A potem jakoś traci klimat. Okazuje sie, że to nie jakiś niezaspokojony duch biednej Becky błąka się dalej na świecie w celu zaznania spokoju i męczy przez to naszą główną bohaterkę... Nie, nie, nie, za wszystkim stoi sekta, która opętała biedne dziewczę demonem. No sory, ale jak dla mnie lipna wersja historii, a szkoda...
Ach, na końcu okazuję się, że mimo powtórnej(?) śmierci Becky, Sasha nie zaznaje spokoju. Teraz to ją nawiedza sekta, a demon dalej opanowuje jej ciało i umysł.
No jak dla mnie szkoda, bo zamysł byś świetny i tak jak wspomniałam, dopóki był klimat i jedna wielka niewiadoma dlaczego z Sashą dzieją się takie, a nie inne rzeczy - było bosko.
Kiedy okazało się co za tym wszystkim stoi, że to działanie na najwyższą skalę, to jakoś mój zachwyt nad tym serialem niemiłosiernie zmalał.