PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868514}

I tak po prostu...

And Just Like That...
5,0 7 826
ocen
5,0 10 1 7826
3,6 5
ocen krytyków
I tak po prostu...
powrót do forum serialu I tak po prostu...

Do serialu "Seks w wielkim mieście" mam sentyment, jak wiele kobiet uważam, że był to świetny serial na trudniejsze dni, takie o obniżonym nastroju (odpalało się odcinek i humor się poprawiał). Odcinki miały dobre tempo, były momentami naprawdę błyskotliwe i w obszarze dialogów, i ogólnie pod względem fabularnym, i pod względem sposobu pokazywania różnych wydarzeń. Miały momenty zabawne, komiczne, wzruszające, refleksyjne - bardzo różne. Czasami były przerysowane, ale było to robione z wyczuciem. Czasami wydawały się bardzo realne - takie blisko życia, prawdziwych, życiowych spraw. No i oczywiście urok czterech głównych bohaterek - wiadomo, każdy widz ma swój gust, każdy sympatyzował bardziej z jedną z tych bohaterek, inne lubił mniej, ale były one tak napisane i tak zgrane ze sobą, że świetnie się je oglądało razem, świetnie się uzupełniały. I co z tego zostało po latach?

Moim zdaniem nie zostało z tego zupełnie nic. Pomijam już obłęd manierycznej poprawności politycznej, o której wielu już pisało na forum, ja tę kwestię już pomijam w tej chwili, bo nie wiem, czy coś możemy z tym zrobić jako widzowie, jako odbiorcy sztuki i popkultury - może to już jest ostatnia prosta do przepaści, w której język inkluzywny i parytety zjedzą do reszty jakąkolwiek wolność słowa, wolność wyboru, decyzji, swobodę wyobraźni i swobodę wyrazu artystycznego. Ale jeszcze bardziej od tej poprawności razi mnie miałkość i imbecyzlizm tego scenariusza i drewniane dialogi, które w miejscach, gdzie prawdopodobnie miały brzmieć dowcipnie, brzmią jak nieśmiałe podrygi zdechłej ostrygi. Nieumiejętność napisania błyskotliwych dialogów doskonale akcentują fatalnie napisane postaci - fatalnie, bez żadnego polotu. Miranda - racjonalna prawniczka, twardo stąpająca po ziemi, potrafiąca inteligentnie ripostować, została przemieniona w mentalność nastolatki (i to takiej nastolatki o ubogiej wyobraźni i nieciekawym sposobie bycia). Teraz Miranda jest niedojrzała, niewiedząca, czego chce, gada jak potłuczona. Tak kochała Steve'a, teraz stwierdza, że nigdy nie była w małżeństwie szczęśliwa - tak, dobrze czytacie: nie, że przechodzi jakiś kryzys, jakieś załamanie wartości - nie. Ona informuje Carrie, że nigdy nie czuła się w małżeństwie szczęśliwa. A skoro już jesteśmy przy Carrie: zdolna felietonistka pisząca o seksie nagle nie potrafi się odnaleźć w nowym wielce wyzwolonym świecie. Czy odebranie Carrie jej elokwencji ma nas jako widzów przekonać do tego, że ten nowy świat naprawdę jest tak wspaniale postępowy, że nie da się go już dogonić, nadążyć za nim, zrozumieć? A z drugiej strony: nagle umiera miłość życia Carrie, a ta właściwie zachowuje się... nie wiem jak, ale na pewno nieadekwatnie do sytuacji. Nie umiem tego jakoś konkretnie uchwycić, skomentować, ale w każdym razie nie czuję w ogóle żalu Carrie, jej żałoby, niczego takiego (żadnych takich emocji). Sama scena śmierci Biga i zachowania Carrie w obliczu tej śmierci - dla mnie: infantylna, żenująca, jakaś taka idotycznie pompatyczna, nadmuchana durnowato, nie wiem, jak to określić. Żadnego rzucenia się do telefonu, wezwania pogotowia, nic takiego. Samantha - różnie można by ją określać, to bardzo kolorowa postać, ale ta Samantha, którą znamy, pamiętamy, była lojalna względem przyjaciółek. Kompletnie nie wierzę w jej decyzję o opuszczeniu Carrie, a przy okazji Mirandy i Charlotte. Wiem, że twórcy mieli twardy orzech do zgryzienia, co zrobić z tą postacią, rozumiem to, ale ten powód, który wybrali, żeby uzasadnić brak Samanthy w serialu, jest chyba najgorszym, najgłupszym, jaki mogli wybrać. Charlotte zawsze była trochę przesłodzona (myślę, że w pierwotnym serialu każda z tych postaci była trochę "wygięta", przerysowana na swój sposób, ale to nie było przerysowanie karykaturalne, groteskowe w złym znaczeniu tych słów - a teraz jest), ale teraz straciła pełnię swojego charakteru, jej urok osobisty i tamta słodycz zmieniły się w jakąś infantylną karykaturę. Do tego wszystkiego głuchy Steve... nie mam pojęcia, jak to skomentować! Ani to zabawne, ani... żadne.

