PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=104036}

Brzydula

Yo soy Betty, la fea
7,1 6 966
ocen
7,1 10 1 6966
Brzydula
powrót do forum serialu Brzydula

Kolumbijka i Ugly Betty , polska nie dorasta im do pięt.

użytkownik usunięty
ada40

Może jakieś argumenty? Bo w tym momencie Twoja wypowiedź jest bezwartościowa. Ugly Betty to jakiś odłam i kpina z opowieści o Brzyduli. Polska i Kolumbijska, to dwa różne, świetne podejścia, sposoby na opowiedzenie historii z TYMI SAMYMI morałami. Z tym, że osobiście wole nasze podejście, gdyż jest bliższe, a aktorzy w nim grający wzbudzili u mnie większą sympatię. A cała obsada jest u nas świetna. Stworzyła super barwny świat i przekonująco oddała charaktery naszych postaci. Całe szczęście aby wersja brzyduli była udana, nie potrzebna jest kupa kasy i bogactwo, jak w amerykańskiej. Trzeba rozumieć tę opowieść i wzbudzać odpowiednie emocje. Nam się to udało. Kolumbijska i amerykańska są o wiele sztuczniejsze od naszej, z tym, że kolumbijski oryginał przekazuje to co powinien w tej historii, a amerykańska nie ma racji bytu. Jeszcze ten wymuszony, sztuczny humor i wymuszone, sztuczne wątki. U nas są barwne postacie, a każdy aktor musi uważać na wszystko co mówi, by nie wypaść z uroczej, zabawnej roli. ( Jak Małgorzata Socha na przykład. )
Pozdrawiam.:)
I na przyszłość radze inaczej formułować swoje wypowiedzi.;)

Exactly! ;) W stu procentach się zgadzam.

użytkownik usunięty

"I na przyszłość radze inaczej formułować swoje wypowiedzi" - a dlaczego?
A użycie przez ciebie słowa "radzę" w tym kontekście jest raczej nie na miejscu.

ocenił(a) serial na 10

A moim zdaniem polska wersja nie dorasta do pięt oryginalnej. Oglądając kolumbijską pokladałam się ze śmiechu, aktorzy byli wprost fantastyczni, szczególnie Armando i jego przekomiczne wybuchy gniewu. :) Polska Brzydula była dla mnie tylko zabawna, a aktorzy czasem troszkę sztuczni. Oryginał miał poza tym wiecej wątków i ogólnie był bardziej satysfakcjonujący dla widza, szczególnie finał. Polski był jakby na kolanie napisany i nakręcony.
Zgadzam się za to co do amerykańskiej Ugly Betty. Twórcy w ogóle zatracili to co w oryginale było najważniejsze na rzecz tanich watków. I jak w ogóle można było zrobić z brzyduli i głównej postaci męskiej kumpli a nie kochanków? Nóż się otwiera w kieszeni. ;)

Przepraszam za zwlekanie z odpowiedzią ale długo nie logowałam się w tym serwisie.

Zacznę od początku: „Betty yo so fea” to pierwowzór, który należało zaadaptować do warunków w danym kraju. W Kolumbii gdzie funkcjonują prawie „kastowe” podziały społeczne duże znaczenie ma posiadanie odpowiedniego nazwiska czy służby domowej. Klasa średnia nie podróżuje autobusami, dużą uwagę przywiązuje się do mieszkania w odpowiedniej dzielnicy, wyglądu. Mieliśmy odzwierciedlenie tych stosunków społecznych w serialu, gdzie nawet kuriozalne sytuacje dla Kolumbijczyka są wzięte z życia. Dlatego Armando i jego rodzina, znajomi mogli zachowywać się jak „paniska”, a niezamożna Betty nosić ciuchy z początku lat 90’tych (serial był kręcony w latach 1999-2001). Aktorzy byli bardzo zaangażowani i wyrażali dużo emocji. Bardziej podobała mi się wersja amerykańska, gdzie realizatorzy przenieśli historię do realiów USA, więc mamy: alienację mniejszości latynoamerykańskich; high life ludzi tworzących świat mody, snobizm i egoizm menedżerów. Wszystko to okraszone dużą dawką humoru, czemu sprzyja świetna gra Americi Ferrery, Erica Mabiusa, i wielu innych. Przede wszystkim stworzono postaci nieszablonowe, o bardziej rozbudowanej w stosunku do pierwowzoru charakterystyce i dużo ciekawszą postać pierwszoplanową nie będącą infantylną znudzoną trzpiotką tak jak Ula lecz zabawną, przedsiębiorczą kobietą.
A teraz dochodzimy do se(dna) czyli polskiego gniota. Scenariusz nakreślił historię do bólu nudną, przewidywalną i sztuczną. Bobek zrobił na mnie kiepskie wrażenie, jego postać nie jest ani tak męska jak Armando ani tak zabawna jak Daniel. Jedyną gwiazdą która zabłysła dzięki serialowi jest Socha. Tytułowa Ula irytuje mnie swoją niedojrzałością, chodzeniem w ubraniach jak żywo ściągniętych ze swojej kolumbijskiej poprzedniczki (czyli z 90’s, a do szkoły średniej chodziła jeszcze w ubiegłej dekadzie więc skąd je wytrzasnęli? ), prowadzeniem monotonnej narracji głosem rozpieszczonej 11-latki. Prócz sytuacji zaaranżowanych przez Sochę nie ma w tej produkcji żadnych śmiesznych scen, a już na pewno nie tak inteligentnych jak w amerykańskiej. Aktorzy grający rodzinkę szanownej Ulki są sztywni, w szczególności rodzeństwo. Firma Febo ma się nijak do polskiej rzeczywistości, w której taka Socha zostałaby wyrzucona na zbity pysk gdyby wycinała podobne numery swoim szefom, a rodzice Dobrzańskiego nie mogliby mówić o tradycji firmy mogącej istnieć max 20 lat! Ten serial to według mnie nieudolna kopia kolumbijskiego pierwowzoru, realizatorzy nie zrobili nic by wycisnąć z tego formatu coś więcej.

