obejrzałam serial i jedna myśl mnie nurtuje. Z tak ciekawości - czy z dżumy można było ot tak
wyzdrowieć? - pytam się w kontekście Godwina i jego matki( już prawie w grobie leżała, aż tu nagle
z odcinka na odcinek cud! zero śladu po chorobie.
Dżuma, zależnie od postaci w jakiej występuje (dymieniczna, posocznicowa, płucna) ma różny odsetek śmiertelności (od kilkunastu do prawie stu procent). Postać, którą widzieliśmy w serialu u Godwina i jego matki to najmniej śmiertelna postać dymieniczna, charakteryzująca się "wykwitami" (zaatakowanymi przez bakterie węzłami chłonnymi) na różnych częściach ciała. Tak więc możliwe jest wyzdrowienie z tej postaci, nawet bez leczenia jej. Jeżeli interesują Cię takie tematy, to polecam klasyka: Dżumę Camusa, a z polskich autorów Rapsodię świdnicką W. Grabskiego.
Pozdrawiam
Rapsodia świdnicka - również polecam , czytałem jakieś 25 lat temu, a ciągle pamiętam.
Też czytałem... jakieś 5 lat temu (i bardzo mi się podobała), ale pamiętam już tylko tak ogólnie, powierzchownie... może dlatego, że od tej pory przeczytałem już wiele innych książek... Ale polecam.