Konrad Eleryk i Piotr Witkowski byli tam zdecydowanie najlepsi i nawet będąc na drugim planie "kradli show" - też tego szukam na ekranie, takiej sprawności i naturalności:)

Masz rację, że M. Ostrowski jakoś mało wykorzystany w odcinkach

Tam do pewnego momentu nie widać, że sceny nie idą chronologicznie, ale nie chcę Ci spoilerować;)

A z niedobranymi małżeństwami to prawie jak w życiu:D

Obejrzałem całość. Jakby, to napisać. Ja już tego typu zabiegów widziałem trochę z taką zabawą chronologią, większość sztuczek właściwie jest powtarzalna w każdym kinie niemal. Ostatni odcinek bardzo dobry i fajnie zagrany, można powiedzieć, że warto było dotrwać :).

Otóż to -jak się dużo ogląda to twórcom trudniej takiego widza zaskoczyć;)
Ogólnie dużo schematów się powtarza w produkcjach, ale gdybyśmy oglądali mniej to pierwszy lepszy film byłby "WOW":)
Super, że dotrwałeś do końca:)

Nie wiem czy przereklamowany, nie mam telewizji więc i reklam żadnych nie widziałam, ale dziwi mnie wysoka ocena, moim zdaniem serial był przeciętny, ani zły ani dobry, niczym się nie wyróżnia, nic szczególnie nie zapada w pamięć.
Dodatkowo bardzo drażnił mnie ten zabieg, kiedy za każdym razem, kiedy miała się odbyć ważna i pełna emocji rozmowa, widz zamiast uczestniczyć w scenie zmuszony jest obserwować ją z oddali - dialogi zostają pozbawione dźwięku, patrzymy przez okno albo gdzieś z boku, a głośniki wypełnia zbyt głośna muzyka. Rozumiem zastosowanie takiego zabiegu raz czy dwa, ale tu się pojawiał za każdym razem, jak dla mnie to wyjątkowe lenistwo i pójście na skróty ze strony scenarzystów.