Gdybyż tak któryś z marynarzy okazał się czcicielem jednego z Wielkich Przedwiecznych. Nie trzeba by było nawet uciekać się do groteskowej dosłowności. Właśnie tak należałoby wietrzyć naftalinowe bajdy, żeby trafić do szerokiego kręgu odbiorców spoza getta fandomu.