Oglądam "Pożar Serca", obserwuję Janka Himilsbacha, i chyba tutaj po raz pierwszy widzę go
takim, jakim naprawdę był - bardzo inteligentny, życiowo mądry człowiek. Można wyrobić sobie
fałszywy jego obraz oglądając np "Wniebowziętych" albo "Rejs", gdzie gra takich trochę spiętych
chłopków-roztropków. Być może przez lata wyrobił się i przyzwyczaił do kamery, kto wie. W każdym
razie bardzo lubię go w roli Kieliszka, chociaż raczej mało go tu widać.
Akurat Himilsbach to był ewidentnie na siłę wcisniety do serialu . Widać, ze w wielu scenach jest po prostu pijany i zapomina tekstu lub plecie coś co sam wymyśla ad hoc. Zatrudnianie go było modne, a tak naprawdę grał zawsze jak noga.
Kompletne bzdury. Zatrudnianie Himilsbacha było "modne"? Co to za określenie? W latach 70tych zagrał w kilku produkcjach z Maklakiewiczem, bo stanowili zgrany duet i widownia ich lubiła. To tyle. Pijany był być może w "Jak to się robi", plótł i przejęzyczał się w "Rejsie". Tutaj jest 100% naturalny. Nie wiem człowieku gdzie Ty widzisz te rzeczy - wskaż konkretne sceny, a będę mógł się odnieść.
Prawda. Ja go bardzo lubię (jego 'naturszczykowskiemu' podejściu zawdzięczamy kilka najbardziej niesamowitych momentów w polskim kinie), ale jednak uważam, że przypisywanie człowiekowi, któremu dużą część mózgu zeżarł alkohol, nie wiadomo jak głębokiej filozofii życiowej, jest co najmniej śmieszne. Nie wiem, kto może idealizować wulgarnego typa, jakim niewątpliwie był; chyba tylko tacy, któremu wulgarność w przedziwny sposób imponuje.