Oglądam drugi odcinek. I trzeba przyznać, że Angole jadą po sobie równo. Widać jacy "odważni" do wojaczki są. Im się nigdy nie śpieszyło. Wielkie mniemanie o sobie i żadnego działania.

Kasia z postaci, ktora Była mi obojętna zrobiła się odwazna dziewczyna, a jej mąż to prawdziwa d*upa wołowa. Ona stawia się Niemcom w obronie koleżanki, a on nie potrafi nawet powiedziec matce i dziewczynie, źe się ożenił.
"przywiozłem uchodzće by go ratować". - to jego tłumaczenie. Zwierzchnikom pyskuje, że nic nie robią dla Polski, a sam nie potrafi zdobyć się na odwagę wobec znanych mu kobiet. Wstydzi się powiedzieć dziewczynie, że się ożenił, ale nie potrafi też z niej zreaygnować.
A ta jego matka. Oooooch, co za harpia,

I w dodatku bohaterka Helen Hunt rozmawia na głos z sąsiadami na korytarzu. Oni mówią, że sąsiedzi donoszą i trzeba uważać co sie mówi i robi. Ale nie zniżają głosu.