Relacja

BERLINALE 2018: Pokolenie smartfona

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2018%3A+Pokolenie+smartfona-127155
Środa na Berlinale okazała się kryzysowa. Nie zachwycił ani Steven Soderbergh w niedogrzanym, nakręconym iPhone'em thrillerze "Unsane", ani tym bardziej Philip Gröning w "Mein Bruder Robert", trzygodzinnej katordze, w której para zblazowanych nastolatków siedzi na trawie i czyta Heideggera. Relacje z pola walki zdają Jakub Popielecki i Marcin Stachowicz. 

***

iNsane ("Niepoczytalna", reż. Steven Soderbergh)

Miejmy to za sobą: tak, Steven Soderbergh nakręcił film iPhone'em. Nie, nie jest to największy problem z "Niepoczytalną". Powiem więcej: w zasadzie nie jest to w ogóle jej problem. Przyzwyczajenie się, że kolory i głębia ostrości zachowują się tu inaczej niż w obrazie ze "zwykłej" kamery, zajmuje ot, chwilkę. Zaraz potem wciągamy się w fabułę i zamiast sondować parametry obrazu, zaczynamy po prostu oglądać film. Wówczas wkracza jednak niefortunny paradoks "Niepoczytalnej": gdy już pogodzić się z formą, treść nagle leci na łeb na szyję. 


Nie żeby jedno i drugie dawało się tak łatwo rozdzielić – wiadomo. Soderbergh to facet obryty z kina, nie może więc nie być świadom podobnych zależności. A skoro już przyniósł na plan smartfona, to, do cholery, zrobi z niego użytek – formuła thrillera tylko temu sprzyja. Bo choć cyfrowym okiem patrzymy na świat już w zasadzie codziennie, "cyfrowy" obraz w kinie wciąż budzi niepokój, kojarzy się przede wszystkim z inwigilacją, z kamerami przemysłowymi, z voyeuryzmem. W to mi graj, mówi reżyser, i wypełnia "Niepoczytalną" ujęciami "zza węgła", i "zniewiadomokąd", sugerując, że ktoś tu kogoś podgląda i najpewniej ma niecne zamiary. Albo w drugą mańkę: ładuje bohaterom telefon na twarz, przekraczając strefę komfortu i strefę selfie. Do tego dochodzi intensywna korekcja kolorów, potęgująca kontrast między przytulnymi pomarańczo-brązami a tajemniczym błękitem i odrealniająca świat przedstawiony, żeby nie było jasne, co tu się tylko komuś wydaje, a co nie. Prawdziwym telefonowym tour de force jest jednak paranoiczne ujęcie, w którym Soderbergh nakłada na siebie twarz bohaterki i tył jej głowy. Efekt nieodparcie przywodzi na myśl "późnego" Lyncha, któremu i podwójna ekspozycja, i cyfra, i paranoja obce nie są. Z Lynchem kojarzy się też oczywiście typ bohaterki – zagubiona między jawą a snem kobieta w tarapatach.

"Niepoczytalna" opowiada bowiem o niejakiej Sawyer Valentini (Claire Foy), która przeprowadziła się do nowego miasta i prowadzi dość samotniczą egzystencję, przerywaną jedynie okazyjnymi smartfonowymi telekonferencjami z matką (jeden z wielu "meta" chwytów w nakręconym smartfonem filmie). Nie ma lekko: Sawyer cierpi na napady lękowe, które utrudniają jej nawiązywanie relacji międzyludzkich, a zwłaszcza damsko-męskich. Wizyta u terapeutki okazuje się jednak złym pomysłem: pochopnie przyznawszy się do samobójczych myśli, kobieta – ku własnemu zaskoczeniu – trafia na obserwację do zakładu zamkniętego. Czy to jakaś wredna konspiracja, czy może pierwsze symptomy utraty zmysłów? Oto jest pytanie.


Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.

***

Idealiści ze stacji paliw ("Mein Bruder Robert", reż. Philip Gröning)

Gdyby na Sądzie Ostatecznym Bóg przyznał kilka dodatkowych godzin mnie i Martinowi Heideggerowi, z przyjemnością zabrałbym filozofa do kina. Nie poszlibyśmy na żaden z topowych filmów Marvela, ale na "Mojego brata Roberta". To właśnie tutaj słynne opus magnum Niemca – "Bycie i czas" – dostało prawdopodobnie najdziwniejszą oprawę wizualną w historii filozofii – pobocze drogi w Badenii-Wirtembergii, jakieś bezpańskie chaszcze, stacja benzynowa, obskurny kibel za stacją. Absolutne niemiejsca, wszędobylskie dziury, które mija się bez cienia emocji.  


W zaroślach nieopodal gniazdko uwiła sobie para złośliwych elfów – brat i siostra, Robert i Elena; piękni jak z żurnala, z plecaków już wyciągają mądre książki, piją piwo, palą fajki. Na zmianę zwodzą się, przedrzeźniają, ogrywają jedno drugie. Jest między nimi jakiś magnetyzm – trudno powiedzieć, erotyczny czy nie – ale to już ostatnie dni spędzone razem, niedługo jedno z nich opuści dom rodzinny i pojedzie na studia. A że jest akurat weekend i Elena przygotowuje się do licealnego egzaminu z filozofii, brat recytuje jej długie ustępy z mistrzów dociekań, m.in. z Heideggera. O definicji czasu, pojęciu prawdy, tajemnicach bytu i bycia. O metafizyce, empiryzmie, idealizmie. Wiadomo przecież – mamy w filmie młodych ludzi, kryzys, wybór życiowej drogi, separację (Robert i Elena – platoniczna więź czy już bardziej incest?). Jeszcze wszystko wydaje się niestałe, świat tapla się w niezróżnicowanej magmie, wartości dopiero zaczynają się krystalizować. Na co dzień dominuje jedno wielkie nic, można zatem bez wyrzutów sumienia zaszaleć. Na przykład – sprawdzić doświadczalnie filozoficzną ideę, że wszelki byt dąży ku entropii. 

Jeśli po tym krótkim wprowadzeniu Wasze czułki sceptycyzmu odnotowały, że "Mój brat Robert" to wyżyny artystowskiej pretensji, to odnotowały dobrze. Po pokazie prasowym na Berlinale skonfundowani dziennikarze dwa razy wszczynali wojnę na gwizdy – zachwyt próbował przekrzyczeć rozczarowanie. Pamiętamy przecież doskonale, że poprzednie filmy Philipa Gröninga także budziły kontrowersje – "Żona policjanta" zbierała skrajne oceny, a i tak wyjechała z festiwalu w Wenecji z nagrodą. Jakoś sama potrafiła się obronić. Szok od marnego kina oddziela jednak bardzo cienka granica, która – jak mi się zdaję – została w tym przypadku przekroczona. Gröning – Niemiec z krwi i kości – napatrzył się na swoich słynnych sąsiadów zza południowo-wschodniej granicy – wiedeńskich akcjonistów, Michaela Hanekego, Elfriede Jelinek, Ulricha Seidla – i z doktryny "zaglądania do ciemnych piwnic" uczynił tani chwyt stylistyczny, rodzaj brutalnego freak show. Próbowałem do jego nowych pomysłów podejść na poważnie, dokonać jakiejś sensownej egzegezy, lecz za każdym razem trafiałem głową prosto w ścianę. 
  

Całą recenzję Marcina Stachowicza przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones