Sezon 1 - to było arcydzieło.
Na koniec pozostałam z uczuciem przerażenia - co jest zaskakujące - bo jak to się stało że z zabawnych i lekkich perypetii głównej bohaterki - doszłam do wyjątkowo smutnego i mrocznego zakończenia.
Oczywiście - to nadal komedia, nadal wszystko jest z przymrużeniem oka.
Ale kiedy skończyłam 13 odcinek - momentalnie zaczęłam oglądać od początku - by wyłapać zachowania Michaela i reszty wobec czwórki bohaterów.
I wszystko się zgadza! Wszystko ma sens. Było okrutne dręczenie - tak jakoś mi wstyd, że wcześniej się z tego śmiałam. I że nie załapałam, że w raju nie powinno być cierpienia. Czyli po pierwszych łzach Thani, po pierwszym odruchu strachu u Chibiego - powinnam wiedzieć, że to wszystko jest zaplanowane, że jest torturą.
I tak jakoś mi smutno, że tortury bohaterów się nie skończą. Że to się dopiero zaczyna.
W 13 półgodzinnych odcinkach zmieszczono całe historie różnych ludzi.
I ten Michael diabelski - kiedy się roześmiał w odcinku 13 - otworzyłam buzię z przerażenia! Już dawno żadna komedia tak mnie nie zaskoczyła i nie zasmuciła.
Oby tylko Eleonore, i Chibi, i Jason, i Thani potrafili się odnaleźć. Oby zdołali przetrwać w świecie po świecie.
W drugim sezonie jest jeszcze lepiej i jakoś nie wierzę w nawrucenie Michaela. Oni ciąglę są torturowani :D
Nie wiem, czy dalej ogladacie, ale trzeci sezon tez jest super. Pierwsze odcinki nieco mnie rozczarowaly, ale wlasnie obejrzalam 10 odcinek 3 sezonu (Janets) i wow! Nie bede spojlerowac, ale naprawde warto