I w ogóle tych 5 odcinków takie na mnie zrobiło wrażenie: żadne. Widzę te postaci, mówią coś, ruszają się, ale nic z tego we mnie nie zostaje. Nic mnie nie wzrusza, nie rozśmiesza ani w żaden sposób nie dotyka. Jest dużo kolorków, jakiś taki niby przepych, niby rozmach wizualny, a jednak nie ma to żadnego charakteru, żadnej treści, przekazu. Bohaterki są ogołocone z samych siebie, jakby odcedzone z esencji swoich osobowości - i nie chodzi mi o ich wiek! Uważam, że tak świetne, naprawdę fajne aktorki mogły ograć swoją dojrzałość w naprawdę ciekawy sposób - moglibyśmy znakomicie się bawić, patrząc na nie, ale tej zabawy ani sentymentu tutaj nie ma, bo cały ten scenariusz jest skopany na tylu polach, że nawet nie chce mi się już gadać. To jest scenariusz wyprany z błyskotliwości językowej, z żarcików słownych, z ciekawych zakrętów fabularnych. Wygląda to tak, jakby scenariusz chciał widzowi coś wmówić, przekonać go do czegoś, ale ta fabuła nie pociąga za sobą, nie ciekawi, niczego sobą nie obiecuje. Te obrazki przelatują przez głowę i nic z tego nie zostaje - żadne wspomnienie, żaden nowy sentymencik się nie buduje, nic.

Jestem rozczarowana i zażenowana. Na razie nie daję żadnych gwiazdek, spróbuję to doobejrzeć, żeby potem wymusić na sobie sprawiedliwszą ocenę. Na razie jestem zdecydowanie na nie - zawiedziona na maska.

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Sory: zawiedziona na maksa miało być :).

ocenił(a) serial na 8
drygonfly1281

ile masz lat?

ocenił(a) serial na 2
sobanek

40.

ocenił(a) serial na 8
drygonfly1281

myślę, że zmienisz zdanie po 50...

ocenił(a) serial na 2
sobanek

Nie wiem - nie umiem wybiec w przyszłość, nie umiem przewidzieć, jak będę rozumowała za dziesięć lat. Jeśli jednak chcesz mi powiedzieć, że ten serial jest zbyt dojrzały i jako czterdziestolatka nie potrafię zrozumieć czy odczuć jego głębi, to tu muszę zaoponować: uważam, że serial przybrał tor odwrotny do dojrzałości i - przynajmniej w ramach pierwszych 5 odcinków - nie reprezentuje charakteru, temperamentu pięćdziesięciolatek. Być może nawet taki był zamysł - tego oczywiście nie wiem, to jedynie mój skromny domysł akurat - aby ten serial adresować do młodszych odbiorców, bo żadna z moich starszych koleżanek z nim nie sympatyzuje, nie jest w stanie utożsamić się z bohaterkami.

Trudno mi zresztą powiedzieć, kto tak naprawdę miał być targetem tego serialu - wiem tylko tyle, że ja tym tergetem nie jestem (moje koleżanki też nie), czego żałuję, bo chętnie kibicowałabym bohaterkom w tej nowej, dojrzałej odsłonie, niestety nie znajduję w nich tych pokładów kobiecości, które chciałabym z jakimś zaangażowaniem śledzić na ekranie.