ocenił(a) serial na 10
ada40

Słowa w punkt oddają to co myślę;)

ocenił(a) serial na 7
ada40

Mam dokładnie przeciwne zdanie.
Jak już ktoś napisał - "Ugly Betty" to kpina, rezygnacja z romansu głównych bohaterów i przeniesienie akcji z domu mody do pisma modowego to były bardzo kiepskie pomysły. Zwłaszcza romans, bo to był przecież najważniejszy wątek serialu.
Wersja kolumbijska natomiast ma swoje plusy, ale i tak moim zdaniem nie umywa się do znakomitej polskiej interpretacji.

Drugoplanowi bohaterowie są zwykle bardzo jednowymiarowi, klan brzydul jest mocno antypatyczny, absolutnie wszyscy wyzywają Betty (z tego co pamiętam w polskiej wersji choćby rodzice Marka mieli dość klasy, żeby nie zniżać się do takiego poziomu).
Armanda przez połowę serialu piekielnie ciężko polubić - nie dość, że furiat, to jeszcze kompletnie wyzuty z emocji, rozmowa z Marcelą, kiedy opowiada, że nie chce ślubu kościelnego, i że po 5 latach powinni dokonać ewaluacji małżeństwa i po niej zadecydować, czy zostać razem czy się rozwieść była obrzydliwa.
Marek miał oczywiście swoje za uszami, ale trudno mu też było odmówić uroku.
Relacja z Betty przeskakuje od czysto zawodowej do romansu, bez żadnego stanu pośredniego, w polskiej wersji sensowniej do tego podeszli pozwalając, żeby Ula i Marek najpierw się zaprzyjaźnili, dzięki czemu wszystko wyszło dużo naturalniej.
Postaci Huga i Patricii oraz Pshemka i Violetty myślę, że nawet nie ma co porównywać, różnica w zbudowaniu tych postaci to prawdziwa przepaść.
Motywacja niektórych postaci z wersji kolumbijskiej była dla mnie kompletnie niezrozumiała, podczas gdy w polskiej widać było zawsze, co z czego wynika, chociaż to może być akurat kwestia mniej znanych realiów.

W sumie w wersji kolumbijskiej widzę tylko dwie rzeczy, które zostały zrobione lepiej - pierwsza to charakteryzacja Betty - dopasowana do aktorki tak, żeby naprawdę jak najmocniej ją oszpecić. W innych wersjach ewidentnie twórcy szli na łatwiznę i tylko kopiowali najbardziej charakterystyczne elementy, kompletnie nie patrząc na to, czy pasują do aktorki. I tak Julii Kamińskiej grzywką, okularami i aparatem nie udało się oszpecić, i tak było widać, że jest ładna, tym bardziej kiedy w pewnym momencie zrezygnowała ze strojów po mamie na rzecz dżinsów i normalnych bluzek. U Betty aparat rozpychający pół twarzy, okulary zasłaniające resztę, stroje ukrywające figurę - z kołnierzykami skracającymi szyję i workowatymi kostiumami z poduszkami w ramionach - i oczywiście ta koszmarna fryzura sprawiały, że naprawdę nie sposób było się w niej dopatrzeć urody.

Drugą rzeczą był natomiast fakt, że Betty po dowiedzeniu się, co zrobili jej Armando i Mario zaczęła się mścić - tego się zdecydowanie nie spodziewałam. Oczywiście wychodziło jej to jak wychodziło, ale sam fakt że właśnie na to się zdecydowała, i że nagle stała się dzięki temu pewniejsza siebie, to był naprawdę świetny zabieg.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones