Oglądam już 4 sezon i zupełnie nie rozumiem tego zachwytu. Ten serial wygląda, jakby twórcy postawili cały swój czas poświęcić na wymyślanie dialogów, a jedynie 15minut na stworzenie fabuły. Jak gdzieś zaczyna się kłótnia i rozłam, to od razu wiadomo że i tak się zejdą. Jak dzieci coś kombinują, to i tak wiadomo że ojciec w magiczny sposób ich uprzedzi i przechytrzy. Jak się pojawia jakiś duży problem, nawet na miarę upadku firmy, to i tak będzie to rozwiązane przez 2-3 telefony. I owszem, dialogi są super, choć wiadomo że ludzie tak nie rozmawiają w prawdziwym życiu. Do tego zadziwiająca ilość "wątków komediowych"- jest Gregg, jest Tom, Rom, Connor, Hugo... po co aż tyle? Ich głupota w takiej ilości zaczyna zwyczajnie męczyć. Czy rzeczywiście same dialogi i umiejętność ich "dowiezienia" przez aktorów daje serialowi miano "najlepszego"?