Obejrzałam, nie przeczytawszy naprzód opisu.
Liczyłam na wnikliwy portret psychologiczny mordercy, a obejrzałam jakaś ckliwa papkę o wewnetrzych rozterkach smarkacza, o aparycji Frankensteina. Ni to ziębi, ni grzeje. Aktorstwo drewniane, dialogi, jakby pisał je 12-sto latek, ciotowaty Breivik...Po cholerę było kręcić taki paździerz? Kiepski pretekst ku temu, żeby znów postraszyć "nacjonalizmem".
Lepiej obejrzeć transmisję z sali rozpraw...
W tym filmie właśnie chodziło o to, żeby to nie terrorysta był bohaterem, na którym skupia się nasza uwaga. Czynienie Breivika kluczową postacią jest moralnie nie do zaakceptowania.
Po co komentować tak stara wypowiedź... I co to za nomenklatura rodem z Wypoku?
Poza tym, niestety nie trafiłeś. Nie jestem ani piwniczakiem, ani z Konfy. Jestem bezpartyjną, 38- letnią obecnie matką i żoną, oraz właścicielem ziemskim ze zdywersyfikowanym portfelem inwestycyjnym.
Tak, takie osoby też mogą mieć skrajne poglądy.
Łyso Ci?