W serialu mamy ministrów i wiceministrów współpracujących z rosyjskimi gangolami, mamy wysokiego oficera byłej SB Kowalskiego, którego minister nazywa geniuszem, a wiadomo, z jakiej partii politycy tak ochoczo współpracowaliby z "towarzyszami" ze wschodu? Politycy innych partii raczej mieli negatywne spojrzenie na Rosję, ale dla SLD to co innego - rosyjscy mafiozi to ich dawni koledzy po fachu. Sam Halski rozmawia w jednym z odcinków z ministrem sprawiedliwości, łudząco podobnym do Jerzego Jaskierni z SLD. Przekaz serialu jest jasny - nie głosować na SLD bo narobią w Polsce bigosu, że nawet najlepsi gliniarze będą mieli kłopoty. Przecież w jedną z afer wmieszany był nawet odtwórca czarnego charakteru z "Ekstradycji".