After Life
powrót do forum 2 sezonu

Sitcom minus gagi

ocenił(a) serial na 3

Na początku humor Rickiego wychodził na powierzchnię i napędzał słodko-gorzki klimat, który notabene ani nie jest odkrywczy, ani jakoś pochłaniający. Wszystko było w miarę sprawnie napisane i może nie porwało mnie tu nic szczególnie, ale umiarkowanie dobrze bawiłem się w pierwszej połowie sezonu. Po jakoś czwartym odcinku zaczynałem czuć, że to jednak produkcja trzymająca się wyliczonych kalifornijskich schematów znoszących złote jaja. Pan jest smutny, popatrz jak pan miał fajne życie z żoną, teraz pan myśli o śmierci, a teraz pana denerwują wszystkie ludzie. Powtórz parokrotnie i masz pierwszy sezon. Wszystkie rozwoje fabularne są właściwie złudne i równie dobrze nic nie musiałoby się tu zmieniać i efekt byłby względnie ten sam. Trochę bawi mnie temat dnia świstaka poruszony w drugim sezonie, bo tak właśnie się czułem gdy i go przetrawiłem. Jedyną zauważalną różnicą względem pierwszego sezonu jest wzmożenie smutnych trzech akordów pianinowych w tle i suprajs, teraz Ricky zauważalnie łamie głos i płacze, bo pan producent powiedział, że to łatwiejszy sposób na wzbudzenie empatii i poprawę statystyk. No i tu pies pogrzebany leży, bo i mnie zdarzyło się uronić parę łez. I łatwo przeoczyć co za tym stoi i zachwalić reżyserię. Tak naprawdę rozprułbym się przy każdej produkcji opiewającej historię człowieka, któremu umiera bliska osoba. No co, to po prostu w opór smutne i tyle. Ciężko się z tym nie utożsamić. To temat rzeka, widoki są piękne, ale płyniemy barką z łajnem. Ale tak samo jak rozśmieszyło mnie parę gagów i żartów które padały tu i ówdzie, nic tu nie wychodzi ponad najwyżej przeciętność. Poza tym całe uniwersum filmowe i atmosfera tego slice of life podupadła w drugim sezonie. Ricky często nie był w centrum wszystkiego, bo ciężko chyba było mu wpaść na to jak urozmaicić wątki, jeżeli jego postać obudowana jest na prostym schemacie. Dlatego zapycha czas antenowy trzecioplanowymi postaciami, które już kompletnie oderwane są od rzeczywistości i służą jako wielki telebim krzyczący "hehe patrz jakie dziwne ludzie, jakie są głupie, jakie to śmiechowe". Kompletnie zburzyły mi jakąkolwiek wiarygodność fabularną i męczyły tą jednowymiarową sitcomową kreacją. "Jednowymiarowość" to słowo klucz, bo mam wrażenie, że ani jedna postać na żadnym planie nie zaprezentowała żadnego rodzaju rozwoju charakteru albo chociaż jakiejkolwiek innej emocji niż te które były wymienione myślnikiem w pierwszym odcinku. Matt był miękkim, niepewnym siebie i zadaniowym typkiem i takim pozostał. Kath była tępym i samotnym wyznawcą tarota i takim pozostała. Sandy była cichą i lojalną szarą myszką i taką pozostała. Lenny był obleśnym ale ciepłym młotem i takim pozostał. Sceny z panią z cmentarza to już kompletny dzień świstaka i równie dobrze wszystkie mogły być nakręcone jednym ujęciem. Tylko pan psychiatra z człowieka niewykwalifikowanego zawodowo stał się totalnym badboyem, bo "hahaha no przecież to kompletne przeciwieństwo tego czego oczekujemy od psychiatry! To groteska, kontrast, śmieszne!!!". No sorry, ale wymagam jakichś urozmaiceń w serialach, bo to jest właśnie idealna platforma do opowiadania złożonych historii z głębokim rozwojem emocjonalnym postaci. Ile by ten serial mógł zyskać gdyby Matt np złamał się i spróbował podejść do życia frywolniej, przeżyć przygodność małą z Kath. Albo gdyby Lenny pomimo powierzchownej głupoty np nie wiem, był bogiem w sudoku lub pisał jakąś genialną powieść i nikt tego nie był świadomy przez jego skromność. Gdyby Kath zaczęła powątpiewać w nadprzyrodzone zjawiska, zmieniła delikatnie spojrzenie na świat. Gdyby Ricky przybity widokiem swojego ojca siedzącego w tym samym krześle każdego dnia pod wpływem impulsu zabrał go w auto i pojechał z nim nad wodę połowić ryby by poczuć choć na chwilę że znów ma ojca. A jeżeli wszystko jest constans to jest to przepis na sitcom. I to by się zgadzało, bo mamy wciąż te same lokacje, te same interakcje, no po prostu nic tu nie wychodzi poza to co było zaprezentowane w pilocie. Z tym że sitcom działa na zasadzie priorytezowania gagów i to żart jest siłą napędową. A tutaj jest w tle. Kurcze no, z ciężkim sercem stwierdzam, że ta produkcja jest zbudowana koślawiej od sitcomów. Gdyby serial nie był obudowany na tak silnym emocjonalnie wątku śmierci, na jaw wyszłyby wszystkim te hollywoodzkie skazy, taka jest moja obserwacja. No nie wiem no, po prostu zawodzące to wszystko. Louis CK, który też się wywodzi ze środowiska stand upowego, duuużo lepiej radził sobie ze storytellingiem w swoich fabularnych produkcjach.

użytkownik usunięty
grubyfrajer

Właśnie skończyłem rewelacyjny sezon drugi i trafiłem na tą ocenę, moim zdanie mocno zaniżoną. Może nazwa "słaby" i pasuje jak coś się średnio podoba, ale 3/10 to wygląda jakby to był jakiś gniot, a moim zdaniem nie jest. Czy wszystko musi być dziwne, powykręcane jak u Lyncha, niekoniecznie. Louis CK jest też dla mnie ciekawszym scenarzystą, Horace & Pete to skończone arcydzieło. Ale w Louie Louie też miewał słabsze momenty, zwłaszcza jak chciał zrobić coś jak Gervais, np wątek z Węgierką. Ciężko było przez to przebrnąć. Co nie oznacza , że od razu 2 albo 1 bo kpi z Żydów i w kółko masturbacja :-). Średnia ocena, bo z opisu wynika, że After średni był był to 5/10, moim zdaniem niższa jest krzywdząca. Ale oczywiście każdy ma prawo do swoich ocen, zwracam tylko uwagę, że humanistyczne "słaby" pasuje, matematyczna 3 już nie. ps. Bronie sezonu pierwszego, bo drugi sam się obroni. Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 9
grubyfrajer

Liczyłem na to, że na fali popularności tego serialu i megahype'u na Gervaisa ta bidna Kath dostanie chociaż na moment żywego Kevina Harta.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones