Amerykańska wersja jest lepsza od naszej.Jedyne co my mamy lepsze to Karolinę.Tamara wymiata.Pan Shefield jest lepszy ( przystojniejszy :D ) niania no i Nails ( tak to sie pisze?)No.Wole starą wersje.
no muszę się zgodzić, że nasza Karolina jest milion razy lepsza ;D wydaje się czasem, że Tamara jest stworzona do tej roli :)
Milion razy ? JA tam uważam, że Lauren Lane jest nie do pobicia !! Nie mówię, że Tamara gra źle, czy jakoś ! Po prostu twierdzę, że orginał zawsze wypadnie lepiej ni,ż kopia !
Zgadzam się w stu procentach-polska "Niania" wprost razi sztucznotą :/ Wszystko jest tam takie jakieś drętwe.
ja tam lubie obie wersje choc przyznaje ze naszej do oryginalu brakuje.... ale trudno zeby bylo inaczej :)
Karolina żeczywiście jest (w co niektórych momentach) lepsza od CC, a co do serialu potwierdzam, że amerykańska jest lepsza.
Ja obydwie wersję lubię tak samo, ale również potwierdzam, że amerykańska jest lepsza.
Co jest lepsze? M.in.zdecydowanie główna postać. Jest nie do pobicia! Również Niles jest niepowtarzalny, genialny:D Bardziej lubię też dzieci, są trochę mniej sztuczne od tych naszych.
Za to my mamy lepszą Karolinę, Skalskiego i rodzinę Fran (w szczególności jej matkę i babkę). I w ogóle jednak trochę przyjemniej ogląda mi się naszą adaptację bo wszystkie żarty itp są w pełni zrozumiałe, a w amerykańskiej połowy nie kapuję. M.in. porównywanie jakichś znanych w USA osób, postaci o których my nie mamy żadnego pojęcia. No i nie wszystkie żarty da się przetłumaczyć dosłownie na język polski, nie zawsze będą śmieszne dla nas, Polaków.
Ale obydwie wersję są naprawdę fajne:)
Tak, zdecydowanie największym rozczarowaniem okazał się dla mnie Kondzio, wręcz niewesoła parodia Nailsa (który był zresztą moim ulubionym bohaterem w The Nanny).
Nanny jest bezapelacyjnie lepsza, poza tym jako fana pierwowzoru ja za bardzo wkurza mnie, że wszystko w polskiej wersji jest żywcem, kropka w kropkę, zerżnięte z amerykańskiej, więc co tu podziwiać. Nie ma lepszej C.C. niż Lauren Lane, każdy w tej obsadzie jest niezastąpiony, a Dygant może Drescher buty czyścić.
na ogół chyba jest tak że pierwowzór jest lepszy, ale nasza wersja nie jest zła
ale ciężko ją się ogląda jak się widziało i uwielbiało oryginał, a tu przychodzi polska wersja i wszystko toczka w toczkę jest tak samo, te same sceny, dialogi, itd. itp. Nie ma co porównywać Dygant do Drescher, bo to jak porównywanie van Gogha do kopisty, który kopiuje van Gogha.
Ktoś może się z tym nie zgodzić, ale dla mnie amerykańska wersja jest O NIEBO lepsza od polskiej.Po pierwsze ze względu na realia w jakich toczy się akcja (no cóż, w Ameryce milioner pokroju Sheffielda nie jest czymś niezwykłym, czego nie można powiedzieć o Polsce-już pod tym względem coś mi nie gra po prostu). No, ale to jeszcze nic, jakoś dałoby się to przeskoczyć, największą różnicą są dla mnie postacie. Moim skromnym zdaniem Fran Drescher jest nie do pobicia w swojej roli-Dygant brakuje tego czegoś. To samo tyczy się wszystkich pozostałych- Niles, Maxwell, Yeta, Sylvia, CC-oni są dla mnie bardziej charakterystyczni, prawdziwi.
Oryginalna jest najlepsza :-). Ja akurat najpierw poznałam polską i początkowo amerykańska mi nie leżała. Teraz widzę, że między obiema nianiami nie ma praktycznie podobieństwa (jest ono tylko pozorne). Zwyczajnie.. inny klimat.