Recenzja serialu

Akatsuki no Yona (2014)
Kazuhiro Yoneda
Chiwa Saitō
Tomoaki Maeno

W drogę!

Zdradzona księżniczka, jej ochroniarz, czterej potomkowie legendarnych smoków, przystojny geniusz i wiewiórka – wyborowa kompania w wybornym anime.
Średniowieczne Królestwo na Dalekim Wschodzie. Yona (fenomenalna Chiwa Saito) jest urodziwą nastoletnią księżniczką, rozpieszczoną do granic możliwości przez samotnie wychowującego ją ojca. Od dzieciństwa zakochana jest w przystojnym kuzynie, Soo-Wonie (Yûsuke Kobayashi), ale - nie wiedzieć czemu - władca nie wyraża zgody na taki mariaż. Rozzłoszczona Yona postanawia zażądać od ojca zgody na małżeństwo. Nie zdąża jednak tego zrobić. Król zostaje bowiem zamordowany przez własnego bratanka, w noc szesnastych urodzin królewny. Jej samej również zagraża niebezpieczeństwo. Wraz z wiernym sługą Hakiem (Tomoaki Maeno), ucieka więc z pałacu. Wkrótce dowiaduje się, że powinna odnaleźć czterech mężczyzn, w żyłach których płynie krew starożytnych smoków. W towarzystwie Haka oraz poznanego po drodze zaradnego Yuna (Junko Minagawa), wyrusza w podróż.

Kolejne odcinki są zapisem przygód jakie napotyka na drodze powiększająca się stopniowo grupa bohaterów. Fabuła pełna jest intrygujących rozwiązań i zaskakujących zwrotów akcji, których nie mogę tu niestety zdradzać. Dość powiedzieć, że wciągająca narracja jest jedną z podstawowych zalet serii. Kolejną jest fakt, że twórcom Akatsuki no Yona udało się stworzyć pełnowymiarowe, wiarygodne psychologicznie portrety bohaterów, na czele z tytułową Yoną. Początkowo dziewczyna jest rozkapryszona i egoistyczna, a gdy ucieka z zamku okazuje się, że także mocno nieporadna i niemająca pojęcia o realiach codziennego życia. Wiecznie zapłakana i roztrzęsiona, dla eskortującego ją Haka jest jedynie ciężarem. Stopniowo jednak Yona zaczyna rozumieć, że aby przeżyć, musi zmienić swoje nastawienie. Zaczyna interesować się sytuacją w królestwie, uczyć potrzebnych w podróży umiejętności, dostrzegać potrzeby i emocje innych osób. Twórcy stawiając sobie za cel ukazanie przemiany Yony, nie mieli łatwego zadania. Bardzo łatwo było wpaść w pułapkę gwałtownej zmiany charakteru, w jednym odcinku przedstawiając Yonę słabą i płaczliwą, a w kolejnym odważną i zdeterminowaną. Na szczęście nie zrobili tego i przemiana bohaterki odbywa się stopniowo, w wyniku zdarzeń i ludzi których napotyka na swojej drodze. Dodatkowo, nie jest całkowita, wciąż są sytuację w których dziewczyna potrzebuje czyjegoś wsparcia. Dodaje to całości bardzo dużo psychologicznej wiarygodności. W zasadzie wszyscy główni bohaterowie Akatsuki no Yona potraktowani są z podobną starannością. Każdy ma zbudowaną własną osobowość i światopogląd. Żaden charakter nie jest papierowy, powierzchowny. Szczególnie urzekła mnie postać Soo-Wona, najbardziej tajemnicza i niejednoznaczna. Bohater pokazywany jest w skrajnie różnych sytuacjach, które stawiają go w zupełnie odmiennym świetle i nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić czy jest on złym antagonistą czy raczej tragicznym bohaterem.

Akatsuki no Yona, mimo że rozpoczyna się od tragicznych wydarzeń, jest jest wcale serią mroczną ani ponurą. Poważne rozmowy i trudne życiowe sytuacje okraszone zostały sporą dawką humoru, głównie sytuacyjnego. Początkowo miałam wątpliwości czy jestem w stanie przyjąć takie przemieszanie konwencji (wstawki humorystyczne podkreślone są dodatkowo uproszczeniem rysunku), okazało się jednak, że przyszło mi to bez większego problemu.
Należy zaznaczyć, że fabuła anime nie jest zamknięta. Seria powstała na podstawie wciąż wydawanego anime autorstwa Mizuho Kusanagi. Szereg zagadek pozostaje więc bez odpowiedzi, a kilka wątków bez jednoznacznego rozwiązania. Znów muszę jednak pochwalić twórców, którzy wybrnęli z tego w bardzo dobry sposób. Seria kończy się na pewnym etapie podróży bohaterów, w dodatku niejako zataczając koło. Pozostawia więc niedosyt, ale nie ma się wrażenia urwanej niespodziewanie historii.

Strona wizualna anime jest zupełnie zadowalająca. Dopracowane projekty postaci potęgowały wrażenie psychologicznej odrębności. Piękne krajobrazy dodawały historii rozmachu. Sprawnie poprowadzona animacja nie zakłócała odbioru. Ścieżka dźwiękowa dawała o sobie wprawdzie znać rzadko, ale kiedy to robiła, podkreślała akcję we właściwy sposób. Zakochałam się w motywie początkowym - kompozycji autorstwa Kunihiko Ryo. Nietypowej, bo zamiast piosenki, była to melodia o zdecydowanie dalekowschodnim rysie. Perfekcyjne skomponowana z nią animacja robiła niesamowite wrażenie i za każdym razem oglądałam wstęp z równą przyjemnością. Niestety, w drugiej połowie serii twórcy postanowili rozpoczynać odcinki utworem "Akatsuki no Hana". Mocna, elektroniczna piosenka w ogóle nie pasowała do charakteru serii. Sytuację ratował nieco drugi motyw końcowy – Akiko Shikata śpiewała w nim w stylistyce tradycyjnego azjatyckiego wokalu.

Akatsuki no Yona dało mi w zasadzie wszystko czego oczekuję od serialu przygodowego. Wartką akcję, ciekawe wątki, interesujące postaci, efektowne wizualnie sceny. Polecam ją w zasadzie każdemu. Obiektywnie, seria zasługuje na 8 gwiazdek. Ja, w przypływie emocji po seansie dałam aż 9. I niecierpliwie czekam na kolejną serię.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones