Nie jestem obiektywnym widzem, jestem fanem Star Treka od czasu gdy jako podlotek na początku lat 90-tych z kasety VHS oglądałem The Motion Picture. I niestety po 1 odcinku Discovery mam jedno wrażenie: Nie zapowiada się to dobrze. Niby są bogatsze niż kiedykolwiek efekty specjalne, niby piękna przestrzeń, ładna scenografia, zdjęcia, okazałe kostiumy i dla oka wszystko jest w porządku, to czegoś tu jednak brakuje. Nawet gdy oglądałem pilota słabego przecież serialu Enterprise czułem klimat charakterystyczny dla tej marki i coś na kształt egzaltacji. A tu nic... Po prostu nic prócz zawodu. Już pierwszy dialog na ekranie jest naiwny i powoduje niekorzystne wrażenie. Potem jest coraz gorzej, fabuła dziwaczna zachowanie załogi statku nietrekowe (pozbawione logiki i profesjonalizmu), postaci płytkie. Cóż, pewnie jako fan będę oglądał dalej, ale nie mam już za wielkich nadziei.
Jak dla mnie ST Enterprise był godnym następcą TOS, ten sam utopijny, baśniowy wręcz lekko naiwny klimat: odkrywany nieznane, chcemy dialogu, love and peace, kapitan zawsze w honory sposób broniący uciśnionych... Natomiast ten serial wpisuje się w fabułę Deep space nine czyli mrok, lewe interesy, bohaterowi którym daleko do krystaliczności. DS9 było właśnie "pozbawione logiki i profesjonalizmu". Tak samo jak bohaterowie w obu seriach, nikogo nie da się od razu polubić, są mętni ale i płytcy. A mimo to DS9 jest świetną serią więc i tu nie tracę nadziei
Ludzie zapominają że serial Star Trek to tak naprawdę nie wizualne fajerwerki (te zawsze były na drugim planie) ale Załoga - jej gra, emocje, to kapitan który ciągnie statek, pierwszy który jest wisienką na torcie i cała reszta która robi klimat. W tym serialu tego nie ma
Masz rację, trudno będzie zrobić ze znienawidzoną przez wszystkich Burnham choć jak widzę już robią ku temu wstęp ocieplając jej relacje ze współlokatorką. Rozczarowała mnie reakcja Saru, liczyłam, że on jako naoczyny świadek wydarzeń okaże jej sympatię i wsparcie. To obwinianie za śmierć kapitan i wojnę jest bez sensu. Kapitan zginęła w akcji a wojna była wyraźnie sprowokowana.
P.S. Kapitan robi "klimat" tylko nie taki jakiego byśmy oczekiwali
fakt...ale ten kapitan ratuje teraz tak naprawdę ten serial...5ty odcinek dawał już klimat, było naprawdę blisko akceptowanego poziomu do czasu ostatnich kilku minut, czy miłość gejowska musi koniecznie być wciskana do seriali? Po co? Serial ewidentnie jest robiony pod publiczkę by zadowolić wszystkich a tak się nie da
Ludzkie emocje, dialogi, interakcje - nie ma tego w Discovery. Pod tym (i nie tylko) wzgledem nowego ST na glowe bije The Expanse, do ktorego fani nie mieli problemu z montazem pod muzyczke Rag'n'Bone Man:
https://www.youtube.com/watch?v=dIEeVx2MAjQ&list=RDdIEeVx2MAjQ
Naprawde - nie ma porownania. Zreszta jako ex fanowi ST ciezko ogladac w ogole ST po obejrzeniu The Expanse. To zupelnie nowa jakosc w sci-fi, szkoda ze ten serial jest tak malo reklamowany (Netflix np. reklamowal Discovery osobno, ale juz Expanse nie bardzo), przez dosc niska ogladalnosc moze nie pociagnac dalej niz 3 sezony, a szkoda, ksiazki na bazie ktorych powstal sa swietne...
Szczerze mówiąc ot z ciekawości zacząłem oglądać The Orvill i jest w tym serialu więcej ze Star Treka niż w Discovery a przynajmniej tak to odczuwam...
Nie moge znalezc tej wypowiedzi, ale ktos tu sie gdzies czepial, ze w ST nie ma realizmu, bo w Expanse jak jest nacja z planety o innej grawitacji, to pokazali jak w ziemskiej maja rozne skutki uboczne.
A tu prosze:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Melora_Pazlar
Tak wiec wszystko juz bylo w ST i nie do konca tak bez myslenia, chociaz oczywiscie z naciskiem na aspekt moralny, psychologiczny, a nie hardfantasy jak w tych nowych serialach.
Po pierwszym odcinku jest fatalnie. Aż nie mam ochoty oglądać dalej. Z klingonów, rasy wojowników która zawsze wyglądała groźnie i zachowywała się agresywnie zrobili jakieś niewiadomo co. Wyglądają i zachowują się patetycznie-komicznie. Kolejna scena, dwie baby: kapitan i pierwszy oficer. Jako umiarkowany seksista zniósłbym jeszcze jedną babę (tak jak było w Voyager), ale nie dwie. Poza tym w Voyager był jakiś balans rolami męskimi, a tutaj na razie nic takiego się nie zapowiada. Na mostku oprócz dwóch bab same cioty. Potem czołówka, najgorsza ze wszystkich serii dotychczas (tak gorsza niż często krytykowana czołówka w Enterprise). Potem też równia pochyła.
Czemu nie pokazali jak uratowali pierwszą oficer ? Jakim cudem jeden statek emituje tyle światła że na Volkanie myślą że pojawiła się nowa gwiazda ?
Ech Ci trekkerzy. Nie ważne co by wyszło, to i tak zawsze będą wspominać serie z plastikowymi maskami na gębie i z papierowymi efektami specjalnymi, sztucznymi do bólu dialogami i ogólną kiczowatością.
Nie przeszkadza mi że twórcy próbują robić coś innego. Przeszkadzają mi inne rzeczy. Powala niesubordynacja załogi i pełen spontan w działaniu. Uśpijmy jakiegoś stworka od tak sobie bo potrzebujemy jakiejś super broni. Potem uwolniony stworek robi bałagan i zabija bo załoga zachowuje się jak banda idiotów. Kapitan chce dokonać skoku pomimo że wszystko nie działa jak należy ryzykując życie załogi, najwyżej wpadnie w jakąś gwiazdę a co tam. Jakim cudem ta łajba tak zarządzana jeszcze lata? Główna bohaterka idealna w każdym aspekcie, sprytna inteligentna, waleczna, odważna i tylko ona nadaje się na dowódcę. Na dodatek jest czarna więc to idealne dziecko liberalnej propagandy. Gdyby ją wywalili i napisali bardziej sensowny scenariusz to serial byłby pewnie dobry bo widać że od strony wizulnej włożono w to sporo pracy i kasy. Wyszedł niestety typowy przerost formy nad treścią. Fajne efekty ale serial powinien się nazywać idioci w kosmosie.
Akurat bohater/ka "idealna w każdym aspekcie, sprytna inteligentna, waleczna, odważna i tylko ona nadaje się na dowódcę" to cecha rozpoznawalna Star Treka i jedna z niewielu postaci łącząca ten serial z pozostałymi Trekami. Nie było jeszcze serii z tak agresywnymi i uprzedzonymi członkami floty. Psychopatyczna szefowa ochrony, mroczny kapitan (choć jego brawura już przypomina Kirka), załoga jawnie agresywna i szydząca z Burhnam i jej chęci zbadania i zrozumienia stworzenia tego jeszcze nie grali nawet DS9. P.S. Sisko też był czarny i to mu w niczym nie przeszkadzało
Ta murzynka to dzieło poprawności politycznej dlatego mi przeszkadza, na dodatek jest irytująca i wkurzająca. Nie przeszkadza mi sam kolor skóry, w takim Westworld Thandie Newton i Jeffrey Wright to były dla mnie najlepsze postacie. Tutaj że kukiełka politycznej poprawności to jeszcze postać napisana i odegrana do niczego. Jakby wyleciała w powietrze to nikt by za nią nie płakał. Jeszcze to imię Michael. Pewnie się za kilka odcinków okaże się że Michael to shemale albo jakiś transgender z męską płcią kulturową. Poprawni politycznie zapieją z radości.
Ano nie. Az sie zdziwilem, ze nie pokazali ich calujacych sie. Pewnie zostawili to na ktorys kolejny odcinek.
Niestety grali i to już w latach 90. Pierwsze wzmianki o homoseksualizmie i istotach transpłciowych pojawiają się wraz z Trillami. Kochanek doktor Crusher po śmierci nosiciela zostaje umieszczony w ciele kobiety i wyznaje jej miłość jednak wówczas pani doktor odmawia kontynuowania tego związku mówiąc: "może kiedyś nauczymy się, ale nie teraz". Natomiast w DS9 polecieli już po bandzie, bo de facto transseksualistą jest główna bohaterka Dax (przyszła żona Worfa). To również Trill, przyjaciel Sisko, którego kolejnym nosicielem jest kobieta. Masz też pocałunek w momencie jak Dax spotyka swojego przeszłego partnera/kę także kobietę.
Co innego dyskretne przemycanie pewnych treści a co innego chamska propaganda lewacko liberalna która ma prać mózgi młodemu pokoleniu. Załoga zachowuje się irracjonalnie i nielogicznie jak na Star Trek plus brak bohaterów których dałoby się polubić. Wychodzi poprawny politycznie gniot z niezłymi efektami i kinowymi zdjęciami. O klimacie eksploracji już w ogóle nie ma co wspominać bo go po prostu nie ma.
Subtelności? Jestem w trakcie oglądania nowego odcinka i co mnie uderzyło:
-kapitan statku leci sobie bez obstawy jakimś małym pudełeczkiem i jest z łatwością porwany przez klingonów.
-główna bohaterka strasznie przejmuje się jakimś niesporczakiem który napędza statek i jak zwykle buntuje się przeciwko rozkazom. Jej postać jest schematyczna i wkurzająca. A co do napędu, brakuje tylko żeby wpadli na pomysł żeby napędzać statek własnym moczem.
-przesadna przemoc i zabójstwa, co to ma wspólnego ze Star Trekiem?
-kapitan statku który woli wysadzić swoją załogę niż gdyby mieli trafić do niewoli, znów co to ma wspólnego ze Star Trekiem? Star Trek to powinien być pozytywny serial a pokazują jakieś łajzy.
-słowo "zaje-biście", no tutaj to już padłem, Star Trek nigdy nie starał się być cool w tak prostacki sposób.
- homo miłość podczas mycia zębów. LGBT pieje z zachwytu. I tutaj jeszcze jedna zabawna rzecz. W czasach gdy w ciągu chwili można nastawić i wyleczyć złamany nos czy inne obrażenia to wciąż groźna jest próchnica. Litości.
Plusami tego odcinka było chyba tylko to że coś się działo, więc szybko zleciał i było mało murzynki.
Ale trzeba też przyznać że twórcy mają też jakieś przejawy poczucia humoru np. jak klingonka miała pociąg do więźnia a kapitan mówi że przecież w tej relacji nie ma nawet wystarczającej liczby narządów. Albo w poprzednim odcinku Elon Musk jest wymieniony jako wielki kosmiczny odkrywca który zapisał się w historii:)
Z tego co kojarzę to kapitanowie byli porywani wielokrotnie w drodze z jakiś spotkań (oczywiście nie biorąc pod uwagę Kirka, który pakował się wszędzie). Natomiast troska o obce formy życia nawet jeśli wcześniej były wobec nas agresywne to stały motyw ST, załogi we wszystkich seriach ryzykowały własne życie by ocalić obcych, co tłumaczono szacunkiem dla wszystkich form życia. Wątek z niesporczakiem wyjątkowo wpisuje się w serię.
Wychodzi naiwność tej serii. Plus tłoczona na siłę poprawność polityczna która w ogóle nie jest zaskoczeniem. Byłoby dziwne gdyby nie promowali LGBT, i miłości do murzynów, nachodźców i zwierzątek. Natężenie infantylizmu i tandetnej propagandy powoduje że teraz Star Trek to serial wprost niemożliwy do oglądania. A wysoki poziom techniczny produkcji to za mało gdy reszta ssie.
oglądałem pozostałe star treki? to w nich pokazywano lgbt, przełamywano stereotypy itd. itp. ta seria tym się charakteryzuje
Liberalna propaganda poprawności politycznej niczego tutaj nie przełamuje. Jest tak oczywista i mało zaskakująca jak śnieg na zimę. To było oczywiste już od pierwszego zwiastuna. Gdyby twórcy naprawdę mieli jaja to pokazaliby seks gejowski albo z murzynki zrobili muzułmankę.
Wiekszość oficerów w ST byli perfekcyjni, a ST prawdopodobnie wcześniej by pokazał homoseksualną pare, ale lata w jakim serial był robiony ich ograniczały. Co do zachowania Micheal wobec Niesporczaka to Spock miał podobne zachowanie do istoty, która zabiła kilkanaście osób (z czego i członków załogi) w S01E26. Radzę ci przypomnieć sobie stare serie.
To nie jest Star Trek. Prawdziwy Star Trek był z łysym kapitanem. Tamten serial miał pozytywny przekaz, różne filozoficzne rozkimy, spokojne tempo akcji i czuło się że ten statek się gdzieś przemieszcza. Kto pamięta kultowy dziennik kapitański? Tutaj mamy wkurzających bohaterów, irytujący dydaktyzm - znów rasistowski koszmarek liberałów i klingoni z trumpowymi facjatami. To nie jest Star Trek, ten serial powinien nazywać się inaczej.
Pozytywny serial dla ciebie....to musi byc koszmar dla wiekszosci ludzi..jestes homofobem i rasista....co cie obchodzi jaki ona ma kolor skory....jedyne pytanie na ktore mozna sobie odpowiedziec to czy jest dobra aktorka czy nie
Ja widze, ze ty i inni nie wiecie, ze Roddenberry od zawsze mial wizje kosmosu gejowskiego, a moze raczej po prostu bezpruderyjnego i nie robiacego problemu kto jakiej jest plci, rasy czy gatunku. Nie dozyl dzisiejszych czasow, ale to co widzicie na ekranie to nie tylko jakas tam propagadna liber pitu, pitu, ale jak najbardziej wersja Pana R.
Nie widzę różnicy między Michael a Sisko lub Janeway. Cały Star Trek od lat 60 można nazwać dziełem poprawności politycznej, bohaterowie zawsze są tacy jak Michael co ciekawsze w obecnej serii ona jest najbardziej trekowa (no i Filippa) reszta postaci należy do zdecydowanie z innej bajki.
Popieram cię, niektórzy nie rozumieją że ten serial od zawsze przełamywał stereotypy. On się opiera na eksploracji i badaniu zwierzątek. Niech ci malkontenci obejrzą cokolwiek innego niż Abrams
Tak, jest najbardziej trekowa w idealach, ale różnica z wymienionymi postaciami jest wyrazna, na tle Janeway, to jakies drewno i przedszkolak zagubiony we mgle kompletnie bez rysu i charyzmy.
Po obejrzeniu kolejnych odcinków nieco poprawiłem notę (z 4 na 5), pojawiło się kilka ciekawych i zaskakujących wątków, są przebłyski "trekowości", fajnie rozwinięto niektóre postacie, jednak nadal mam mieszane uczucia. Pomijam już nielogiczności w scenariuszu i rzeczywiście siłą wciskaną politpoprawność, ale czegoś tu nadal brakuje, coś mi się "mentalnie" nie zgadza. W sieci pojawiła się jednak bardzo ciekawa i w sumie dość przewrotna, ale tłumacząca wszystko teoria - mam nadzieję, że nie ujawniam tu żadnego spoilera - że po po prostu ten serial dzieje się w... mirror universe (fani ST będą wiedzieć o co chodzi);-) No to by wiele wyjaśniło i dawało nadzieję na ciekawe zwroty w kolejnych odcinkach...
Takie głupoty powyprawiali w tym star treku że głowa boli. Jakiś bzdurny napęd wyssany z palca albo z czegoś innego, kapitan który nie jest głównym bohaterem, klingoni którzy nie są klingonami i najgorsze brak technologi.
Plus fajnie się ogląda bo coś sie dzieje i tyle ...
W doopach się powywracało. Oczekujecie cudów zamiast oglądać serial. Albo pasi albo nie i nie oglądasz. Marudzenie, że tamto było inne lepsze a to jest takie sobie jest bez sensu. To tak jakby sięgać do dzieciństwa i wychwalać rosół bo obecne są do kitu. A może i wtedy nie zwracało się na to uwagi bo były inne czasy i coś było takie jak teraz a utrwaliło się w głowie. To tak jakby powiedzieć, że obcy był lepszy od drugiej części a dla innych 3 lepsza a tak naprawdę każda miała klimat i efekty na miarę możliwości. Cieszmy sie z tego, że jest wybór seriali do oglądania.
Nie wiem czym Discovery się różni od pozostałych serii. Zarzucacie mu naiwność, poprawność polityczną, trudne tematy, archetypiczne postaci, ale przecież właśnie tym się zawsze charakteryzował Star Trek. TOS i TNG się wyłamywały chociażby tym, że poruszają tematy, których nie miały odwagi poruszać pozostałe seriale w ich czasach.
Jedyne, co mogłoby różnić Discovery od reszty to, to, że tym razem to nie kapitan jest głównym bohaterem. I tym, że pomimo swojej naiwności bywa także mroczny, ale przecież to samo było w Deep Space Nine...
To mi bardzo przypomina wyśmiewanie Prometeusza za te same wady, które miał pierwszy Obcy, a których Obcemu się nie wypomina, bo to kultowy film.
Ten serial jest bardzo nierówny. Są odcinki naprawdę dobre, trzymające w napięciu, ale przedostatni epizod (ten z Muddem i pętlą czasową) to już naprawdę zaskoczenie in minus i odgrzewane kotlety. Naprędce sklecona fabuła kilku starych treków (np. dużo lepszego odcinka ST TNG "Cause and Effect", tyle że w tym wydaniu straszliwie nudna.
dokladnie, ostatni odcinek z petla najgorszy ze dotychczasowych i juz chyba widac ze ten ST jest daleki poziomowi starych star trekow nawet gdy probuje je nasladowac.
Pokaż mi ST dawnego gdzie odcinki były równe. Każdy z nich ma lepsze i gorsze odcinki. Ten serial dopiero się rozwija i po 8 odcinku mogę stwierdzić że jest ok.
Po prostu potrzebowali czasu. Babylon 5 np po 1 sezonie to załamka a potem ? Coś czego nie można przestać oglądać.
dobra to tez ogladam dalej :] a babylon 5 podobal mi sie nawet i 1 sezon, ten serial podaje zawsze w moim top3 seriali :)
Tyle, z B5, to mial byc ST tez, ale Paromunt sie wypielo, a potem sfastrygowali plagiatowe i konkurencyjne DS9...
A Andromeda to z kolei tez odrzucona wersja ST po upadku Federacji...
Mozna tylko zalowac, ze nie mogli tego pomyslodawcy tworzyc pod szyldem ST.
Rozni sie brakiej zwiezlej, logicznej fabuly, opowiesci, brakiem charyzmatycznych, ciekawych postaci i tym, ze leje struga na wszelki kanon i realia universum... Ale czekamy co bedzie dalej i moze jakos to sie pozbiera do kupy... Ostatni odcinek przed przerwa swiateczna podobal mi sie, wreszcie kapitam gada jak kapitan Federacji, podnosi na duchu zalogantow, a nie traktuje ich jak szmaty tekstami buca.
Zaskoczyła tylko wypowiedź dowódcy Wolkanina: "Mamy dopuścić do anihilacji niewinnej rasy? - Tak, to logiczne" (cytat z pamięci, ale chyba oddaje sens) Wiem, że generalni dowódcy zawsze "lecieli w kulki", ale dla Wolkan podstawą logiki było prawo do życia wszystkich istot więc Wolkanin nie powinien tak powiedzieć.