Trzymał w napięciu od samego początku, ciekawie pokazany proces sądowy. Aż śmiać mi się chciało widząc jak w tym procesie wszyscy oprócz Simpsona i prawników byli jak worki treningowe. I w sumie kibicowałem Simpsonowi. Niby dowody były niezbite, ale... no właśnie to ale, które zadecydowało jak widać o wyroku. Podobno ma być drugi sezon o innej sprawie, jeśli to prawda to czekam z niecierpliwością.
Jak można kibicować temu śmieciowi, Simpsonowi?
Rozumiem czarnoskórych półdebili, jakimi są zapełnione Stany Zjednoczone (oczywiście spora część USA jest też zapełniona białymi półdebilami - żeby nie było, że jestem jakimś kolejnym Kpt. Fuhrmannem, bo dostrzegam wszystkie kolory debilizmu) - dla nich OJ był idolem, prawieże Czarnoskórym Jezusem. I nawet jakby tę żonę i jej przyjaciela zabił na oczach tłumu - to pewnie i tak by go chcieli uniewinnić. Bo w dupie mieli żonę i jakiegoś nieznanego gostka. Tak jak cały świat płace na kilkoma dzieciakami zabitymi w szkole w USA, ale w dupie ma jak bomba spadnie na szkołę w jakiejś Syrii i zabije i dwie setki dzieci. Albo tsunami zabije 50 tysiecy dzieci w Tajlandii. Nikt nawet nie mrugnie okiem...
Pytam jednak poważnie- jak można kibicować OJ Simpsonowi? Serial jest jednoznaczny - koleś był psycholem, zabił, nie potrafił nawet przejść testu wariografem, a na próbnym przesłuchaniu jego obrońcy łapali się za głowę. Od początku nawet jego prawnicy wiedzieli, że on zabił - dlatego planem było wywalczenie sensownej ugody. Na końcu zadecydowali oczywiście ławnicy, którzy okazali się bandą kompletnych kretynów - co stwierdzili nie wprost wszyscy, i sędzia i prokuratura i nawet obrona - po zamiast kilku tygodni, obrady trwały 4 godziny. Łącznei z przerwami i spisywaniem decyzji. Wydaje mi się, że równie dobrze mogli obradować po 1 dniu rozprawy, a nie po roku - efekt byłby taki sam. Zadecydowała sympatnia to oskarżonego,i jego kolor skóry. Nie jakieś fakty.
A no można. Może dlatego, że aż się chciało zobaczyć porażkę oskarżycieli, którzy byli idiotami.