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Zgadzam się. Też się zastanawiałam kto miał być targetem serialu, bo to dla mnie wciąż zagadka.

ocenił(a) serial na 2
kobieta_kot

Dla mnie też jest to zagadka - nadal nie znam odpowiedzi.

ocenił(a) serial na 6
sobanek

To ciekawe. Czemu tak uważasz?

ocenił(a) serial na 8
Kiki_Kot

bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... Nasze postrzeganie świata zależy od naszych doświadczeń a tych nabywa się z wiekiem... Inne preferencje miałem jako 20 latek, inne jako 30 i inne obecnie mając za sobą 50 wiosen... jest to też kwestia otwartości, akceptacji zmian dookoła nas oraz pewnej empatii...

ocenił(a) serial na 6
sobanek

To oczywiste. :) Chodziło mi o to, czemu uważasz, że osoba po 50 r.ż. będzie zadowolona z tego sezonu SATC? (Bo tak zrozumiałam twój komentarz) Innymi słowy, czy uważasz, że ten sezon dobrze obrazuje problemy z jakimi borykają się 50-latki?

ocenił(a) serial na 8
Kiki_Kot

odpowiem Ci pytaniem na pytanie. A uważasz, że seriale czy filmy polskiej produkcji których akcja dzieje się w 95% w Warszawie, mieszkają wszyscy w apartamentowcach albo loftach, jeżdżą zajebistymi samochodami i wykonują głównie prace influenserek lub mają wolne zawody itp to odwzorowanie polskiego społeczeństwa?

ocenił(a) serial na 1
sobanek

Ale pytanie nie dotyczy tego, czy coś jest odwzorowane, tylko czemu autorka ma za 10 lat zmienić zdanie co do tego serialu?

Mam wrażenie, że nie bierzesz pod uwagę jednej ważnej kwestii - dzisiejsza pięćdziesiąciolatka, a osoba która skończy 50 lat za 10/20/30 lat to będą kompletnie różne osoby. I nie mam na myśli jednostkowych różnic, tylko kohortę.

ocenił(a) serial na 8
JoasiaAsia

i sama sobie odpowiedziałaś, każdy/każdą z nas jest inna niż 10, 20 itd lat temu... Dlatego wysnułem luźna hipotezę, a nie ustaliłem pewnik, ze autorka może zmienić zdanie na temat tego serialu za lat 10 :D Wiesz co, mam za sobą pare godzin stania w kuchni nad duszona wołowina w czerwonym winie i sernikiem baskijskim więc gimme some slack if you don't mind. Pozdrawiam serdecznie i weekendowo

ocenił(a) serial na 1
sobanek

"Myślę, że zmienisz zdanie po 50" nie brzmi, jak hipoteza ;) Poza tym nie mam pewności ,czy dobrze rozumiesz moje słowa: nie chodzi mi o to, że każda jednostka zmienia się z czasem, w miarę życiowych doświadczeń (choć to oczywiście prawda), ale o to, że osoba która będzie miała 50 lat za jakiś czas, nie będzie miała na koncie życiowych doświadczeń dzisiejszych pięćdziesiątek.

To nie jest tak, że nie podoba mi się ten serial, bo brak mi empatii i zrozumienia dla osób, które nie potrafią się odnaleźć w dzisiejszych czasach. Mnie się ten serial nie podoba m.in. z takiego powodu, że kompletnie zmienił cechy postaci. Z przebojowej i obeznanej z technologią prawniczki Mirandy zrobiono hipiskę-rasistkę. Jeśli ktoś nadążał 10 lat temu, był aktywny zawodowo i otwarty na świat, czemu nagle zachowuje się jak tytułowy bohater "Człowieka z lodowca"? ;)
Ten serial jest nudny, o niczym, bez pomysłu na popychanie fabuły do przodu. Wątki "humorystyczne" to jakieś wiedzione fałszywym wyobrażeniem sentymentu skecze (Carrie nie wie, co jej piszczy w mieszkaniu, no boki zrywać).
W 6 odcinków (jak dotąd) upchano wszystkie problemy współczesnego świata i nic poza tym. Nic nie wiemy o bohaterkach, przez większość czasu widzimy je na ekranie bez żadnego kontekstu. Miranda przeżywa kryzys małżeński, o którym nic nie wiemy, żadnego kontekstu, żadnych wyjaśnień. Gdzie jest Steve? Brak w tym wszystkim nawet minimalnej głębi i kompleksowego pokazania jakiegoś problemu, będącego motywem przewodnim odcinka (o ile można cokolwiek uznać za motyw przewodni...). W SATC te odcinki właśnie tak przebiegały, że pojawiał się jakiś problem, później były rozmowy na ten temat, przełom/katharsis i zakończenie wątku. A w AJLT mamy Carrie płaczącą na widok płyt Bigga, cośtam o mieszkaniu i palcówce Mirandy i bum, na koniec uśmiech ulgi na widok garniturów denata.
Tego nie da się wyjaśnić wiekiem autorek, ani tym że ja to odbieram w tej sposób, bo jestem od nich młodsza.
PS mam nadzieję, że smakowało ;)

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Podpisuję się pod każdym Twoim słowem. Jestem właśnie po piątym odcinku i pomimo mojej otwartości i zdecydowanej tolerancji dla wszystkich i wszystkiego, jestem po prostu maksymalnie zażenowana... Oglądałam ten odcinek niedowierzając, że to serial, który miał być o silnych, mądrych kobietach. To jakaś papka z propagandy, plastiku i żenady. Jestem mocno na nie.

ocenił(a) serial na 2
FancyFace

To w takim razie mamy identyczne odczucia. Pozdrawiam Cię serdecznie.

