W życiu nie czułam tak wielkiej sympatii do Jimmiego :) Mam mieszane uczucia co do ciągłości sezonu, ale muszę przyznać, że dałam się ponieść budowanemu napięciu. Prosty, ale cudownie absurdalny i faktycznie zaskakujący zwrot akcji.
W ogóle szalenie mi się podoba cały wątek wyśmiania przesadnej poprawności politycznej przy jednoczesnym niepopadaniu w czarno-białość. Bo jednak co jakiś czas zdarzają się sceny, w których nie jestem pewna kogo tak naprawdę Matt i Trey wyśmiewają bardziej. I świetnie, bo to zmusza do myślenia.
Ostatni odcinek jest po prostu fenomenalny od samego początku, chyba najlepszy w tym roku. Rozumiem, że panowie chcieli dać trochę świeżości do serialu tym sezonem i miał swoje wzloty i upadki, ale ja nadal chętnie wstaję pół godziny wcześniej przed pracą w czwartek aby obejrzeć nowe odcinki. Czekam na kontynuację, bo widać, że szykuje się coś grubszego od afery z hasztagami i hologramami
Odcinek w sumie znów "o niczym", ale... nie wiem, jakieś lepsze żarty niż poprzednio w tego typu epizodach dali, przez co oglądało się bez bólu. Historyjka Jimmy'ego jest spoko, przypominały mi się epizody z prowadzeniem telewizji w szkole; szkoda, że tylko sam jeden Jimmy się stawia. Ekipa Fantastic News przeciw PC byłaby... o'som.
"Come with me if you want to live" ;D
Cieszy mnie, że wracają Garrison i Victoria. Oesu, niech już szybko przywracają starą obsadę.