Jeżeli już musiano wykonać coś na kształt kopii "Domu z papieru", można było chociaż użyć innych imion, zmienić charaktery bohaterów czy też fabułę. A tutaj mamy po prostu plagiat. Aktorzy koreańscy nawet nie ukrywają nędznego naśladownictwa hiszpańskich oryginałów. Nie wiem po co to stworzono i czy w ogóle ktoś potrzebował tego typu serialu. Pozostało tylko odświeżyć sobie oryginał, by hasło "Dom z papieru" kojarzyło się jednak dobrze.
A dlaczego Amerykanie nagrywają remaki produkcji europejskich i azjatyckich? Bo opłaca im się bardziej kupić licencję i nakręcić film ze swoimi aktorami, niż dubbingować oryginał.
Czy hitami TVN-u nie były kiedyś "Niania" i "BrzydUla"? A to produkcje na licencji. Łatwiej czasami wyprodukować coś na licencji, przepisując scenariusz, niż wymyślać od zera. Typowe dla telewizji, jak widać streaming nie będzie od tego wolny.
Widocznie "Dom z papieru" nie miał zawrotnej oglądalności w Azji, dlatego Netflix postanowił zrobić koreańską wersję, którą obejrzą ludzie ze Wschodu, ale też fani koreańskiego kina na Zachodzie.