Od tego odcinka powinien się zaczynać sezon 3. Czy ktoś w ogóle pamięta o czym było poprzednie 5 odcinków? Jakie zwroty akcji się tam działy i ważne wydarzenia? Ja nie. Pamiętam tylko pokazywanie w kółko, że Kendall jest świrem, Shiv stara się o względy ojca ale się jej nie udaje i Roman myśli że jest następny w kolejce do sukcesji ale każdy wie, że nic z tego nie będzie. Także podsumowując, był to najlepszy odcinek najgorszego sezonu. To właśnie była cała esencja tego serialu, przednich dwóch genialnych sezonów.
To je trzeci sezon odebrałem odwrotnie. Każdy odcinek z osobna był świetny i jedynie finał na minimalny minus, chyba przez to jak wiele ciekawych rzeczy się działo wcześniej.
"Czy ktoś pamięta co się działo 5 odcinków temu?" No chłopie... :)
- Urodziny Kena
- Rodzinka bawiąca się w wybór prezydenta
- Ojciec i Ken jadą na wyspę wchodzić w dupe udziałowca
- Logan tracący głowę podczas zjazdu udziałowców, Shiv podejmująca decyzję o ugodzie za niego
- Walka ojciec vs Ken. Obserwowanie jak każdy z rodzeństwa ma ochotę dołączyć do brata, ale ostatecznie boją się ojca bezwzględnie (zajebista scena z donutami)
- Rozmowa Kena i Logana przy stole, wnuczek testujący mozarelle
- Ken czujący się panem życia bo czuje że ma szansę w pojedynkę obalić imperium Logana.
- Wątek Toma i Grega idących do więzienia
Masa świetnych wątków przez cały sezon. Jak dla mnie każdy z wyżej wymienionych niegorszy niż sam finał.
Urodziny Kena, odcinek drugi czyli rozmowa na kanapie, wybory kandydata na prezydenta. No i oczywiście odcinki 8 i 9-miazga. Drogi moczowe Logana był IMO żenujące. Ten part z Brodym był trochę za bardzo jednowymiarowy.
A ja się zgadzam, kocham ten serial, ale 3 sezon mnie zawiódł. Akcja była bardzo jednowątkowa, wszystko toczyło się wokół sporu Logan - Kendall, a koniec końców i tak nic z tego nie wynikło, bo Ken dostał załamania nerwowego po urodzinach i tyle. Postacie Toma i Grega, moich dwóch ulubionych bohaterów, zostały totalnie spłaszczone i sprowadzone do ciągłego gadania o więzieniu. Przez 3/4 sezonu o niczym innym nie mowili tylko o zakładach karnych, co stało się totalnie męczące. A na koniec cały temat odsiadki, który wałkowano przez 7 odcinków został zakończony w 2 minuty sceną typu: „spokojnie Tom, nie pójdziesz siedzieć” - badum tsss, Tom wywala biurko i się cieszy, a Greg razem z nim, koniec wątku. Wtf? Naprawdę trzeba było sztucznie to ciągnąć tyle odcinków i mnożyć te kopiuj-wklej dialogi żeby rozwiązać wszystko w jednej rozmowie? Dopiero dwa ostatnie odcinki obroniły jakoś ten sezon - znowu pojawiło się kilka wątków, a nie cały czas wałkowanie jednego, wróciły genialne dialogi Tom-Greg, mistrzowska scena rozmowy Shiv z matką na wieczorze panieńskim, plus przemiana Romana i ogólny plot twist na koniec.