Recenzja gry

Grand Theft Auto IV (2008)
Rod Edge
Michael Hollick

GTA na sterydach

Rekordowy budżet, wielka kampania reklamowa, tysiące sprzedanych preorderów, rzesza osób pragnąca zagrać w swój długo oczekiwany tytuł. Rozważania: czy gra już jest najlepsza w historii czy
Rekordowy budżet, wielka kampania reklamowa, tysiące sprzedanych preorderów, rzesza osób pragnąca zagrać w swój długo oczekiwany tytuł. Rozważania: czy gra już jest najlepsza w historii czy dopiero będzie? Tak w skrócie można opisać sytuację, jaka ma miejsce przed każdą premierą gry z cyklu "Grand Theft Auto". Nie inaczej było w 2008 roku, kiedy to na półki sklepowe trafiło "GTA IV".



Główny wątek fabularny omawianej gry koncentruje się na Nico Bellicu, który przybywa z Europy Wschodniej do Liberty City w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna, niż się spodziewał. Zdaje sobie sprawę, że szybkie wzbogacenie się jest możliwe tylko dzięki nieuczciwej pracy. Jego kuzyn zaczyna wprowadzać go w przestępczy świat miasta. Od tej pory główny bohater pnie się po szczeblach gangsterskiej kariery, by stać się najbardziej wpływową postacią w Liberty City. 

Zadania polegają głównie na zasadzie: "Pojedź, zabij kilku kolesi i wróć". Niestety ich wtórność czuć na każdym kroku. Na próżno szukać tu oryginalnych i interesujących misji znanych z poprzednich odsłon serii takich jak: palenie plantacji marihuany ("GTA: San Andreas"), zbieranie motorówką paczek z lecącego samolotu ("GTA III") czy wyburzanie budynku przy pomocy helikoptera, przenoszącego ładunki wybuchowe ("GTA: Vice City"). Warto wspomnieć o misji związanej z napadem na bank. Twórcy podzielili to zadanie na kilka pobocznych questów, tworząc w pewien sposób stopniowanie napięcia wśród gracza. O, ile można coś zarzucić wykonywanym zadaniom, to same przerywniki filmowe pomiędzy nimi są po prostu świetne. Czarny humor w połączeniu z realistycznym głosem bohaterów nie pozwalają nam ominąć cut scenek, ponieważ jesteśmy ciekawi, co się za chwilę wydarzy.



W odróżnieniu od poprzedniczek w "Grand Theft Auto IV" fabuła nie jest liniowa. Decyzje, które podejmujemy w trakcie wykonywania zadań. mają wpływ na dalszą rozgrywkę. Zmienia się nasza reputacja i opinia wśród naszych znajomych i pracodawców. Bohaterowie, jakich napotyka na swojej drodze Nico Bellic, są bardzo charyzmatyczni oraz wiarygodni. Ich działania wynikają ze związków przyczynowo-skutkowych i wszystko to, co robią, ma sens i logikę. Szkoda, że nie można tego powiedzieć o głównej postaci, która w moim mniemaniu jest bezpłciowa, sztuczna i za mało przebojowa, by ciągnąć całą rozgrywkę zdecydowanie naprzód. Pomimo wszelkich starań nie mogłem wczuć się w poczynania protagonisty.

Na szczęście poza główną historią jest jeszcze sporo zadań i czynności, które mogą przykuć naszą uwagę. Surfowanie po Internecie, umawianie się z przyjaciółmi na bilard, randkowanie, branie udział w wyścigach ulicznych, to tylko niektóre z rzeczy, jakie możemy robić w Liberty City. Urozmaicają one rozgrywkę na tyle, że nie powinniśmy czuć znużenia.



Bardzo ważnym aspektem w omawianej grze jest podróż samochodem. Model jazdy jest bardziej symulacyjny aniżeli zręcznościowy. Przyznam, że system prowadzenia aut, które posiadają miękkie zawieszenie, średnio przypadł mi do gustu.

W grze wprowadzono system osłon, który zyskuje zastosowanie w wielu sytuacjach. Nie tylko my z niego chętnie korzystamy, ale i nasi przeciwnicy. Sztuczna inteligencja oponentów może nie powala, ale prezentuje wyższy poziom względem poprzednich części "Grand Theft Auto". Masowa eksterminacja ludności sprawia sporo przyjemności, dzięki dużemu arsenałowi broni. Realistyczne dźwięki spadania łusek na asfalt, spektakularne wybuchy, krew ofiar jak najbardziej uzmysławiają, że mamy do czynienia z grą akcji, przeznaczoną tylko dla dorosłych odbiorców.



Świat w grze jest ogromny i bardzo zróżnicowany. Liberty City znane z "Grand Theft Auto III" przeszło totalną metamorfozę. Co prawda znajdziemy te same lokacje, aczkolwiek ilość wprowadzonych detali i drobiazgów otoczenia sprawiają, że mamy do czynienia tak jakby z innym miastem. Nie trudno zauważyć, że metropolia jest stylizowana na wzór współczesnego Nowego Jorku. Central Park, Empire State Building, Statua Wolności czy Most Brookliński to tylko niektóre z miejsc, które zobaczymy, podróżując po mieście. Widać, że Liberty City tętni życiem. Mieszkańcy zawsze mają coś do roboty: spacerują po chodnikach, jedzą w restauracjach, wypoczywają na plaży czy tańczą na dyskotekach. Poszczególne dzielnice są świetnie wykonane, różnią się od siebie rodzajem zabudowy, architekturą oraz kolorystyką. Osobiście brakuje mi terenów podmiejskich, występujących chociażby w "San Andreas". Nie ma za bardzo, gdzie odetchnąć od tego miejskiego zgiełku.



W "GTA IV" mamy wrażenie, że wszystkiego jest więcej. Każdy aspekt jest lepiej i dokładniej wykonany. Samej grze nie mogę niczego poważnego zarzucić, bo to solidna rozrywka na długie godziny, lecz uznanie tego tytułu arcydziełem, byłoby grubą przesadą. Czwartej części "Grand Theft Auto" brakuje klimatu znanego np. z "Vice City". Także główny bohater nie jest na tyle charyzmatyczny i ciekawy, byśmy się z nim w pełni identyfikowali. Tytuł jest obowiązkową lekturą dla każdego gracza, lecz trochę brakuje mu do ideału.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Żegnamy uniwersum 3D, witamy uniwersum HD! Pamiętam jakby to był wczoraj, jak fani wyczekiwali na IV... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones