Serial nie jest zły, ale nie jest też wybitny. Przeciętna telewizyjna produkcja, tym razem osadzona w gatunku science-fiction.
Mamy więc sporo schematyzmu, dość kiepsko narysowane postacie oraz prostą narrację dopasowaną do formuły prostego serialu, bez głębszych aspiracji.
Mimo, że widz - o inteligencji przeciętnej - potrafił zestawić ze sobą fakty już po pierwszym odcinku, wielkim mózgom połączonych Ameryk (głównym agencjom rządowym USA, naukowcom uzbrojonym w laboratoria badawcze, najnowocześniejsze technologie i wielkie mózgi) wyciągnięcie prawidłowych wniosków zajęło co najmniej 6 odcinków. Nawet po 6 odcinku nie mam pewności, że wielkie mózgi połączonych Ameryk przyjęły do wiadomości, że mają do czynienia z pozaziemską inteligentną formą życia.
Ogólna infantylność postaci razi. Oraz ten nieznośny schematyzm, który sprawia, że w zasadzie nic nas tu nie zaskakuje. Oglądamy to z umiarkowanym zainteresowaniem. Gdyby ten serial pojawił się w latach 80tych, to byśmy mówili hoho ejej - a tak mówimy tylko ostatnie "ej", z lekkim grymasem bólu na twarzy. Bo wciąż czekamy na dojrzałe sf dla dojrzałego odbiorcy. Takie Breaking Bad osadzone w gatunku sf. Albo może nawet The Wire. Tymczasem dostajemy kolejną prostą liniową, przewidywalną historyjkę z przeciętnie budowaną dramaturgią, bez artyzmu, bez iskry bożej, bez tego czegoś co uczyniło A Starway to Heaven arcydziełem rock&rolla. ;)
Nie, ten serial rock&rollowy nie jest, niestety. Ale da się obejrzeć, przy odrobinie wysiłku i samozaparcia. Może po 6 odcinku będzie już tylko lepiej, ale wolałbym nie być nazbyt naiwny...
Jestem po 4 odcinkach i dokładnie popieram to co wyżej napisane. Jest spory potencjał pomysłu, ale realizacja razi infantylnością.
Serial jest ciekawy bo każdy odcinek kończy się cllifangerem :) .I nie nazwałbym tego serialu infantylnym. Choć trzeba przyznać że decyzje i zachowania głównych bohaterów są co najmniej... dziwnie i nie racjonalnie. Skoro już od 6 odcinka (albo może 5)? Wiedza że Drill wykorzystuje sieć elektryczną do przemieszczania się i komunikacji to dziwne że tej wiedzy nie wykorzystują.
Szczytem jest oczywiście łózko Minx obwieszone.. elektrycznymi lampkami choinkowymi!!
Swoją drogą serial ma sferę psychologiczną - działania drilla i ludzi mają nam niby pokazać jako to rodzice nie maja czasu dla dzieci, nie słuchają ich i nie rozumieją. I faktycznie coś w tym jest. Sean i Claire raz Wes uganiają się za Drillem zamiast przypilnować dzieci które co rusz kolaborują z Drillem gdy tylko nikt na nich nie patrzy... Płytko ale jest.
Ogólnie nie najgorzej się oglądało, po za kilkoma ostatnimi odcinkami gdzie jedna poszli w horroryczne klimaty co mi się nie podobało.