiczny i zbudowany przede wszystkim na relacjach pomiędzy naszymi
Cały świat zamarł w bezruchu. Marvel Studios wyprodukowało kolejny film, który okazał się hitem! Wszystkim się podoba, każdy krytyk jest zachwycony, a Box Office aż pęka od wpływających do kas biletowych zysków! Cóż za zaskoczenie, nikt się tego nie spodziewał… Zejdźmy na chwilę na ziemię.


Chcąc uspokoić tych, którzy po tym krótkim wstępie już chcieliby uderzyć w gniewie w swe klawiatury, by wyrazić swoje nim zniesmaczenie, uspokajam: "Thor: Ragnarok" jest w mojej opinii filmem dobrym, a nawet bardzo dobrym, jeśli popatrzymy na niego przez pryzmat dwóch poprzednich tytułów traktujących o Bogu Gromu. Taika Waititi dostał od producentów gotowy scenariusz, który przepuścił przez swoją autorską maszynkę, tworząc coś pozornie intrygującego, a jednocześnie… tak dobrze nam znanego. "Ragnarok" to bowiem typowa superbohaterska bijatyka, miejscami zaskakująca i sprawiająca miłe niespodzianki, ale na dłuższą metę bardzo prostolinijna. Ale czy to źle? 

Najnowsza produkcja MCU ma jedno proste zadanie: wprawić widza w świetny nastrój. Tyle. Niby mało, a jak wiele daje. Sprawienie, że na twarzach wszystkich obecnych na sali kinowej będzie stale gościł uśmiech, wcale nie jest łatwe, o czym świadczą wszystkie pomyłki poczynione przez Hollywood. Podczas oglądania "Thora" tracimy poczucie czasu, po prostu dobrze się bawiąc, ciesząc się z tego, na co patrzymy, kibicując naszym ulubieńcom i śmiejąc się z kolejnych żartów, którymi ciskają w kierunku ekranu. Można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym rokiem produkcje Marvel Studios intensyfikują coraz większą liczbę gagów, często zawierających mrugnięcia okiem do widzów zaznajomionych z minionymi losami bohaterów. Jest rozrywka, jest humor, czego więc chcieć więcej? A jednak…


Scenariusz autorstwa Craiga Kyle, Christophera Yosta i Erica Pearsona usiany jest lukami logicznymi i dziurami w fabule tak gęsto, że każdy, nawet nieuważny widz, zdoła na koniec seansu stworzyć całą listę niedociągnięć. Zazwyczaj uznajemy to za błąd, ignorancję twórców. Tutaj jednak działa to zgoła inaczej. Film nie traci cennego czasu na tłumaczenie nam oczywistości, mało istotnych szczegółów, które każdy może sobie dopowiedzieć przecież samemu. Waititi nie traktuje widza jak idiotę. Przy wsiadaniu do tego rollercoastera nie pokazuje jak zapinać dobrze nam znane pasy bezpieczeństwa, tylko od razu rozpoczyna szaloną jazdę, po którą wszyscy tu przecież przyszli. Tempo rozwoju akcji jest tak szybkie i szalone, że można odnieść wrażenie, iż przy procesie tworzenia fabuły obecne były substancje psychoaktywne. Z Asgardu na Sakaar i z powrotem przeskakujemy wprost momentalnie. Z jednej strony szkoda, że reżyser nie pozwolił nam na nieco dłużej pozostać na obcej planecie (o której zresztą mógłby opowiedzieć o wiele więcej), z drugiej jednak pozwoliło mu skupić się na czymś o wiele, wiele ważniejszym. W przypadku filmów superbohaterskich nawet najważniejszym: na rozwoju i ewolucji postaci.


Trudno jest wskazać inny tytuł, który lepiej od "Thor: Ragnarok" rozbudowuje naszych ulubionych bohaterów i sprawia, że jeszcze bardziej chcemy śledzić ich dalsze relacje. Czteroosobowa drużyna składająca się z Thora, jego milusińskiego braciszka, Walkirii oraz przede wszystkim Hulka, to jeden z najlepiej dobranych zespołów herosów, jaki mieliśmy kiedykolwiek okazję oglądać. Interakcje pomiędzy nimi wszystkimi to zarówno pokaz pierwszorzędnego aktorstwa, jak i rozkwit postaci na niespotykaną dotąd skalę. Każdy ulega tu znacznym zmianom, na czele z Bannerem i Odinsonem, których znajomość staje się coraz bardziej zawiła. Mówiący z sensem zielony potwór to widok, na który fani Marvela czekali od niemal dziewięciu lat! Szkoda jedynie zmarnowanego potencjału Cate Blanchett. Hela jest co prawda o wiele ciekawszym złoczyńcą od np. Malekitha z "Mrocznego Świata" czy Ultrona z "Czasu Ultrona", ale daleko jej do bycia kimś więcej niż tylko jednym z licznych czarnych charakterów w tym uniwersum. Nie chodzi nawet o jej motywacje, oparte na schematach tak oklepanych, że sięganie po nie to wyraz zwyczajnego lenistwa ze strony twórców. Jej czas ekranowy jest po prostu zbyt ograniczony, by nie przestała być dla nas obojętna.


"Thor: Ragnarok" to z całą pewnością jeden z lepszych filmów wykreowanych przez Marvel Studios. Szalenie zabawny, niezwykle dynamiczny i zbudowany przede wszystkim na relacjach pomiędzy naszymi ulubionymi bohaterami stanowi najwyższej klasy rozrywkę. Szkoda tylko, że nie jest tak przełomowy, jak mógłby być. Pod kolorowym opakowaniem oświetlonym przez neony kryje się bowiem proste, podręcznikowe kino superbohaterskie, jakie wszyscy doskonale znamy. Ale czy to aż tak źle?…
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Twórcy "Ragnaroka", obierając za jego motyw przewodni utwór "Immigrant Song" z repertuaru Led Zeppelin,... czytaj więcej
Nie ma co owijać w bawełnę - "Thor" wymiótł wszystkich konkurentów z MCU z 2017 roku po czym odleciał w... czytaj więcej
To już zaczyna robić się nudne: wyszło kolejne widowisko ze stajni Marvel, napakowane odpowiednimi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones