Cześć u mnie na odwrót kilka pierwszych odcinków trzymały najwyższy poziom. Potem już ocena w dół.

Zakończenie słabe. I śmierć Rodericka, która była rozczarowaniem. Siostra rzuciła się do niego z łapami, przewrócili się na podłogę i dom się zawalił. Śmiechu warte. Oczekiwałem bardziej wyszukanej śmierci, a Roderick miał luz w porównaniu z większością swoich dzieci, czy z tym błaznem, którego zamurowali. 

Jemu nie była potrzebna wyszukana śmierć - przeżył zgony wszystkich swoich dzieci i ukochanej wnuczki, był wystarczająco udręczony bez własnej wymyślnej śmierci.

Inna sprawa, że mocno brakowało mi pokazania, jak cierpi po śmierci ich wszystkich - coś takiego powinno człowieka psychicznie i emocjonalnie zmiażdżyć, tymczasem aż do śmierci Lenore zachowywał się, jakby nieszczególnie go to dotykało.

"Inna sprawa, że mocno brakowało mi pokazania, jak cierpi po śmierci ich wszystkich - coś takiego powinno człowieka psychicznie i emocjonalnie zmiażdżyć, tymczasem aż do śmierci Lenore zachowywał się, jakby nieszczególnie go to dotykało."

Nie pamiętam w którym odcinku, ale gdzieś w końcowych Roderick powiedział "zawsze wiedziałem, że wejdę na szczyt po trupach". Przez cały czas miał z tyłu głowy myśl, że bar, w którym zawarli układ, być może wcale nie był pijackim wyobrażeniem, a gdy rozpoznał tamtą kobietę na zdjęciach, był już pewien, chociaż nadal wypierał tę myśl. Wiedział, że jego dzieci są zdegenerowane, żądne pieniędzy i władzy. Biorąc to wszystko do kupy, nie zdziwił mnie fakt, że jakoś niespecjalnie obeszła go ich śmierć. Z wyjątkiem Lenore, bo ona była dobrym dzieckiem, przynajmniej wtedy, więc żal faktycznie mógł go dopaść. Wszelkie wzdrygnięcia czy rozpacz, gdy nawiedzały go trupy potomstwa, osobiście odebrałam jako jego świadomość, że śmierć jest coraz bliżej i nic nie może z tym zrobić, chociaż próbował zamordować własną siostrę, aby się uratować. Może była tam mała żałoba, ale przede wszystkim martwił się o siebie, jak przez całe życie. Ale to tylko moje wrażenia, mogę się mylić :)

Mogło być też tak, że świadomość tego, że bezpośrednio przyczynił się do śmierci setek tysięcy ludzi, w znacznym stopniu stępiła u niego zdolność do przejmowania się takimi sprawami.

Ale przecież taka była umowa. Roderick miał umrzeć śmiercią naturalną a cały ród razem z nim. Dzieci umierały w brzydki sposób, bo zasłużyły sobie na to swoimi czynami. Dlatego wnuczka po prostu zasnęła, była jedyna dobra osoba w tym całym gnoju

To niezła śmierć naturalna poprzez uduszenie przez martwą siostrę xD  utrata życia poprzez zabójstwo bądź katastrofę jak zawalenie domu zalicza się do śmierci gwałtownej, i to jest małe niedopatrzenie twórców które słusznie wychwyciłaś.

Film ładnie zrobiony ale jak dla mnie to nuda.

No niestety, z tym że nudny się zgadzam. Ale mimo tego ze względu na świetną realizację moim zdaniem wciąż jest lepszy niż większość średniaków.

Zupełnie zmarnowany potencjał tej powieści