Nie mogę przeboleć, że po dwóch, świetnych sezonach, dostaliśmy taką bezjajeczną papkę dla brainletów. To, co się wyczynia w scenariuszu sezonu trzeciego, to czysta abominacja. Mam już tak dosyć wciskania na siłę propagandy, że po czwarty nawet nie sięgnę. Najważniejsze, najciekawsze postaci zostały dosłownie WYKASTROWANE, całość nie trzyma się kupy, jest nudna i bezpłciowa. Tak, jak wcześniej można było wchłonąć kilka odcinków pod rząd i rewelacyjnie się bawić - teraz musiałam się wręcz zmuszać, żeby dokończyć każdy z nich.

(niżej mały spojler)

Pomijam już fakt, że chyba kiepski budżet nie pozwolił na pokazanie Las Vegas końca lat 80, tak jak powinno być ono pokazane. Zamiast skupić się np. na jakimś realnym problemie, który mógł tam zaistnieć (np. uzależnienie od kokainy, czy hazard), wolano zainwestować 99% dialogów w jojczenie o tym, jak to homoseksualiści i mniejszości etniczne mają źle. Czy tylko mnie te tematy się już wręcz ulewają? Mam dosyć. Chcę się odstresować po ciężkim dniu, a nie oglądać kolejny manifest polityczny, który w mało wyrafinowany sposób próbuje mi ładować łopatą do głowy jakieś górnolotne hasełka i (wyjątkowo nieudolnie) wpędzać w poczucie winy. To jest, ku*wa, serial komediowy, a nie dramat o Holocauście, Ku Klux Klanie i prześladowaniach homoseksualistów. I naprawdę nie miałabym nic przeciwko, gdyby gdzieś pod spodem te tematy się przewijały - tak, jak w poprzednich sezonach. Elementy dramatu były idealnie wyważone.

Pluję na tę chorą poprawność polityczną. Mam kompletnie i do reszty dosyć.