Recenzja filmu

Wołyń (2016)
Wojciech Smarzowski
Michalina Łabacz
Arkadiusz Jakubik

Czas Zły

Gdyby ten film powstał ponad 30 lat temu, mógłby śmiało pretendować do czołówki najważniejszych filmów o tematyce wojennej kina międzynarodowego. W roku 2016 jest już "tylko" filmem bardzo
"Wołyń" posiada wszelkie cechy kina Smarzowskiego. To dobrze, gdyż świadczy to o tym, że pisany jest świadomą ręką artysty, który wie, o co mu chodzi i co chce osiągnąć. Zaczyna się nieśpiesznie, z pełnym oddechem jeszcze, ze smakowaniem wszelakich detali (tu: ówczesnych wiejskich obyczajów weselnych tamtych kresów). Zdaje się, że ta wiejska uroczystość będzie tak trwać i trwać, a biesiadnicy rozkoszować się będą uciechami zabawy bez końca. Już w tych scenach na plan pierwszy rzucają się atawistyczne postawy ludzi (czyt.: sedno opowieści Smarzowskiego) – jak zabawa to "na całego" i tylko z hektolitrami samogonu podsycającego popęd seksualny którego ugasić się nie da.
Mimo wszystko jest w tych scenach jeszcze jakaś symetria, porządek i....spokój (kadrowanie zbliżenia między dwoma młodymi kochankami nad rozświetlonym księżycowym stawem utula widza i zwodzi swoim chwilowym - jak się okaże - romantyzmem).
Pamiętać należy, że Smarzowski zabiera widza ponownie do "domu złego", a w nim nie należy szukać wielkich uniesień miłości i wyobrażenia że ona "wszystko zniesie, wszystko wybaczy". Wojna niesie ze sobą jedynie spustoszenie totalne, zrodzone z tych najgorszych ludzkich przymiar, które niepojęte w czasach spokoju, multiplikują się w tym "czasie złym". Wojna – jak ukazuje ten film – to najohydniejsza z możliwych trawestacja zachowań ludzkich (np.pewna scena weselna zostaje powtórzona w haniebny sposób przez ukraińskich banderowców, a zaspokajanie seksualne = gwałt).
Gdyby ten film powstał przed 1985 rokiem... To właśnie wówczas Elem Klimow nakręcił "Idź i patrz", którego struktura jest niepokojąca podobna do "Wołynia". Choćby nie wiem, jak pragnął nasz (świetny przecież, może najwybitniejszy obecnie w Polsce) reżyser uciec od tamtego (wybitnego) dzieła, ciężko będzie uniknąć porównań: Michalina Łabacz ze swoją naznaczoną jakąś wewnętrzną czystością twarzą łani staje się już do końca filmu "przewodniczką" po tym inferno tak samo jak bohater pamiętnego dzieła Klimowa. Mgły, bagna, niezrozumiałe (tak dla niej jak i dla widza/nas) ataki ludzkiego bestialstwa (ukazane z realistyczną swadą), Zło, Zło, Zło.... Takie nagromadzenie środków stylistycznych nie może nie wywołać w widzu efektu wstrząsu. W pewnym momencie trudno już mówić/myśleć o jakiejkolwiek fabule, gdyż ukazane Zło produkuje dziwny hipnotyczny wir (tak więc nienaturalny stan – niczym projekcje alkoholika w "Pod Mocnym Aniołem"), który wciąga widza mimowolnie.
"Wołyń" nie kończy się aż tak mocnym akcentem jak "Idi i smotri", ale i tak jego cisza wybrzmiewa jeszcze długo po seansie wyjątkowo głośnym tonem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wojciech Smarzowski pragnie, aby "Wołyń" budował mosty, a nie mury. Czas pokaże, czy tak faktycznie... czytaj więcej
Filmy historyczne zawsze sprawiają mi pewien problem. Mianowicie za każdym razem po seansie głowię się,... czytaj więcej
Najnowszy film Wojtka Smarzowskiego otwiera scena wesela: oto piękna Polka wychodzi za mąż za młodego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones