Według mnie jest to najlepszy odcinek Go On który powstał, i nie o obecność Courtney Cox tu
chodzi. Po prostu para Anne i Ryan jest za-rą-bi-sta!
To jak go strofuje na cmentarzu, i tekst o tym że ma trudności z opisaniem Kinga. Świetna sprawa.
Oni tworzą nieziemski duet. Za każdym razem gdy mają wspólne sceny serial nabiera tempa :))
Ale inni też byli super w tym odcinku, Fausta ze swym "słowem", i okrzyk "I love Obama's world!".
Od kiedy nie ma Simone serial wrócił na swoje rozczulająco ciepłe tory.
Też uważam, że Ryan i Anne są świetni razem.
Ale ja jak na razie uważam, że pierwszy odcinek był najlepszy. Widziałam go kilka razy i jeszcze mi się nie znudził.
Czyli to nie tylko ja mam nadzieje, że Courteney wróci... xD