Tylko, że tę "dominującą wszędzie beznadzieję, zaszczucie, niemoc ludzi wobec opresyjnego systemu." widzimy w każdej produkcji z pod znaku Star Wars od 1977 roku. No bo kim był Luke Skywalker?, Kim młody Anakin? Gdzie się rozgrywa (przeważająco) Mandalorianin, Boba Fett, Obi wan, teraz Andor? To się znaczy mi przejadać. Ten serial wieje nudą i nie ma widoków, że będzie lepiej.  Tragedia polega na tym, że to i tak najlepszy serial SW z tych które dotąd powstały. Wystarczy sensowny montaż, trochę dekoracji i zwykły, prosty jak konstrukcja cepa scenariusz. I już jest przepis na super-serial SW. Smutne to. 

To akurat prawda, może stoi za tym jakaś głębsza myśl, by obniżać oczekiwania widzów wobec następnych produkcji, tak, by cokolwiek dobrego było traktowane jako wybitne. Niemniej Andor w mojej skromnej opinii jest na ten moment świetny i ma zadatki na najlepszy aktorski serial z tegoż uniwersum. Pozostaje trzymać kciuki, chociaż Gilroy to uznany twórca, więc nie mam większych obaw o to, czy całość dowiezie. Dał nam Rogue 1 i za to warto udzielić mu kredytu zaufania.

Następny serial to będzie Ashoka, a tam nie będzie trzeba wysiłku żeby fani przynajniej ci Amerykańscy popadli w zachwyt.

Andor na razie jest niezły i chyba aż tak źle nie będzie bo i nie może. Problem w tym, że klimatu SW nie ma w tym serialu wcale. To przywpiry serial kryminał o-sensacyjny i nic więcej.

"To przywpiry serial kryminał o-sensacyjny i nic więcej."
I bardzo dobrze, bo Uniwersum SW potrzebuje odmienności, a nie klepania w kółko tego samego.