Totalna racja. Zaczęłam oglądać ten serial z sentymentu, ale poziom głupoty, dennego aktorstwa, a przede wszystkim tragicznie napisanego scenariusza wola o pomstę do nieba. Naprawdę nie wiem czy partner pani Kaminskiej miał jakiś kryzys, ale jak dla mnie sposób przedstawiania całej historii nadaje się do kosza i powoli zaczynam żałować, ze kontynuacja powstała..,.

Podzielam zdanie w całej rozciągłości. Po fajnej ,cieplej, lekkiej fabule i rodzinnej atmosferze pierwszej edycji -mamy prostactwo żenujących dowcipów na wzór najtańszych amerykańskich gniotów.
Nawet świetna jak zwykle Małgorzata Socha i wciąż przystojny Filip Bobek oraz dobrze zagrana nowa postać pięknej Nadii nie są chyba w stanie uratować tej drugiej części .Ten serial zatapiają rozhisteryzowane (nieadekwatnie do sytuacji) świry, których sztandarową przedstawicielką jest Bożenka- postać wyjatkowo nieudana i bardzo kiepsko zagrana. Szkoda...

Dokładnie! Wstyd, hańba i Bożena z brzyduli” - matko, nawet nie chce komentować tej postaci, a aktorka powinna zastanowić się nad zmianą zawodu. Chyba, ze jej postać została w ten sposób napisana, co by mnie wcale nie zdziwiło. Bardzo szkoda tego serialu, nie to, że powinna to być ambitna produkcja ,ale pierwsza cześć przynajmniej, była na swój sposób zabawna. No cóż szkoda, ale pan Barciś podjął słuszna decyzje, rezygnując z roli przemko, ze względu na słaby scenariusz...

Według mnie Bożenka jest bardzo dobrze zagrana. Irytować może sposób w jaki została napisana. Pshemko był grany przez pana Jacka Braciaka.

O ranyy oczywiście, ze przez Braciaka! Bardzo słaba pomyłka z mojej strony, już spieszę z korekta! Co do Bożeny - jest to możliwa opcja, aczkolwiek niestety nie umniejsza jej irytującej naturze...

Również uważam, że Bożenka jest bardzo dobrze zagrana, co ma się nijak do tego, jak została "napisana". A fakty są takie, że napisano ją słabo, niesmacznie i trochę nader przesadnie.

Mam podobne odczucia, co do postaci Adama. Chociaż Pan Łukasz Simlat wyśmienicie wciela się w powierzoną mu rolę, tak poziom absurdu tej roli czasami wykracza poza skalę.

Nasza ciepła, wzbudzająca sympatię Ula, którą znaliśmy z serii sprzed lat, też (w mojej opinii) nie jest sobą. Jasne - została żoną, matką, wydoroślała, dojrzała... I okej. Tyle, że w rzeczywistości ludzie się AŻ TAK bardzo nie zmieniają. Jedną z wielu naturalnych kolei rzeczy jest przecież ożenek/zamążpójście, założenie rodziny itp. itd. Tymczasem nasza Ulka zachowuje się momentami tak... nielogicznie i niewytłumaczalnie, że ręce opadają. Zupełnie, jakby zatraciła gdzieś po drodze ten swój charakterek, zadziorność, spryt.

No nie wiem, może ja się czepiam szczegółów... "szczególików", które innym nie przeszkadzają w odbiorze. Chociaż po powyższych komentarzach widzę, że również dostrzegacie te "niedociągnięcia", delikatnie rzecz ujmując ;)

To jest kuzynka Maćka, a nie Uli