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Dziękuje za ten wpis, ujęłaś w słowa wszystkie moje odczucia co do tego serialu... Staram się to traktować jako jakieś inne uniwersum od oryginalnego SATC, bo jak dla mnie nie zostało nic z pierwotnej fabuły. Zero humoru, polotu i jakiegokolwiek świeżego spojrzenia na kontrowersyjne tematy. Szczerze mówiąc, nie dziwię się że Kim Catrall nie chciała wracać...

ocenił(a) serial na 2
Kociara00

Myślę, że takie filmowo-serialowe powroty, reaktywacje etc. zawsze są problematyczne i kontrowersyjne, ale - tak dla porównania - Przyjaciele po latach czy Kochane kłopoty po latach miały jednak swoje plusy, Matrix 4 też ma swoje plusy, a tutaj... faktycznie rozumiem decyzję Catrall i nie dziwię się, że bezpowrotnie zamknęła ten rozdział.

Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Oczywiście podpisuję się pod tym co napisałaś.
Carrie nigdy nie była moją ulubioną bohaterką i niejednokrotnie mnie irytowała, natomiast najbardziej boli mnie (poza zrobieniem z Samanthy nieczułej i obojętnej na przyjaciół s*ki) to, co zrobili z Mirandą. Podczas oglądania starych odcinków zawsze mi się podobała jej ambicja, inteligencja, radzenie sobie z byciem samotną matką, zdradzoną, etc. To, co przedstawia sobą teraz... to chwilowe "uniesienie", kiedy miała zajmować się Carrie (nie chcę spoilerować)... brakuje mi nieco słów, żeby opisać niesmak, jaki wywołuje we mnie aktualnie Miranda (zachowuje się tak, jakby między "Seksem w wielkim mieście" a "I tak po prostu" ją zamrozili i teraz obudziła się po kilkudziesięciu latach w zupełnie innej czasoprzestrzeni ;) ).

ocenił(a) serial na 2
Crazy_Joanka

We mnie również aktualna Miranda wywołuje głównie niesmak, jakieś takie poczucie niedowierzania wymieszane z zażenowaniem :(.

Spoilerów nie musisz się obawiać, bo cały ten temat ostrzega przed spoilerem :).

Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 7
drygonfly1281

Teraz ten serial zrobił się po prostu smutny. Nie, że żałośny, ale smutny. Kiedyś odcinki były relaksujące. Trzymały tempo. Teraz to taka bida... Choć po tych 5 odcinkach podoba mi się bardziej... Choć trudno mi w to uwierzyć. Niemniej na początku oceniłam na 1/10 teraz to jakieś 3/10. To już zupełnie inny serial. Jestem fanką od dawna. Dwa miesiące temu skończyłam 34 lata. Seks w wielkim mieście to była taka bańka w której chciało się żyć. Pewnie przez to miała też przeciwników, bo ukazywała wg nich nieprawdę. Więc teraz twórcy postanowili losy bohaterek bardziej..uziemić. Ku uciesze tej grupy chyba

ocenił(a) serial na 2
Biankka

To prawda, to znaczy: teraz oglądam ósmy odcinek i coraz bardziej mi smutno - smutno ten serial się plecie...

ocenił(a) serial na 2
drygonfly1281

Po obejrzeniu 10 odcinków czuję się gotowa do wystawienia sprawiedliwej oceny: 2. Głęboko tę ocenę przemyślałam. Uzasadnienie: 1 za rzeczywistą "jakość", i drugi punkt - z czystego sentymentu do dawnego serialu: do matrycy tego czegoś.

Kilka zdań komentarza do tej oceny...

Jestem superzażenowana treścią tego czegoś. Doprawdy nie sądziłam, że poprawność polityczna może być aż tak miałka, przykra, zła, durnowata... Jest mi smutno, jestem rozgoryczona, zawiedziona.

Serial jest płaski, nawet nie kreskówkowy czy groteskowy - jest po prostu spłaszczony, infantylny, żałosny. Nie mam więcej słów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones